Playlista > klik
Pomyśl sobie, że nadchodzi taki dzień, w którym wszystko zależy od ciebie. Masz dwa wyjścia, a spośród nich możesz wybrać tylko jedno. Oba według twojego uznania nie przyniosą korzyści nikomu, ale musisz zdecydować się na któreś czy tego chcesz czy nie. Twoja głowa wręcz huczy. Przedstawiasz w myślach argumenty oraz kontrargumenty, próbując podjąć jakąś decyzje, jednak jest to zbyt trudne. W dodatku swoim wyborem zranisz bliską ci osobę. Nie masz pojęcia, która opcja będzie gorsza, ponieważ skutki poznasz dopiero w przyszłości. Pozostaje ci zastanawianie się i wyobrażenia, a one mogą się nie sprawdzić. Możesz popełnić błąd, mylić się. Kiedy popełnisz błąd - poniesiesz konsekwencje. Oczywiście, że tego nie chcesz, ale nic na to nie poradzisz. Nie zmienisz przebiegu życia, tak już jest i musisz pogodzić się z tym, co się dzieje. Rzeczywistość w której żyjemy jest okrutna, los jest okrutny. Coś o tym wiem.
Ashton szybkim ruchem zamknął swój portfel, chowając go do spodni. Oparł swoje dłonie na biodrach, stając naprzeciwko mnie i czekając. W ogóle nie domyślał się, co zamierzam mu powiedzieć. Utrudniał mi sprawę. Patrząc za plecy Ashton'a, widziałam błagalne spojrzenie Michael'a. Jego wyraz twarzy mówił mi "Nie rób tego". Nie wyglądało to na rozkaz, a raczej na prośbę. Wydawało mi się, że miał pojęcie, co za chwilę wydarzy się na oczach wszystkich tu zebranych. Niestety, dłużej nie mogłam ukrywać przed Ashton'em prawdy, a już zwłaszcza nie po tym, przez co ostatnio przeszliśmy. On obiecał mi bezpieczeństwo, z czego się wywiązuje. Dowodem jest chociażby mieszkanie, w którym mam przebywać oraz ochrona. Ponadto otworzył się przede mną, opowiadając o swoim życiu, a także odpowiedział na wszelkie moje pytania. Nie kłamał, obdarzył mnie zaufaniem i wyjawił swoje sekrety. Okłamywanie osoby, która dała mi szanse nie wyszłoby mi na dobre.
- Co masz mi do powiedzenia? - ponaglił unosząc jedną brew.
- Ja... - urwałam.
Zamknęłam usta, tworząc cienką poziomą linię. Nie wiedziałam jak to wyjaśnić, o czym wspomnieć, a co zachować, aby nie rzucić go na głęboką wodę. Chciałam opowiedzieć Ashton'owi wszystko stopniowo, żeby załagodzić ten ból, który za chwilę miał się pojawić.
Byłam żałosna. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że w jakiś sposób uda mi się zmniejszyć to cierpienie? Jego przyjaciel zabił mu tatę. Człowiek z którym imprezował, popełniał przestępstwa i rozmawiał kiedyś codziennie dokonał mordu na jego rodzicu! Dla każdego z nas ojciec jest specjalną osobą w życiu, jak i matka. Niemożliwe jest bycie obojętnym w takiej sprawie.
- Wiem kto zabił twojego ojca... - mruknęłam tak cicho, jak tylko potrafiłam z nadzieją, że Ashton tego nie usłyszy.
Jego dolna warga opadła, co oznaczało, że moje słowa dotarły do jego uszu. Nie spuszczał ze mnie swojego wzroku. Widziałam tą dezorientację w jego oczach. Na pewno nie spodziewał się, że poruszę ten temat. Bo w końcu z jakiego powodu miałam to robić? To nie było w ogóle moim interesem. Gdyby Logan nie uświadomił mnie o swoim czynie, prawdopodobnie nigdy nie wtrąciłabym się w tą sprawę, wiedząc ile Ashton zniósł obelg, przekleństw, oszczerstw i cierpień. Niestety, sytuacja wymagała mojego wtargnięcia. Irwin marszczył co chwila czoło, próbując analizować to, co właśnie usłyszał. Natomiast ja popatrzyłam na podłogę, splatając swoje dłonie. Nerwowo przecierałam palcami po skórze, obawiając się jego reakcji. Nie wiedziałam, co może sobie myśleć, jednak wątpiłam, iż jest to cokolwiek pozytywnego.
- Caitlin... - warknął z wrogością. Nie zadawał pytań. Czekał na moją odpowiedź.
Kątem oka zauważyłam Michael'a kręcącego przecząco głową. Spojrzałam na niego przepraszająco. On nie rozumiał, jak ciężko mi nosząc tą wiadomość w sobie. Nie podzieliłam się tym z nikim innym, jedynie z Cliffordem, który radził sobie doskonale zatrzymując ten sekret dla siebie. Jak to robił? Nie mam pojęcia. Może unikał Ashton'a albo starał się nie rozmawiać z nim o ojcu. Ze mną było inaczej. Nosiłam ogromne brzemię. Mało tego, ciążyła nade mną klątwa lub prześladowało fatum. Różne rzeczy przypominały mi o tajemnicy, którą skrywałam. Czułam, że muszę powiedzieć prawdę.
- To Logan - odparłam na wdechu - Logan zabił twojego ojca, Ashton - przedłużyłam swoją wypowiedzieć wzdychając cicho - Wyznał mi to, kiedy byłam więziona. Liczył, że mnie zabije, a potem ciebie i...
- Niemożliwe - zaprotestował, marszcząc czoło. Miałam wrażenie, że nie uwierzył w moje słowa, jednak gdy próbował skończyć swoją wypowiedź, zmieniłam zdanie. - Tej nocy imprezowaliśmy razem, ja wtedy byłem w... - urwał, ponownie otwierając usta, jakby przypomniał sobie pewien urywek z tamtego feralnego dnia. Cofnął się o kilka kroków. Jego oczy wydawały się takie puste, bez życia. Wypuścił powietrze, jednocześnie rozszerzając oczy prawie do wielkości piłeczek ping-pongowych.
- Nie.. - szepnął - Nie, nie, nie! - wydarł się łapiąc się za głowę. Przypominał paranoika albo osobę, która nagle zobaczyła ducha. Miałam wrażenie, że za moment dostanie zawału. - Nie zrobił tego - wysyczał przez zaciśnięte zęby, wskazując na mnie palcem - Kłamiesz!
- Przepraszam - szepnęłam.
- NIE! - powtórzył podnosząc głos.
Nagle jego oczy stały się ciemne. Piękne piwne tęczówki zmieniły swój kolor na przerażającą czerń. Z rykiem uderzył pięścią w szklany stół. Odłamki szkła rozsypały się po podłodze. Zadrżałam, gdy Ashton podniósł pozostałości stolika, a następnie rzucił nim o białą ścianę pozostawiając na niej czarne rysy.
- Nie mógł mi tego zrobić.. nie.. nie.. nie... - mówił popadając w histerię. Podszedł do nowo zakupionej białej szafki. Złapał za końce drewna, a następnie przewrócił z całą złością, która od niego emanowała. Podniósł doniczkę znajdującą się na parapecie, po czym rzucił nią prosto w okno. Wybił szybę. Impulsywnie zacisnęłam dłoń na swoich ustach, aby stłumić krzyk. Ashton wpadł w istny szał, z którego nie można było go wydostać. Brał do ręki najbliżej leżące niego rzeczy. Unosił je, a później z impetem cisnął w każdą ścianę, która w niektórych miejscach rozpadała się. Przewracał meble, uderzał w podłogę, kopał wszystko, co było tylko możliwe. Krew ściekała po jego dłoniach, ale nawet tego nie zauważał. A może po prostu miał to gdzieś? Tak, to prawidłowa odpowiedź.
Tego właśnie się obawiałam. Utraty Ashton'a, jako człowieka. Zamknął się szczelnie w kuli wypełnionej ciemnością i złą energią. Doprowadzał się do autodestrukcji. Niszczył wszystko, co stanęło mu na drodze, w tym siebie, nieświadomie. Piękne mieszkanie stało się ruderą w przeciągu kilku minut. Nikt nie był w stanie go powstrzymać. Oglądaliśmy dewastację tego miejsca ze strachem. Niepoczytalność Ashton'a sięgnęła ostatniego stopnia.
Ta wiadomość była dla niego szokująca. Jego cały świat legł w gruzach. Mogłam tylko wyobrażać sobie, co czuł w tym momencie. Ocena jego zachowania w tej sytuacji byłaby co najmniej nieodpowiednia. Doskonale rozumiałam jego reakcję. Własna matka odwróciła się od niego, wyjechał z miasta, a potem przez dłuższy czas szukał tego, który zniszczył jego życie mając go praktycznie pod nosem. Na pewno czuł się poniżony. Kilkakrotnie widział się z Logan'em, który nigdy nie wyznał mu, iż dokonał sądu ostatecznego na jego ojcu. Stał tuż obok Fletcher'a nie raz, widząc ten szyderczy uśmiech na jego twarzy, ale nigdy nie wpadł na pomysł, że to on był zdrajcą. Nie obarczał go, nie brał pod uwagę. Pokazał tym swoją naiwność. Dał mu się przechytrzyć.
Michael zawołał swojego przyjaciela, ale w odpowiedzi dostał jedynie kontynuację równania mieszkania z ziemią. Nie dbając o koszty napraw, Ashton robił wszystko, aby tylko rozładować swój gniew. Nic nie miało dla niego większego znaczenia, odkąd dowiedział się, że Logan - człowiek, którego uważał jeszcze kilka miesięcy temu za przyjaciela zabił jego ojca, a później wrobił go w przestępstwo zamykając każdą możliwą dobrą drogę życiową. To dzięki niemu Ashton tułał się po świecie z wyrzutami sumienia, będąc nieszczęśliwą istotą, która nie mogła znaleźć swojego miejsca na planecie.
Domyślałam się, co w tym momencie musiał czuć. Krzyczał, uderzał pięściami w podłogę, rzucał lampą o ścianę, dopóki całkowicie jej nie zepsuł, aczkolwiek nic z tych rzeczy nie potrafiło pozbawić go bólu jaki czuł wewnątrz. Uderzał dalej i dalej, w każde możliwe miejsce z nadzieją, że po pewnym czasie przestanie cierpieć.Słabł, ale fizycznie. Jeśli chodzi o psychikę, działało to na odwrót. Ból stawał się większy, nie do zniesienia.
Pomieszczenie wyglądało niczym po przejściu huraganu, ale Ashton nie przestawał. Był bliski wyrywania sobie włosów, jakby pragnął wyrzucić z siebie słowa, które kilka minut temu wyszły z moich ust. Chciał zapomnieć o tej informacji, przestać myśleć, nie słuchać niczego. Żadna wiadomość nie wstrząsnęła nim tak, jak ta.
Zastygłam w miejscu, przyglądając się temu zdarzeniu. Obserwowałam każde poczynanie Ashton'a, powtarzając sobie w głowie, iż to moja wina i ja muszę to naprawić. Inna możliwość nie istniała. Aczkolwiek próba zrobienia kroku w przód wymagała odwagi, której mi brakowało. Akurat teraz, gdy on mnie potrzebował..
- Calum, zabierz ją - zarządził Michael, wskazując ruchem głowy na mnie.
Szybko wyswobodziłam się uścisku bruneta, gdy ten próbował chwycić mnie za ramię.
- Nigdzie nie idę - sprzeciwiłam się.
- Caitlin, jego stan się pogarsza - próbował przemówić mi do rozumu Hood.
- Nie zostawię go - syknęłam, posyłając przyjacielowi Ashton'a wrogie spojrzenie.
Przełamałam się i ruszyłam w kierunku Irwin'a. Znajdując się przed nim, dotknęłam jego ręki. Towarzyszył mi stres zmieszany ze strachem, ale dodawałam sobie otuchy, powtarzając w głowie, że nie jestem sama. Nic nie może mi się stać. Pomimo całej furii, która władała Ashton'em wierzyłam, że mnie nie skrzywdzi. Skoro nigdy nie zamierzał, nie zrobi tego teraz. Spieprzyłam, fakt, ale potrzebował mnie. Moja obecność tutaj była pewnym obowiązkiem. Słowa, które go zraniły padły z moich ust. Całej sytuacji byłam winna ja.
Nie zostawię go.
A już na pewno nie teraz.
Mówiłam do niego, próbując nawiązać jakiś kontakt. Jego ciało było całe rozgrzane. Pot spływał z jego czoła. Oddychał nierówno, szybko, za szybko. Serce waliło jak oszalałe, zarówno moje jak i blondyna. Chciałam, żeby na mnie spojrzał. Spróbowałabym porozumieć się z nim wzrokowo. Było to trudniejsze, niż myślałam.
- Ashton - powiedziałam z pełną powagą w głosie, który mimo wszystko drżał - Proszę..
Piwne oczy obdarzyły mnie spojrzeniem. Nie widziałam w nich błysku, jak zazwyczaj gdy byliśmy razem - tylko ja i on. Żadnej iskierki, zero uśmiechu. Dreszcze przeszywały mnie od stóp do głów. Chłodny wzrok, który wbijał się w moją twarz zaczął powodować drętwienie moich nóg. Tryskał złością, wściekłością, nienawiścią. Po raz pierwszy obserwował mnie tak, że włosy prawie stawały mi dęba.
Jego duże dłonie zacisnęły się na moich ramionach. Zajęczałam, kiedy sprawił mi ból. Pchnął mnie na ścianę. Ciało Ashton'a stykało się z moim. Zlustrował mnie pogardliwie, jakby czuł do mnie wstręt. Zaparło mi dech w piersiach.
- Wiedziałaś przez tyle czasu i nic mi nie powiedziałaś - zarzucił - Jak mogłaś, Caitlin? Zaufałem ci do cholery! - walnął płaską dłonią w ścianę, krzycząc prosto w moją twarz - Dlaczego?! - pytał.
- Zrobiła to z tego samego powodu, dla którego zabroniłem jej cokolwiek ci mówić! - wtrącił Michael, widząc, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta i niebezpieczna - Żeby takie coś nie miało miejsca - wyjaśnił - Żyłeś tą wiadomością, Ashton! Niczego więcej nie oczekiwałeś od życia! W końcu przestałeś, odpuściłeś. Żadne z nas nie chciało, abyś znowu wracał do tego wszystkiego i cierpiał.
- Faktycznie, nie cierpię - zadrwił - Zamierzaliście zachować to w sekrecie kurwa! Przyjaciele tak nie postępują! Są szczerzy do bólu! - wydzierał się, czując urazę. Miał rację, oszukałam go. Michael również, ale nasze intencje były zupełnie inne. Zależało nam jedynie, aby Ash wrócił do życia zamiast wciąż myśleć o przeszłości.
- Zabiję go - huknął - Będzie umierał w męczarniach, a ja będę rozkoszował się jego błaganiem o litość - mówił w złości - Wyrwę każdy organ z jego ciała i przerobię na trofeum! Zakopię skurwiela żywcem!
- Nie - wtrąciłam, a jego ciemne, pełne mroku oczy znów spotkały się z moimi - Nie jesteś taki, Ashton.
- Gówno o mnie wiesz! - krzyknął, uderzając mną drugi raz o pionową płaską powierzchnię niczym piłką. Puścił mnie, gdy krzyknęłam. Zauważyłam czerwone ślady wokół nadgarstków. Przetarłam dłońmi piekące miejsca, nie dowierzając, że to się dzieje. - Jestem potworem, takim samym jak ten szmaciarz! Przestań więc szukać wyjaśnień i nie broń mnie, bo właśnie to jest moje prawdziwe oblicze! Jestem Cieniem, mordercą i zamierzam popełnić kolejną zbrodnię, rozumiesz? Czy mam ci to kurwa przeliterować?
- Opanuj to! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
Ashton znowu zacisnął dłonie tym razem na moich ramionach, z większą siłą. Był niczym w hipnozie, z której nie potrafił się wybudzić. Miotał mną. W pewnej chwili, do moich myśli doszło, że nie zawaha się mnie uderzyć.
- Widzę, że chcesz być kolejną na mojej liście - warknął gniewnie, ale nie przeraził mnie. Musiałam uzbroić się w nerwy, gdyż moje przerażenie tylko oznaczałoby jego wygraną. Żywił się strachem, to motywowało go do dalszego upokarzania, a także znęcania się nade mną.
- Ashton, zostaw ją.. - mruknął Calum idąc w naszym kierunku.
- Nie podchodź - rozkazałam zwracając się do przyjaciela Irwin'a, a następnie przeniosłam swój wzrok na blondyna - Spójrz na mnie - poprosiłam - Nie daj się ponosić emocjom, Ashton.
Nasze oczy znowu się spotkały. Twarze zbliżały się do siebie, zmniejszając odległość między nami. Mijały sekundy i minuty, a chłopak toczył zaciętą walkę ze sobą. Widziałam, jak wielką trudność mu to sprawia, ale jeśli udałoby mu się zapanować nad złością, byłby to pierwszy krok do powrotu na dobrą ścieżkę.
Poczułam jak jego uścisk rozluźnia się. Opuścił wzrok ciężko dysząc. Pokonał to. Jego pokaleczone szkłem dłonie z moich ramion przemieściły się na ścianę. Stał przede mną próbując unormować swój oddech. Pragnienie zabijania, wydzierania się i niszczenia zanikało. Patrzył w ziemię z szeroko otwartymi oczami. Po jego czole spływał pot. Zaciskał szczękę co chwilę, jakby miało to w czymś pomóc. Całe ciało blondyna drżało. Jego mięśnie napinały się. Żyły na rękach, które wcześniej pulsowały z niesamowitą szybkością zwolniły swoje tempo.
Jego dłonie zsunęły się ze ściany pozostawiając jedynie ślady krwi. Kołysał się niebezpiecznie, mogąc za moment stracić przytomność. Powieki jego oczu były otwarte jedynie do połowy.
Ręką sięgnął za tył koszulki, gdzie schowaną miał broń. Wyjął ją i odbezpieczył. Pisnęłam, kiedy blondyn przyłożył pistolet do swojej głowy. Podniósł swój wzrok, a wtedy zobaczyłam jego załzawione oczy. Zaciskał wargi próbując powstrzymać płacz. Atak agresji zakończył się, ale przyszedł czas na kolejną fazę. O wiele, wiele gorszą.
- O w mordę - wymsknęło się z ust Michael'a.
Calum gotów do powstrzymania Ashton'a już kierował się w jego stronę. W porę Luke zatrzymał przyjaciela. Mógł pogorszyć sprawę.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że jestem słaby? - spytał szeptem - Miałaś rację, jestem kurwa słaby - powiedział obojętnie.
- Nie.. Ashton, nie możesz tego zrobić.. - kręciłam przecząco głową, a łzy spływały po moich policzkach.
- Jestem skończony, rozumiesz? Spieprzył mi życie! Nie mam powodu by tutaj siedzieć i patrzeć jak wszystko nadal się pierdoli! - krzyknął.
- Masz mnie! - odpowiedziałam tak samo głośno, szlochając - Ja jestem tym powodem i chcę nim być!
Blondyn wciąż trzymał broń przy swojej twarzy. Jego palec zaciskał się na spuście. Modliłam się, aby nie wypalił. Towarzyszyła mi cicha nadzieja, że nie ma w nim nabojów. Milczał, dysząc. Patrzył na mnie tak obco i beznamiętnie. Zastanawiał się, czy powinien to zrobić. Przez jego myśli przeplatały się tylko dwa słowa: tak albo nie. My zaś przeżywaliśmy horror. Nikt z nas nie podchodził bliżej, aby nie wystraszyć Ashton'a. Bóg jeden wie, co mógł zrobić, gdy któraś osoba postawiłaby krok do przodu.
- Potrzebujesz mnie tak samo, jak ja ciebie - zacytowałam jego wypowiedź sprzed kilku tygodni, zaciągając nosem.
Po jego policzku spłynęła łza. Na twarzy chłopaka wyraźnie odbijał się smutek. Zdawałam sobie sprawę z tego, że czuł, jakby cały jego świat upadł. Ktoś zadał mu cios, nokautując. Przestał widzieć pozytywy. Przez tą informację skupiał się tylko i wyłącznie na minusach życia.
Pragnęłam dać mu chociaż odrobinę nadziei, wiary. Być powodem, dla którego zostanie na tym świecie, walczyć o tą dobroć skrytą wewnątrz jego ciała. Siedzieć z nim, właśnie teraz w tej chwili, wesprzeć go i pocieszyć, naprawić jako człowieka...
Ashton zamknął oczy, po czym odsunął od swojej głowy pistolet. Puścił go, a narzędzie runęło z hukiem na ziemię. W pewnym momencie on sam padł na kolana, otwierając oczy. Wyglądał na zmęczonego.
Wszystkim.
Zbłądzeniem, popełnianiem zbrodni, niewiedzą, bólem, cierpieniem, oszustwami i tajemnicami. Miał tego wszystkiego dość. Jego serce rozdarte było na miliony kawałeczków, a nikt nie był w stanie tego zmienić. Nawet ja nie byłam pewna, czy mogłam je chociażby posklejać ze świadomością, iż ono nigdy nie będzie takie samo.
Zawsze mogłam spróbować, dlatego tak właśnie postąpiłam.
Ukucnęłam przy Ashton'ie, przyciągając go do siebie. Objęłam go. Trzymałam w swoich ramionach, szlochającego, a zarazem milczącego chłopaka, co budziło we mnie przerażenie. Nie odwzajemnił mojego uścisku, nie wykonał choćby jednego, małego ruchu. Spojrzałam kątem oka na jego przyjaciół. Nie mieli pojęcia co robić, ani mówić. Nigdy wcześniej nie widzieli Ashton'a w tak fatalnym stanie. Wbito mu nóż w plecy. W dodatku zrobił to Logan, z moją pomocą, gdyż to ja oznajmiłam wszem i wobec, iż jest on mordercą. Czułam się strasznie. Udzielił mi się jego smutek. Poczucie winy nie ustępowało. Moim zamiarem nie było sprawienie bólu chłopakowi, a jednak to zrobiłam. Same chęci przestały się liczyć.
- Zabił mojego ojca - szepnął odsuwając się ode mnie - Zabił go.. - mówił, jakby dopiero teraz to wszystko do niego docierało - Wszystko, co zrobiłem... to jego wina... sukinsyn wykreował mnie na potwora... jestem potworem.. - stwierdzał, uświadamiając sobie samemu błędy.
- Nie jesteś - odpowiedziałam, ujmując jego twarz w dłonie - To on nim jest.
- Ashton... - Michael pochylił się nad swoim przyjacielem - Nie pozwól sobie upaść. Nie załamałeś się wcześniej więc nie załamuj się i teraz - poradził ciemnowłosy.
Calum i Luke podeszli do blondyna. Obaj wzięli jego ręce i przewiesili przez swoje barki, następnie podciągając Ashton'a. Przenieśli go na kanapę, gdzie usiadł wzdychając ciężko. Odwrócił swoją twarz w stronę wybitego okna. Prawdopodobnie zastanawiał się, co później może wydarzyć się w jego życiu. Widząc jego oczy, w których tkwił sam żal poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ścisnęłam jego rękę, dając mu do wiadomości, że nie jest samotny.
- Spójrz na mnie - mruknęłam cicho, czekając aż jego oczy spotkają się z moimi - Jesteśmy tutaj, ja jestem..
Pociągnął mnie za rękę zmuszając do wstania. Z desperacją przyciągnął mnie do siebie tak, że musiałam usiąść na jego kolanach, nie mając innego wyjścia. Nie protestowałam, zachowywałam się jak mała kukiełka albo służąca, robiąc to, co Ashton chciał, bo wiedziałam, że tego właśnie teraz potrzebował. Nie zniósłby odrzucenia. Poza tym brakowało mi jego dotyku. Pojawiła się szansa rekompensaty więc skorzystałam z niej, mając nadzieję, że w minimalnym stopniu ukoję ból blondyna. Poczułam, jak jego ręce oplatają moją talię. Ścisnął materiał mojej koszulki z dużą siłą. Położył głowę na moim barku, chowając twarz w moim ciele. Oddychał głęboko, jakby próbował uspokoić swoje nerwy. Pozwoliłam mu na wyciszenie się.
- Nie zostawiaj mnie, proszę... - usłyszałam cichą prośbę wypowiedzianą przez niego zachrypniętym i pełnym obaw głosem.
- Nie zamierzam - odpowiedziałam prosto do ucha blondyna, gładząc go po głowie.
O niczym innym nie marzyłam, jak o możliwości trzymania go w swoich ramionach. Nie miałam pojęcia, co wydarzy się jutro czy po jutrze. Najważniejszym było dla mnie dobro Ashton'a. Chciałam mówić mu teraz, że będzie dobrze. Będąc przy nim wiedziałam, że tak właśnie będzie. Możliwe, że popełniłam błąd wprowadzając go do swojego serca. Brnęłam w to uczucie, popadając głębiej i głębiej. Ale jakie to miało znaczenie? Uświadomiłam sobie, że jest on osobą przy której wolałabym budzić się rano i zasypiać wieczorami. Nie było więc mowy o odwrocie.
Ashton szybkim ruchem zamknął swój portfel, chowając go do spodni. Oparł swoje dłonie na biodrach, stając naprzeciwko mnie i czekając. W ogóle nie domyślał się, co zamierzam mu powiedzieć. Utrudniał mi sprawę. Patrząc za plecy Ashton'a, widziałam błagalne spojrzenie Michael'a. Jego wyraz twarzy mówił mi "Nie rób tego". Nie wyglądało to na rozkaz, a raczej na prośbę. Wydawało mi się, że miał pojęcie, co za chwilę wydarzy się na oczach wszystkich tu zebranych. Niestety, dłużej nie mogłam ukrywać przed Ashton'em prawdy, a już zwłaszcza nie po tym, przez co ostatnio przeszliśmy. On obiecał mi bezpieczeństwo, z czego się wywiązuje. Dowodem jest chociażby mieszkanie, w którym mam przebywać oraz ochrona. Ponadto otworzył się przede mną, opowiadając o swoim życiu, a także odpowiedział na wszelkie moje pytania. Nie kłamał, obdarzył mnie zaufaniem i wyjawił swoje sekrety. Okłamywanie osoby, która dała mi szanse nie wyszłoby mi na dobre.
- Co masz mi do powiedzenia? - ponaglił unosząc jedną brew.
- Ja... - urwałam.
Zamknęłam usta, tworząc cienką poziomą linię. Nie wiedziałam jak to wyjaśnić, o czym wspomnieć, a co zachować, aby nie rzucić go na głęboką wodę. Chciałam opowiedzieć Ashton'owi wszystko stopniowo, żeby załagodzić ten ból, który za chwilę miał się pojawić.
Byłam żałosna. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że w jakiś sposób uda mi się zmniejszyć to cierpienie? Jego przyjaciel zabił mu tatę. Człowiek z którym imprezował, popełniał przestępstwa i rozmawiał kiedyś codziennie dokonał mordu na jego rodzicu! Dla każdego z nas ojciec jest specjalną osobą w życiu, jak i matka. Niemożliwe jest bycie obojętnym w takiej sprawie.
- Wiem kto zabił twojego ojca... - mruknęłam tak cicho, jak tylko potrafiłam z nadzieją, że Ashton tego nie usłyszy.
Jego dolna warga opadła, co oznaczało, że moje słowa dotarły do jego uszu. Nie spuszczał ze mnie swojego wzroku. Widziałam tą dezorientację w jego oczach. Na pewno nie spodziewał się, że poruszę ten temat. Bo w końcu z jakiego powodu miałam to robić? To nie było w ogóle moim interesem. Gdyby Logan nie uświadomił mnie o swoim czynie, prawdopodobnie nigdy nie wtrąciłabym się w tą sprawę, wiedząc ile Ashton zniósł obelg, przekleństw, oszczerstw i cierpień. Niestety, sytuacja wymagała mojego wtargnięcia. Irwin marszczył co chwila czoło, próbując analizować to, co właśnie usłyszał. Natomiast ja popatrzyłam na podłogę, splatając swoje dłonie. Nerwowo przecierałam palcami po skórze, obawiając się jego reakcji. Nie wiedziałam, co może sobie myśleć, jednak wątpiłam, iż jest to cokolwiek pozytywnego.
- Caitlin... - warknął z wrogością. Nie zadawał pytań. Czekał na moją odpowiedź.
Kątem oka zauważyłam Michael'a kręcącego przecząco głową. Spojrzałam na niego przepraszająco. On nie rozumiał, jak ciężko mi nosząc tą wiadomość w sobie. Nie podzieliłam się tym z nikim innym, jedynie z Cliffordem, który radził sobie doskonale zatrzymując ten sekret dla siebie. Jak to robił? Nie mam pojęcia. Może unikał Ashton'a albo starał się nie rozmawiać z nim o ojcu. Ze mną było inaczej. Nosiłam ogromne brzemię. Mało tego, ciążyła nade mną klątwa lub prześladowało fatum. Różne rzeczy przypominały mi o tajemnicy, którą skrywałam. Czułam, że muszę powiedzieć prawdę.
- To Logan - odparłam na wdechu - Logan zabił twojego ojca, Ashton - przedłużyłam swoją wypowiedzieć wzdychając cicho - Wyznał mi to, kiedy byłam więziona. Liczył, że mnie zabije, a potem ciebie i...
- Niemożliwe - zaprotestował, marszcząc czoło. Miałam wrażenie, że nie uwierzył w moje słowa, jednak gdy próbował skończyć swoją wypowiedź, zmieniłam zdanie. - Tej nocy imprezowaliśmy razem, ja wtedy byłem w... - urwał, ponownie otwierając usta, jakby przypomniał sobie pewien urywek z tamtego feralnego dnia. Cofnął się o kilka kroków. Jego oczy wydawały się takie puste, bez życia. Wypuścił powietrze, jednocześnie rozszerzając oczy prawie do wielkości piłeczek ping-pongowych.
- Nie.. - szepnął - Nie, nie, nie! - wydarł się łapiąc się za głowę. Przypominał paranoika albo osobę, która nagle zobaczyła ducha. Miałam wrażenie, że za moment dostanie zawału. - Nie zrobił tego - wysyczał przez zaciśnięte zęby, wskazując na mnie palcem - Kłamiesz!
- Przepraszam - szepnęłam.
- NIE! - powtórzył podnosząc głos.
Nagle jego oczy stały się ciemne. Piękne piwne tęczówki zmieniły swój kolor na przerażającą czerń. Z rykiem uderzył pięścią w szklany stół. Odłamki szkła rozsypały się po podłodze. Zadrżałam, gdy Ashton podniósł pozostałości stolika, a następnie rzucił nim o białą ścianę pozostawiając na niej czarne rysy.
- Nie mógł mi tego zrobić.. nie.. nie.. nie... - mówił popadając w histerię. Podszedł do nowo zakupionej białej szafki. Złapał za końce drewna, a następnie przewrócił z całą złością, która od niego emanowała. Podniósł doniczkę znajdującą się na parapecie, po czym rzucił nią prosto w okno. Wybił szybę. Impulsywnie zacisnęłam dłoń na swoich ustach, aby stłumić krzyk. Ashton wpadł w istny szał, z którego nie można było go wydostać. Brał do ręki najbliżej leżące niego rzeczy. Unosił je, a później z impetem cisnął w każdą ścianę, która w niektórych miejscach rozpadała się. Przewracał meble, uderzał w podłogę, kopał wszystko, co było tylko możliwe. Krew ściekała po jego dłoniach, ale nawet tego nie zauważał. A może po prostu miał to gdzieś? Tak, to prawidłowa odpowiedź.
Tego właśnie się obawiałam. Utraty Ashton'a, jako człowieka. Zamknął się szczelnie w kuli wypełnionej ciemnością i złą energią. Doprowadzał się do autodestrukcji. Niszczył wszystko, co stanęło mu na drodze, w tym siebie, nieświadomie. Piękne mieszkanie stało się ruderą w przeciągu kilku minut. Nikt nie był w stanie go powstrzymać. Oglądaliśmy dewastację tego miejsca ze strachem. Niepoczytalność Ashton'a sięgnęła ostatniego stopnia.
Ta wiadomość była dla niego szokująca. Jego cały świat legł w gruzach. Mogłam tylko wyobrażać sobie, co czuł w tym momencie. Ocena jego zachowania w tej sytuacji byłaby co najmniej nieodpowiednia. Doskonale rozumiałam jego reakcję. Własna matka odwróciła się od niego, wyjechał z miasta, a potem przez dłuższy czas szukał tego, który zniszczył jego życie mając go praktycznie pod nosem. Na pewno czuł się poniżony. Kilkakrotnie widział się z Logan'em, który nigdy nie wyznał mu, iż dokonał sądu ostatecznego na jego ojcu. Stał tuż obok Fletcher'a nie raz, widząc ten szyderczy uśmiech na jego twarzy, ale nigdy nie wpadł na pomysł, że to on był zdrajcą. Nie obarczał go, nie brał pod uwagę. Pokazał tym swoją naiwność. Dał mu się przechytrzyć.
Michael zawołał swojego przyjaciela, ale w odpowiedzi dostał jedynie kontynuację równania mieszkania z ziemią. Nie dbając o koszty napraw, Ashton robił wszystko, aby tylko rozładować swój gniew. Nic nie miało dla niego większego znaczenia, odkąd dowiedział się, że Logan - człowiek, którego uważał jeszcze kilka miesięcy temu za przyjaciela zabił jego ojca, a później wrobił go w przestępstwo zamykając każdą możliwą dobrą drogę życiową. To dzięki niemu Ashton tułał się po świecie z wyrzutami sumienia, będąc nieszczęśliwą istotą, która nie mogła znaleźć swojego miejsca na planecie.
Domyślałam się, co w tym momencie musiał czuć. Krzyczał, uderzał pięściami w podłogę, rzucał lampą o ścianę, dopóki całkowicie jej nie zepsuł, aczkolwiek nic z tych rzeczy nie potrafiło pozbawić go bólu jaki czuł wewnątrz. Uderzał dalej i dalej, w każde możliwe miejsce z nadzieją, że po pewnym czasie przestanie cierpieć.Słabł, ale fizycznie. Jeśli chodzi o psychikę, działało to na odwrót. Ból stawał się większy, nie do zniesienia.
Pomieszczenie wyglądało niczym po przejściu huraganu, ale Ashton nie przestawał. Był bliski wyrywania sobie włosów, jakby pragnął wyrzucić z siebie słowa, które kilka minut temu wyszły z moich ust. Chciał zapomnieć o tej informacji, przestać myśleć, nie słuchać niczego. Żadna wiadomość nie wstrząsnęła nim tak, jak ta.
Zastygłam w miejscu, przyglądając się temu zdarzeniu. Obserwowałam każde poczynanie Ashton'a, powtarzając sobie w głowie, iż to moja wina i ja muszę to naprawić. Inna możliwość nie istniała. Aczkolwiek próba zrobienia kroku w przód wymagała odwagi, której mi brakowało. Akurat teraz, gdy on mnie potrzebował..
- Calum, zabierz ją - zarządził Michael, wskazując ruchem głowy na mnie.
Szybko wyswobodziłam się uścisku bruneta, gdy ten próbował chwycić mnie za ramię.
- Nigdzie nie idę - sprzeciwiłam się.
- Caitlin, jego stan się pogarsza - próbował przemówić mi do rozumu Hood.
- Nie zostawię go - syknęłam, posyłając przyjacielowi Ashton'a wrogie spojrzenie.
Przełamałam się i ruszyłam w kierunku Irwin'a. Znajdując się przed nim, dotknęłam jego ręki. Towarzyszył mi stres zmieszany ze strachem, ale dodawałam sobie otuchy, powtarzając w głowie, że nie jestem sama. Nic nie może mi się stać. Pomimo całej furii, która władała Ashton'em wierzyłam, że mnie nie skrzywdzi. Skoro nigdy nie zamierzał, nie zrobi tego teraz. Spieprzyłam, fakt, ale potrzebował mnie. Moja obecność tutaj była pewnym obowiązkiem. Słowa, które go zraniły padły z moich ust. Całej sytuacji byłam winna ja.
Nie zostawię go.
A już na pewno nie teraz.
Mówiłam do niego, próbując nawiązać jakiś kontakt. Jego ciało było całe rozgrzane. Pot spływał z jego czoła. Oddychał nierówno, szybko, za szybko. Serce waliło jak oszalałe, zarówno moje jak i blondyna. Chciałam, żeby na mnie spojrzał. Spróbowałabym porozumieć się z nim wzrokowo. Było to trudniejsze, niż myślałam.
- Ashton - powiedziałam z pełną powagą w głosie, który mimo wszystko drżał - Proszę..
Piwne oczy obdarzyły mnie spojrzeniem. Nie widziałam w nich błysku, jak zazwyczaj gdy byliśmy razem - tylko ja i on. Żadnej iskierki, zero uśmiechu. Dreszcze przeszywały mnie od stóp do głów. Chłodny wzrok, który wbijał się w moją twarz zaczął powodować drętwienie moich nóg. Tryskał złością, wściekłością, nienawiścią. Po raz pierwszy obserwował mnie tak, że włosy prawie stawały mi dęba.
Jego duże dłonie zacisnęły się na moich ramionach. Zajęczałam, kiedy sprawił mi ból. Pchnął mnie na ścianę. Ciało Ashton'a stykało się z moim. Zlustrował mnie pogardliwie, jakby czuł do mnie wstręt. Zaparło mi dech w piersiach.
- Wiedziałaś przez tyle czasu i nic mi nie powiedziałaś - zarzucił - Jak mogłaś, Caitlin? Zaufałem ci do cholery! - walnął płaską dłonią w ścianę, krzycząc prosto w moją twarz - Dlaczego?! - pytał.
- Zrobiła to z tego samego powodu, dla którego zabroniłem jej cokolwiek ci mówić! - wtrącił Michael, widząc, że sytuacja staje się coraz bardziej napięta i niebezpieczna - Żeby takie coś nie miało miejsca - wyjaśnił - Żyłeś tą wiadomością, Ashton! Niczego więcej nie oczekiwałeś od życia! W końcu przestałeś, odpuściłeś. Żadne z nas nie chciało, abyś znowu wracał do tego wszystkiego i cierpiał.
- Faktycznie, nie cierpię - zadrwił - Zamierzaliście zachować to w sekrecie kurwa! Przyjaciele tak nie postępują! Są szczerzy do bólu! - wydzierał się, czując urazę. Miał rację, oszukałam go. Michael również, ale nasze intencje były zupełnie inne. Zależało nam jedynie, aby Ash wrócił do życia zamiast wciąż myśleć o przeszłości.
- Zabiję go - huknął - Będzie umierał w męczarniach, a ja będę rozkoszował się jego błaganiem o litość - mówił w złości - Wyrwę każdy organ z jego ciała i przerobię na trofeum! Zakopię skurwiela żywcem!
- Nie - wtrąciłam, a jego ciemne, pełne mroku oczy znów spotkały się z moimi - Nie jesteś taki, Ashton.
- Gówno o mnie wiesz! - krzyknął, uderzając mną drugi raz o pionową płaską powierzchnię niczym piłką. Puścił mnie, gdy krzyknęłam. Zauważyłam czerwone ślady wokół nadgarstków. Przetarłam dłońmi piekące miejsca, nie dowierzając, że to się dzieje. - Jestem potworem, takim samym jak ten szmaciarz! Przestań więc szukać wyjaśnień i nie broń mnie, bo właśnie to jest moje prawdziwe oblicze! Jestem Cieniem, mordercą i zamierzam popełnić kolejną zbrodnię, rozumiesz? Czy mam ci to kurwa przeliterować?
- Opanuj to! - krzyknęłam ze łzami w oczach.
Ashton znowu zacisnął dłonie tym razem na moich ramionach, z większą siłą. Był niczym w hipnozie, z której nie potrafił się wybudzić. Miotał mną. W pewnej chwili, do moich myśli doszło, że nie zawaha się mnie uderzyć.
- Widzę, że chcesz być kolejną na mojej liście - warknął gniewnie, ale nie przeraził mnie. Musiałam uzbroić się w nerwy, gdyż moje przerażenie tylko oznaczałoby jego wygraną. Żywił się strachem, to motywowało go do dalszego upokarzania, a także znęcania się nade mną.
- Ashton, zostaw ją.. - mruknął Calum idąc w naszym kierunku.
- Nie podchodź - rozkazałam zwracając się do przyjaciela Irwin'a, a następnie przeniosłam swój wzrok na blondyna - Spójrz na mnie - poprosiłam - Nie daj się ponosić emocjom, Ashton.
Nasze oczy znowu się spotkały. Twarze zbliżały się do siebie, zmniejszając odległość między nami. Mijały sekundy i minuty, a chłopak toczył zaciętą walkę ze sobą. Widziałam, jak wielką trudność mu to sprawia, ale jeśli udałoby mu się zapanować nad złością, byłby to pierwszy krok do powrotu na dobrą ścieżkę.
Poczułam jak jego uścisk rozluźnia się. Opuścił wzrok ciężko dysząc. Pokonał to. Jego pokaleczone szkłem dłonie z moich ramion przemieściły się na ścianę. Stał przede mną próbując unormować swój oddech. Pragnienie zabijania, wydzierania się i niszczenia zanikało. Patrzył w ziemię z szeroko otwartymi oczami. Po jego czole spływał pot. Zaciskał szczękę co chwilę, jakby miało to w czymś pomóc. Całe ciało blondyna drżało. Jego mięśnie napinały się. Żyły na rękach, które wcześniej pulsowały z niesamowitą szybkością zwolniły swoje tempo.
Jego dłonie zsunęły się ze ściany pozostawiając jedynie ślady krwi. Kołysał się niebezpiecznie, mogąc za moment stracić przytomność. Powieki jego oczu były otwarte jedynie do połowy.
Ręką sięgnął za tył koszulki, gdzie schowaną miał broń. Wyjął ją i odbezpieczył. Pisnęłam, kiedy blondyn przyłożył pistolet do swojej głowy. Podniósł swój wzrok, a wtedy zobaczyłam jego załzawione oczy. Zaciskał wargi próbując powstrzymać płacz. Atak agresji zakończył się, ale przyszedł czas na kolejną fazę. O wiele, wiele gorszą.
- O w mordę - wymsknęło się z ust Michael'a.
Calum gotów do powstrzymania Ashton'a już kierował się w jego stronę. W porę Luke zatrzymał przyjaciela. Mógł pogorszyć sprawę.
- Pamiętasz jak mówiłaś, że jestem słaby? - spytał szeptem - Miałaś rację, jestem kurwa słaby - powiedział obojętnie.
- Nie.. Ashton, nie możesz tego zrobić.. - kręciłam przecząco głową, a łzy spływały po moich policzkach.
- Jestem skończony, rozumiesz? Spieprzył mi życie! Nie mam powodu by tutaj siedzieć i patrzeć jak wszystko nadal się pierdoli! - krzyknął.
- Masz mnie! - odpowiedziałam tak samo głośno, szlochając - Ja jestem tym powodem i chcę nim być!
Blondyn wciąż trzymał broń przy swojej twarzy. Jego palec zaciskał się na spuście. Modliłam się, aby nie wypalił. Towarzyszyła mi cicha nadzieja, że nie ma w nim nabojów. Milczał, dysząc. Patrzył na mnie tak obco i beznamiętnie. Zastanawiał się, czy powinien to zrobić. Przez jego myśli przeplatały się tylko dwa słowa: tak albo nie. My zaś przeżywaliśmy horror. Nikt z nas nie podchodził bliżej, aby nie wystraszyć Ashton'a. Bóg jeden wie, co mógł zrobić, gdy któraś osoba postawiłaby krok do przodu.
- Potrzebujesz mnie tak samo, jak ja ciebie - zacytowałam jego wypowiedź sprzed kilku tygodni, zaciągając nosem.
Po jego policzku spłynęła łza. Na twarzy chłopaka wyraźnie odbijał się smutek. Zdawałam sobie sprawę z tego, że czuł, jakby cały jego świat upadł. Ktoś zadał mu cios, nokautując. Przestał widzieć pozytywy. Przez tą informację skupiał się tylko i wyłącznie na minusach życia.
Pragnęłam dać mu chociaż odrobinę nadziei, wiary. Być powodem, dla którego zostanie na tym świecie, walczyć o tą dobroć skrytą wewnątrz jego ciała. Siedzieć z nim, właśnie teraz w tej chwili, wesprzeć go i pocieszyć, naprawić jako człowieka...
Ashton zamknął oczy, po czym odsunął od swojej głowy pistolet. Puścił go, a narzędzie runęło z hukiem na ziemię. W pewnym momencie on sam padł na kolana, otwierając oczy. Wyglądał na zmęczonego.
Wszystkim.
Zbłądzeniem, popełnianiem zbrodni, niewiedzą, bólem, cierpieniem, oszustwami i tajemnicami. Miał tego wszystkiego dość. Jego serce rozdarte było na miliony kawałeczków, a nikt nie był w stanie tego zmienić. Nawet ja nie byłam pewna, czy mogłam je chociażby posklejać ze świadomością, iż ono nigdy nie będzie takie samo.
Zawsze mogłam spróbować, dlatego tak właśnie postąpiłam.
Ukucnęłam przy Ashton'ie, przyciągając go do siebie. Objęłam go. Trzymałam w swoich ramionach, szlochającego, a zarazem milczącego chłopaka, co budziło we mnie przerażenie. Nie odwzajemnił mojego uścisku, nie wykonał choćby jednego, małego ruchu. Spojrzałam kątem oka na jego przyjaciół. Nie mieli pojęcia co robić, ani mówić. Nigdy wcześniej nie widzieli Ashton'a w tak fatalnym stanie. Wbito mu nóż w plecy. W dodatku zrobił to Logan, z moją pomocą, gdyż to ja oznajmiłam wszem i wobec, iż jest on mordercą. Czułam się strasznie. Udzielił mi się jego smutek. Poczucie winy nie ustępowało. Moim zamiarem nie było sprawienie bólu chłopakowi, a jednak to zrobiłam. Same chęci przestały się liczyć.
- Zabił mojego ojca - szepnął odsuwając się ode mnie - Zabił go.. - mówił, jakby dopiero teraz to wszystko do niego docierało - Wszystko, co zrobiłem... to jego wina... sukinsyn wykreował mnie na potwora... jestem potworem.. - stwierdzał, uświadamiając sobie samemu błędy.
- Nie jesteś - odpowiedziałam, ujmując jego twarz w dłonie - To on nim jest.
- Ashton... - Michael pochylił się nad swoim przyjacielem - Nie pozwól sobie upaść. Nie załamałeś się wcześniej więc nie załamuj się i teraz - poradził ciemnowłosy.
Calum i Luke podeszli do blondyna. Obaj wzięli jego ręce i przewiesili przez swoje barki, następnie podciągając Ashton'a. Przenieśli go na kanapę, gdzie usiadł wzdychając ciężko. Odwrócił swoją twarz w stronę wybitego okna. Prawdopodobnie zastanawiał się, co później może wydarzyć się w jego życiu. Widząc jego oczy, w których tkwił sam żal poczułam nieprzyjemne ukłucie w sercu. Ścisnęłam jego rękę, dając mu do wiadomości, że nie jest samotny.
- Spójrz na mnie - mruknęłam cicho, czekając aż jego oczy spotkają się z moimi - Jesteśmy tutaj, ja jestem..
Pociągnął mnie za rękę zmuszając do wstania. Z desperacją przyciągnął mnie do siebie tak, że musiałam usiąść na jego kolanach, nie mając innego wyjścia. Nie protestowałam, zachowywałam się jak mała kukiełka albo służąca, robiąc to, co Ashton chciał, bo wiedziałam, że tego właśnie teraz potrzebował. Nie zniósłby odrzucenia. Poza tym brakowało mi jego dotyku. Pojawiła się szansa rekompensaty więc skorzystałam z niej, mając nadzieję, że w minimalnym stopniu ukoję ból blondyna. Poczułam, jak jego ręce oplatają moją talię. Ścisnął materiał mojej koszulki z dużą siłą. Położył głowę na moim barku, chowając twarz w moim ciele. Oddychał głęboko, jakby próbował uspokoić swoje nerwy. Pozwoliłam mu na wyciszenie się.
- Nie zostawiaj mnie, proszę... - usłyszałam cichą prośbę wypowiedzianą przez niego zachrypniętym i pełnym obaw głosem.
- Nie zamierzam - odpowiedziałam prosto do ucha blondyna, gładząc go po głowie.
O niczym innym nie marzyłam, jak o możliwości trzymania go w swoich ramionach. Nie miałam pojęcia, co wydarzy się jutro czy po jutrze. Najważniejszym było dla mnie dobro Ashton'a. Chciałam mówić mu teraz, że będzie dobrze. Będąc przy nim wiedziałam, że tak właśnie będzie. Możliwe, że popełniłam błąd wprowadzając go do swojego serca. Brnęłam w to uczucie, popadając głębiej i głębiej. Ale jakie to miało znaczenie? Uświadomiłam sobie, że jest on osobą przy której wolałabym budzić się rano i zasypiać wieczorami. Nie było więc mowy o odwrocie.
_______________________________________
Yay, yay, jestem kopnięta bo dodaję rozdział o 2 w nocy. Lubię robić Wam niespodzianki.
Widzicie? Tak to funkcjonuje, znaczy.. ja tak funkcjonuje. Zero pytań "Kiedy rozdział", full motywujących komentarzy i pik pik pach pach wena jest.
3 rozdziały i koniec Cienia wooohooooooooooooooooooooooooooooooooooooo! Excited? I am.
Płakałam jak pisałam ten rozdział, bo.. Ashton... tak bardzo mi go szkoda.
Yay, yay, jestem kopnięta bo dodaję rozdział o 2 w nocy. Lubię robić Wam niespodzianki.
Widzicie? Tak to funkcjonuje, znaczy.. ja tak funkcjonuje. Zero pytań "Kiedy rozdział", full motywujących komentarzy i pik pik pach pach wena jest.
3 rozdziały i koniec Cienia wooohooooooooooooooooooooooooooooooooooooo! Excited? I am.
Płakałam jak pisałam ten rozdział, bo.. Ashton... tak bardzo mi go szkoda.
*Mogą pojawić się błędy, bo jest noc, a ja niestety cierpię na zmęczenie łamane na bezsenność. Końcówka może być najbardziej spierdolona, albo tak od połowy, bo już ledwo sprawdzałam za drugim razem.
Obiecuję, że nie będę spieprzać tak drugiej części! Będę bardziej wszystko kontrolować, dbać i w ogóle.
SZUKAM KOGOŚ KTO BIEGLE WŁADA J. ANGIELSKIM (Chodzi o tłumaczenie tekstu z polskiego na angielski) Pilnieeeee. Pisać na twitter @perfcalvm albo e-mail paulineszek@op.pl Z góry dziękuję.
Przypominam o spotkaniu 12 lipca, kolumna zygmusia, godzina 16.00 od strony schodów przy tunelu na dole.
Czy coś jeszcze...
Nic, poza tym, że Was kocham!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nic, poza tym, że Was kocham!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!