środa, 14 marca 2018

Rozdział 30


Zmierzchało już, a dom, w którym wcześniej Addelaine spotkała się z Seanem, nie wydawał się być już nawet w kilku procentach przyjaznym wizualnie. Nocą samo centrum miasta Adelaide nie budziło poczucia bezpieczeństwa czy spokoju. Straszna chata była położona w dzielnicy, w której wieczorami żaden bezdomny nie chciał spać na ulicy, a którą młodzież nie zamierzała się przechadzać.
Czwórka odważnych ochotników stanęła przed budynkiem w równym rzędzie, przyglądając się drzwiom oraz oknom. Szyby były brudne, z trudem można były ujrzeć, co kryje się wewnątrz upiornego domu. Ale to nie wydawało się zaskakujące. W końcu Sean nie chciał, by ktokolwiek widział, co dzieje się w środku.
Ashton postawił pierwszy krok do przodu, a za nim podążył Calum, później Michael. Addelaine wahała się chwilę, ale pobiegła za nimi w obawie, że zostanie na zewnątrz sama z ochroną, która również im towarzyszyła. Bez nich nie otrzymaliby zgody na jakikolwiek wyjazd, a zwłaszcza w takie miejsce.
Irwin otworzył drzwi i podążył korytarzem, bacznie obserwując każdy detal pomieszczenia. Było to straszne miejsce, które stało się jeszcze bardziej niepokojące, gdy z każdego pokoju zaczęła rozbrzmiewać muzyka. Znowu.
Na ramionach Levinson pojawiły się dreszcze, co zauważył Michael. Przystanął i gestem dłoni zachęcił adwokatkę o pójście przodem, przed nim, by zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Brunetka podziękowała nieśmiałym uśmiechem i podążyła za Calumem, wolnym krokiem.
W zasięgu wzroku nie było żadnej żywej duszy poza nimi. Tylko cisza i mrok. Ashton i Calum skradali się powoli w taki sposób, by nawet nie było słychać ich kroków. Addelaine była zdumiona ich zwinnością, sprytem i opanowaniem. Co kilka sekund słyszała krótkie „cśśś..” skierowane w swoją stronę, gdy za mocno tupała szpilkami w podłogę lub zatrzymanie ręką, kiedy wyczuwali pułapkę.
Kiedy dotarli do wejścia salonu, Irwin nie przechodząc do pokoju, wychylił tylko rękę i przesunął dłonią po ścianie w celu odnalezienia włącznika światła. Gdy mu się to udało, oświetlenie uruchomiło się i nastała jasność, ukazując cały dom.
Od wizyty adwokatki nic się nie zmieniło. Meble oraz ich ułożenie było takie samo. Zupełnie, jakby Sean wyszedł i nie pozostawił nic po sobie.
- Poszło nam za łatwo – burknął Calum, zdając się być rozczarowanym.
- Niemożliwe, że nas się nie spodziewał –
- Dajcie spokój – rzuciła poirytowana czekaniem i zastanawianiem się – Poszedł sobie, a my mamy czas, żeby trochę poszperać i nie zamierzam tego marnować.
Addelaine ruszyła do salonu, aby sprawdzić miejsce, z którego wcześniej rozmawiał z nią Sean. W momencie przekroczenia przejścia, każde z nich usłyszało krótki dźwięk przypominający naciąganie linki, a później świst.
- Cholera – wyrwało się z ust Ashtona – Levinson!
Najbliżej stojący kobiety, Michael rzucił się na nią i całą swoją siłą popchnął na podłogę. Dało się usłyszeć cichy wystrzał, a następnie dłuższy krzyk i huk. Clifford i Levinson padli na ziemię, jednak stało się to o sekundę za późno. Mały pocisk przetarł mocno ramię ciemnowłosego, tworząc krwawiącą ranę.
Michael syknął z bólu. Calum ukląkł przy przyjacielu, żeby sprawdzić skaleczenie, natomiast Addelaine podniosła się do pozycji siedzącej i szybko wzrokiem odszukała lokalizację wystrzału. Niewielki pistolet był zamontowany przy końcu ściany, a w przejściu przyczepiona była nitka, która naciągała spust broni. Łatwe, ale skuteczne.
Levinson oddychała szybko i nieregularnie. Przeżyła szok. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotykała się z takimi zagraniami. Siedziała i wgapiała się w pistolet, odgarnąwszy włosy z czoła i trzymając się za głowę. Zastanawiała się, czy rzeczywiście się dzieje.
- To zabrzmi dość kontrowersyjnie, ale poszło wam całkiem nieźle – skomentował Ashton – Przynajmniej nie udało mu się was zabić na samym wstępie.
Adwokatka spiorunowała swojego klienta spojrzeniem.
- W porządku? – spytał Michael, z trudem podnosząc się z podłogi.
- To chyba ja powinnam zapytać o to ciebie – odparła – Dziękuję.
Irwin w międzyczasie rozglądał się po pomieszczeniu. Rozpoczął od sufitu, by sprawdzić, czy przypadkiem nie czeka na nich więcej niespodzianek. Później zaś zaczął szukać źródła rozbrzmiewającej muzyki. Gdy tylko je odnalazł, od razu wyłączył dźwięk. Miał dość tego „budowania klimatu”. Następnie zaczął przeszukiwać półki oraz szafy.
- Nawet go tutaj nie było… - powiedział cicho Ashton.
- Co? – cała trójka zawołała jednocześnie.
Irwin jeszcze raz spojrzał na sufit. Tym razem dostrzegł coś, co podejrzewał od samego początku. Podbiegł do przeciwnej ściany i przysunął do niej krzesło stojące w roku. Zdjął mieszczącą się na samej górze kratkę, a z wnętrza dziury wyciągnął małe urządzenie i pokazał je reszcie.
- To był pieprzony hologram – oświadczył swoim towarzyszom.
- Nie… nie… nie możliwe.. – wydukała co raz bardziej zaskoczona Addelaine.
- Wow – wydusił z siebie Hood, po czym zwrócił się do brunetki – Teraz to jestem przekonany, że ty nawet podstawówki nie zdałaś, bo spostrzegawczości i logicznego myślenia to ci bardzo brakuje.
Irwin i Clifford wywrócili oczami, słysząc podsumowanie kolegi.
- Rozejrzyjcie się na górze, poszukajcie bandaży lub jakichkolwiek opatrunków dla naszego bohatera – poprosił dwójkę – My zajmiemy się dolną częścią. Tylko OSTROŻNIE.
Addelaine wstała i ruszyła po schodach w górę, ignorując swojego towarzysza, którego wyznaczył jej sam Irwin. Tym razem była bardziej rozważna w swoich ruchach i zanim weszła do jakiegokolwiek pokoju, upewniała się, że jest to bezpieczne. Calum zaś postanowił się rozdzielić i pozostawił dla siebie resztę pomieszczeń, do których adwokatka nie zaglądała.
Levinson trafiła do dziecięcego pokoju, pełnego zabawek i fotografii. Do głowy przyszedł jej nawet pomysł, że jest to rodzinny dom Seana, ale to również mogło stanowić zagrywkę przestępcy, która miała na celu ich zmylić. Przeglądała każdą rzecz dokładnie, ale traktowała je z dystansem.
Niespodziewanie, usłyszała głośne wyzwiska rzucane przez Caluma, w drugim pokoju. Rzuciła wszystkie oglądane rzeczy i pokierowała się do drugiego pomieszczenia, tym razem patrząc pod nogi, a także przed siebie. Hood przebywał w sypialni, gdzie znajdowało się łóżko, jedna szafa z lustrem, komoda i kilka obrazów wiszących na ścianach. Całość została utrzymana w starodawnym stylu – meble były w kolorach jasnego drewna, kołdra schowana w kwiatowej pościeli, a okna zakryte białymi firankami na wzór chaftu. Panele były stare, skrzypiały.
- Co się stało? – zapytała Levinson, a wtedy Hood odwrócił się.
- Addelaine, musimy wyjść – oznajmił stanowczo.
Jego twarz przybrała poważny wyraz. Dłoń oplótł wokół jej nadgarstka i już miał podążać do drzwi, gdy kobieta wyszarpnęła się spod uścisku i przystanęła, patrząc na niego pytająco. Zmarszczyła brwi i czekała na wyjaśnienia.
- Dlaczego? – spytała zdziwiona – Mówiłeś już Ashtonowi i Michaelowi?
- Tu chodzi o nas – wydukał, zaciskając dłoń w pięść.
- O nas?
- Tak. Muszę ci coś pokazać. – odparł krótko, nie wdając się w głębsze szczegóły.
- Co takiego? – dopytywała wciąż nie rozumiejąc – Teraz?
- Proszę cię – powiedział bezradnie – Po prostu ze mną chodź.
Hood ponownie sięgął po jej rękę. Cały drżał.
Addelaine obserwowała roztrzęsionego mężczyznę. W jego pięści spostrzegła białe kawałki papieru. Wyszarpnęła ponownie dłoń i tym razem złapała jego, by sprawdzić co przed nią ukrywa. Bez zbędnego sprzeczania się pokazał jej swoje znalezisko. Addelaine patrzyła na prostokątną kartę „Asa” z talii, na którym wymalowana była trupia czaszka. Momentalnie puściła ją, całkowicie wystraszona.
- Co to ma znaczyć?! – wrzasnęła.
- Jeśli nie pójdziesz ze mną, ona zginie – wyznał, a w jego głosie dało się wyczuć błaganie oraz desperację.
Levinson westchnęła ciężko i oparła się o komodę, szukając rozwiązania z tej chorej sytuacji. Doskonale wiedziała, że chodziło o Mali. To był właśnie As, którego Sean trzymał w swoim rękawie. Spodziewał się wszystkiego. Przyjazdu i pretensji Addelaine do Ashtona, ich rozejmu i powrotu do tego miejsca. Każdą rzecz przewidział, a w dodatku odpowiednio zaplanował. Pytanie pozostawało tylko jedno – po co? W jakim celu to zrobił? Do czego dążył? Domyślała się jednak, że odpowiedź skrywał właśnie Calum, dlatego zgodziła się wykonać to zadanie. Ciekawość była silniejsza.
- W porządku – powiedziała, chociaż te słowa z trudem wyszły z jej ust – Jak wyjdziemy niezauważeni? – zapytała.
- Na górze jest drugie wyjście – wytłumaczył, po czym dodał, zanim Addelaine zdążyła pomyśleć o czymś nieodpowiednim – Dostalem instrukcję.
Nie tracąc czasu, szybko uciekli z domu wyjściem opisanym w na tylnej stronie karty. Zeszli po schodach umiejscowionych na zewnątrz budynku, a potem opuścili teren posiadłości od tylnej strony, idąc następnie w stronę dużego placu, który znajdował się w samym centrum miasta. Czym prędzej zamówili taksówkę. Addelaine zajęła miejsce pasażera z tyłu, a Calum usiadł obok kierowcy, podając mu adres. Robił to dosyć dyskretnie.
- Dokąd jedziemy? – spytała, kiedy nie usłyszała nazwy miejsca, ani ulicy.
- Nie mogę ci powiedzieć, dopóki nie będziemy na miejscu – odpowiedział Hood i były to ostatnie jego słowa, do końca ich podróży.
Jechali około godziny, wyjeżdżając na zupełne obrzeża miasta. Addelaine czuła się, jakby została porwana. Co chwila zerkała w telefon, na który wydzwaniał raz Ashton, a raz Michael. W pewnym momencie wyłączyła komórkę w obawie, że ją namierzą i podążą za nimi, co zapewne zepsuło plany Seana. Z drugiej strony bała się, co może ją spotkać, jeśli jednak nie powiadomi mężczyzn. Calum zrobiłby wszystko dla siostry, którą dopiero odnalazł. Dlaczego więc miałby nie zabić adwokatki, by uratować Mali?
Wreszcie taksówka zatrzymała się. Addelaine wysiadła tuż po tym, gdy Calum zapłacił za przejazd. Zaskoczył ją widok, który ujrzała po wyjściu z auta.
- Dlaczego tutaj jesteśmy? – zapytała zdziwiona przybyciem akurat w to miejsce – Calum? – zwróciła się do mężczyzny.
Calum milczał. Wzrok wbił w ziemię, a na jego twarzy widać było wyraźnie smutek oraz wstyd zmieszany ze strachem. Brał głęboki wdech za wdechem, wpuszczając chłodne powietrze do swoich płuc. Ręce trzymał w kieszeniach spodni i delikatnie kręcił górną częścią ciała, jakby miało mu to pomóc w odstresowaniu. Czekał, aż taksówkarz odjedzie i zostaną sami, by móc wyznać, co się dzieje.
Kiedy wóz ruszył, Levinson ponagliła mężczyznę.
- Calum, co było twoim zadaniem? – spytała po raz kolejny, a wtedy ciemnowłosy uniósł głowę i spojrzał na nią.
- Miałem pokazać ci, gdzie jest Caitlin – wypowiedział z trudem słowa.
Addelaine otworzyła usta, by już coś powiedzieć, ale zamiast tego rozejrzała się po okolicy w nadziei, że źle odebrała jego sugestie. Odszukała znak na drodze, który wskazałby jej miejscowość, w której się znajdują. Potrzebowała się upewnić, a gdy to zrobiła, wydusiła z siebie tylko:
- Mój Boże…

piątek, 2 marca 2018

Rozdział 29

Addelaine wróciła do budynku, w kurtce skrywając broń. Przechadzający się po korytarzu ochroniarze patrzyli na nią podejrzliwym wzrokiem, ale nie przez ukryty pistolet, a ilość rozmazanego makijażu i zabójcze spojrzenie. Nie spodziewali się jednak, że za tym może stać coś zupełnie gorszego niż złamane serce czy zwykłe niepowodzenie. Mijali ją więc wzrokiem i maszerowali dalej, jak gdyby nic nie mogło się wydarzyć.

Chociaż w planach adwokatki było co innego.

Tym razem zapukała do drzwi pokoju Ashtona, cierpliwie czekając aż otworzy. Minęły może trzy sekundy, zanim mężczyzna dotarł do wejścia i pociągnął za klamkę. W tym samym momencie Addelaine przestała kryć się ze swoimi zamiarami. Wyciągnęła z kieszeni niewielki rewolwer i wyprostowała rękę, celując na wprost swojego klienta. Ze skupieniem i nienawiścią patrzyła na niego, idąc w przód i prawie naciskając lufą w jego klatkę piersiową. Blondyn widząc jej determinację i oszołomienie, zdołał jedynie otworzyć usta, a później wycofywać się do środka. Uniósł ręce, cały czas obserwując jej ruchy, by przy nadarzającej się okazji, odzyskać kontrolę nad wydarzeniami. Niestety, szczęście mu nie dopisywało, bo nie dostrzegał żadnego wyjścia z obecnej sytuacji.

- Addelaine, pozwól mi wytłumaczyć - próbował się uratować wyjaśnieniami Ashton, a jednocześnie przemówić kobiecie do rozumu.

- Zabiłeś go - powtarzała Levinson - Zabiłeś...

W tej samej chwili, do pokoju wszedł Calum w towarzystwie Michaela, którzy natychmiast zatrzymali się na widok Addelaine celującej bronią w Ashtona. Kobieta widząc towarzystwo momentalnie zmieniła obiekt swojego celu na dwóch mężczyzn, ale później znów zwróciła się ku Ashtonowi i na nim zatrzymała się w celu wymierzenia pocisku.

- Wow, wow, wow - jak zwykle Hood wtrącił się do rozmowy - Ty jesteś naprawdę szalona - rzucił ze zdumieniem - Kiedy myślałem, że już dotarłem do samego dna twojego szaleństwa, to nagle okazuje się, że jest jeszcze jakiś pieprzony, podziemny garaż!

- Zamknij się - warknęła Levinson - Kolejny samolubny palant. Nie obchodzi cię nic, ani nikt poza samym sobą.

- Nieprawda! - oburzył się Calum - Gdybym miał psa, to by mnie obchodził. Teraz obchodzi mnie ta zabawka w twojej ręce, którą lepiej zostaw, bo jeszcze się skaleczysz.

- Skaleczyła to się twoja siostra, która okłamywała mnie przez kilka cholernych lat!

- Odpieprz się od mojej siostry! 

Calum wystąpił z szeregu, grożąc palcem wskazującym Addelaine. Jego oczy pociemniały na wspomnienie o Mali, a żyły na szyi stały się wyraźniejsze. Siostra była jego najczulszym punktem i kiedy brunetka przekroczyła granicę, o której nie wiedziała, wpakowała się w tarapaty, z których musiał ratować ją Michael. Stanął przed Calumem, oddzielając drogę do Addelaine i wyciągnął przed niego płaską dłoń, budując odległość. 

- Uspokójcie się - próbował wyjść obronną ręką z sytuacji Michael.

- Nie! - wrzasnęła Levinson, spoglądając na Irwina - To on jest winny śmierci mojego brata! - wskazała na blondyna - Przez dziesięć lat szukałam złej osoby!

- Połowa osób zapisanych w tych dokumentach to ludzie kompletnie dla Ashtona obcy! - Clifford argumentował - Wpisani zostali tylko po to, by go pogrążyć bardziej i dać mu większą karę.

- W przypadku jej brata, to było co innego - burknął Irwin, spuszczając wzrok i tym samym pogrążając się bardziej. 

Addelaine powoli odchodziła od zmysłów. Kiedy Ashton praktycznie wyznał, że miał coś wspólnego ze śmiercią jej brata, coś w niej pękło. I mimo że Irwin miał świadomość, że kobieta jest w rozsypce i obecnie stąpa po cienkim lodzie, to w pewnym sensie rozumiał jej zachowanie. Też odchodził od zmysłów, chcąc odnaleźć Caitlin. Również żył z poczuciem winy oraz myślami, że coś mógł zrobić inaczej. Tkwił także w niewiedzy, ciągle szukając odpowiedzi na pewne pytania. Wiele rzeczy różniło jego i Addelaine, jednak tęsknota, miłość i desperacja było tym, co ich łączyło. Dlatego uznał, że ona zasługuje na wyjaśnienia. Chciał jej dać tyle, ile mógł. Ponieważ czuł, że tego nauczyła i oczekiwała od niego Caitlin. Uczucie współczucia i chęci pomocy sprawiały, że był człowiekiem. A tym od dziesięciu lat chciał się dla niej stać. Zwykłym człowiekiem.

Mężczyzna usiadł na kanapie i zaczął przeczesywać swoje włosy, zastanawiając się, co mógłby powiedzieć i w jaki sposób to zrobić, by zmniejszyć cierpienie Levinson. Nie przejmował się wycelowanym i załadowanym pistoletem, który trzymała w ręku. Był przekonany, że nie wystrzeli, z tego względu poświęcał swój czas na przemyślenie strategii opowieści tych tragicznych wydarzeń. Pech sprawił, że ta historia nie była mu obca. Sean przypomniał mu o niej, a jednocześnie ujawnił swoje zamiary. Za wszelką cenę chciał przeciwstawić Addelaine przeciwko niemu, żeby raz na zawsze zamknęła go za kratkami. Tym samym dał do zrozumienia, że adwokatka jest nie małym zagrożeniem, skoro próbował przekonać ją do siebie.

- Opowiedz - warknęła, ale gdy blondyn odpowiedział jej milczeniem, podniosła głos - Gadaj!

- Zginął w ciemnej uliczce - wyznał Ashton, zbierając się na odwagę by spojrzeć jej w oczy - Nie wiem dlaczego, ani po co, ale zastrzelono go - rozłożył ręce, po czym wstał - Ja tego nie zrobiłem, Addelaine. Ja to po prostu widziałem.

Calum i Michael obserwowali z boku rozmowę ich dwojga, również obmyślając plan ratunku swojego przyjaciela. Zastanawiali się, czy Addelaine jest na tyle odważna, by zabić lub zranić człowieka bronią. Nękało ich również pytanie, czy Ashton jest w stanie przekonać ją swoją wersją.

Levinson zacisnęła usta i wgapiała się w Ashtona. Z całej siły walczyła ze sobą, aby nie odpuścić. Nie mogła dopuścić do siebie emocji, które ją przytłaczały, a on nie miał prawa zbijać tej twardej skorupy, którą sama stworzyła i w której żyła. Fletcher naruszył ranę, której nie była w stanie zagoić. A kiedy zaczęła otrzymywać pewne domysły i odpowiedzi, potrzebowała więcej i więcej i jeszcze więcej, by zaspokoić ból jaki jej towarzyszył. 

- Tej nocy poznałem Caitlin. Ona z pewnością pamięta równie dobrze te wydarzenia tak jak ja. Przez to morderstwo o mało nie zginęła. Ale nic nie działo się z moich rąk, ani Seana... - kontynuował opowieść.

- Kłamiesz - Addelaine starała się stłumić łzy - Kto inny mógłby to zrobić?

- Jego brat, Logan - oświadczył, po czym starał się mówić do niej ze spokojem, widząc, że tylko to działa - Sean próbuje mnie wrobić, dlatego wziął dokumenty. Miesza ci w głowie, żeby pociągnąć mnie na dno.

Po policzkach Addelaine płynęły łzy. Całe jej ciało drżało. Kobieta była na skraju wytrzymania. Nic przez dziesięć lat nie wykańczało jej psychicznie, jak historia śmierci jej brata i chęć skrzywdzenia winowajcy. To stało się jej obsesją, hobby, pasją, która doprowadzała ją do szaleństwa i obłędu. Za wszelką cenę chciała dorwać człowieka, który jak teraz się okazywało... już od dawna leżał w grobie. I nie odczuła przez to żadnej ulgi, czy wolności. Miała wrażenie, że spadł na nią jeszcze większy ciężar, jakiego w dodatku nie była już w stanie unieść.

W pewnym momencie z jej rąk wypadł pistolet i uderzył o podłogę. Po chwili Addelaine również runęła na kolana, zalewając się łzami i głośno szlochając. Przechodziła przez załamanie. Po raz pierwszy pokazała prawdziwą siebie - kruchą, słabą, delikatną. Wyszła ze skorupy ostrej, pewnej siebie i bezczelnej kobiety, ukazując swoje cierpienie ludziom, którym w życiu nie zdecydowałaby się zwierzać ze swoich problemów. Ale tego już było za dużo.

Ashton ukląkł tuż obok brunetki.

- Wiem, że to boli - szepnął, kładąc dłoń na jej ramieniu - Rozumiem twój ból, Addelaine. 

Jednak to nie było wystarczające pocieszenie i Ashton o tym wiedział. Kiedyś nie był typem człowieka, który potrafił wesprzeć czy okazać emocje. Więzienie go zmieniło. Caitlin go zmieniła. Domyślił się, co powinien zrobić.

Ashton przestał mówić. Po prostu przycisnął Addelaine do siebie i tulił z całej siły, głaskając ją dłonią po włosach. Nasuwało mu się na myśl czasem, żeby coś powiedzieć, a nawet zażartować, że Fletcherowie mają takie zagrania w genach, bo przecież sam Logan zabił jego ojca i chciał obrócić to przeciwko Irwinowi, ale to nie było na miejscu. Jedyną rzeczą, jakiej Addelaine potrzebowała w tej chwili, był po prostu on. Obejmujący, wysłuchujący przyjaciel, któremu może wypłakać się w ramię; którego jej brakowało. Przez tyle lat skrywała w sobie tak wiele bólu, nienawiści i goryczy, że to ją wyniszczyło. Musiała w końcu wyrzucić to z siebie, by znów o własnych siłach wstać i walczyć. Zwłaszcza, że teraz nie była sama. Miała również jego - zdeterminowanego, pragnącego zemsty i gotowego do odwetu Ashtona Cienia Irwina.

- Wypłacz się, Addelaine – powiedział cicho do jej ucha – Teraz możesz to zrobić, poświęć na to tyle czasu, ile tylko zechcesz – muskał dłonią jej plecy, kiedy wylewała z siebie całą złość.

- Nie mogłam nic zrobić, nawet się pożegnać – wyznała, płacząc – Dopiero zaczynałam studia prawnicze i byłam poza miastem. – żaliła się - Nigdy sobie nie wybaczę tego wyjazdu. Popełniłam największy błąd swojego życia. Powinnam widzieć, że otacza się w złym środowisku, pomóc mu, a ja...

- Addelaine, przestań - powiedział ostro Ashton, kładąc dłonie na jej policzkach i unosząc jej twarz, by spojrzała mu w oczy - Po prostu przestań. Jesteś dobra. Może cholerny z ciebie wrzód na tyłku, ale jesteś dobrą osobą. Robiłaś i robisz wszystko, co w twojej mocy.

- Nie potrafię już nikomu zaufać - powiedziała ze wstydem - Czuję się taka zagubiona...

- Wiem, ale postaraj się zaufać nam - poprosił Ashton - Trzymajmy się razem i przede wszystkim bądźmy ze sobą szczerzy. Pomożemy sobie nawzajem. W porządku? - ponownie objął kobietę, pozwalając jej poczuć ciepło, troskę i chociaż chwilowy spokój. 

- Oh, boże.. chyba my nie musimy dawać jej kolejnych uścisków, prawda? - spytał Calum z nadzieją, na przyznanie mu racji, jednak spotkał się jedynie z piorunującym spojrzeniem Ashtona.

- Musicie to przygotować się do wyjścia - nakazał - Pojedziemy do miejsca, w którym spotkałaś się z Seanem.

- Co? - spytała Levinson.

- Co? - powtórzył Calum.

- CO!? - krzyknął w końcu Michael - Oszalałeś?

- Musimy tam iść - oświadczył Irwin - Nie bez powodu Fletcher zaciągnął tam moją adwokatkę i wrobił mnie w kolejne zabójstwo. To zbyt publiczne miejsce. Mogą być tam ciekawe wskazówki, które pozwolą nam znaleźć Caitlin.

- Ale jest wieczór.

- Jeszcze lepiej - rzucił obojętnie Calum.

Poirytowany Hood zabrał z fotela swoją czarną kurtkę i ruszył w stronę wyjścia. Za nim pognał Michael, a później z podłogi wstał Ashton i pociągnął Addelaine za sobą, jak gdyby nigdy nic. Irwin zabrał z dłoni adwokatki kluczyki do samochodu, nawet nie rozpoczynając dyskusji na temat dzisiejszego kierowcy. Levinson nie protestowała, chociaż nie potrafiła ukryć lekkiego zaskoczenia niespodziewanym obrotem spraw. Ashton w jednej chwili pozwalał się jej wypłakiwać do ramienia, ale gdy tylko pomyślał o Caitlin, zapomniał o tym, jak się czuje. Nie miała ochoty nawet tam znowu jechać i spotykać się z Seanem. Pchała ją jedynie do tego zemsta, szczera nienawiść i pewność siebie przy takim towarzystwie, z jakim miała się pojawić. Ale nie chciała robić tego teraz, już, w tej chwili, kiedy nawet jeszcze nie otrząsnęła się z prawdy, którą poznała. Myślała tylko o tym, by zacząć być w końcu pieprzoną przez coś innego niż życie, bo była na skraju wykończenia. Jednak nie mówiła o tym głośno, bo znając poczucie humoru panów, któryś z nich uznałby to za sugestię.

- Słuchajcie.. wiem, że zamierzamy włamać się do domu przestępcy i to w dobrej wierze, ale... to chyba nadal włamanie? - spytała z lekkim niezadowoleniem.

- Właściwie to masz rację - przyznał Calum mając nadzieję, że Ashton również przytaknie na spostrzeżenie adwokatki.

- Dlatego właśnie, jak nas złapią to ty jesteś głucha, oni ślepi, a ja nie znam angielskiego - odparł Irwin, po czym zasiadł za kierownicą samochodu i uruchomił silnik.

Obserwatorzy

Szablon
Fantazja
zxvzxvz