Rzuciłam ścierkę o blat baru, po czym oparłam na nim swoje
łokcie podpierając głowę dłońmi. Ledwo żyłam. Byłam zmęczona, niewyspana, wręcz
wściekła. Moje ręce wciąż się trzęsły z braku sił, a powieki powolnie
opadały w dół wędrując po chwili w górę, kiedy tylko usłyszałam silniejszy
dźwięk. Wysunęłam prawą dłoń spod brody zakręcając palcami o końcówki włosów.
Złapałam za nie pełną ręką dokładnie im się przyglądając. Zdecydowanie towarzyszyło mi znudzenie.
- Hej, Cait w porządku? – George przysunął się do mnie
szturchając swoim ramieniem o moje. Od razu ocknęłam się z mojego chwilowego zamyślenia i spojrzałam na
bruneta, który wyraźnie zaniepokoił się moim dzisiejszym stanem. – Wyglądasz jak śmierć – stwierdził z
powagą przyglądając mi się dokładniej.
- Em, nieprzespana noc, mam problemy ze snem. – urwałam
wymyślając na poczekaniu. Chłopak chciał sprawdzić moją temperaturę, jednak nie pozwoliłam mu na to, gdyż nie było to konieczne, w końcu
nie byłam chora. W prawdzie również nie okłamałam go swoją odpowiedzią. No może
w połowie, ale przecież nie powiem mu, że jakiś psychopata nękający mnie od
kilku miesięcy wczoraj włamał się do mojego domu, nieprawdaż?
Sięgnęłam po szmatkę składając ją kilkakrotnie w mniejszy
kwadrat. Obróciłam kawałek materiału w ręku po czym uderzyłam o blat i płynnymi
ruchami zaczęłam go szorować. Na szczęście nie było zbyt wielu klientów więc
mieliśmy czas na wysprzątanie baru. George widząc mój brak skłonności
do rozmowy zajął się podłogą, towarzysząc mi w porządkach.
Właśnie! George! Ten wścibski ciemnooki chłopak to mój
kolega, kolega z pracy. Jest starszy ode mnie, ma 24 lata, a mimo tego wygląda
na jakieś 19, albo nawet i mniej. Jego ciemne, lokowane brąz włosy zawsze są idealnie uniesione, jakby na rozkaz na czubku jego głowy. Czasami dokuczam chłopakowi, mówiąc, że wygląda niczym porażony prądem. Georgey uważa ,że pomimo ogromnej
ilości żelu, który stosuje na swoją czuprynę, taka fryzura dodaje mu uroku i…
dziewczyny na to lecą. Tak, czasem jest zbyt zadufany w sobie, ale mimo wszystko
jest przyjacielski i opiekuńczy. Właśnie za te cechy najbardziej go lubię.
George był nieziemsko przystojny. Jego ciemne, duże oczy
przykuwały uwagę każdej kobiety, która tylko pojawiła się u nas w barze.
Mięśnie na ramionach ciemnowłosego ledwo mieściły się w koszulkach, które
zakładał do pracy. Pomimo mało opiewających t-shirtów, nie trzeba było być posiadaczem okularów, żeby dostrzec zarysy sześciopaku znajdującego się na jego brzuchu,
który starał się ukryć lub tylko tak mówił, a w rzeczywistości zakładał tą odzież
specjalnie, aby znaleźć potencjalną kandydatkę na dziewczynę.
- Napij się kawy, jak Ciotka cię zobaczy pomyśli, że śmierć
się zbliża – George roześmiał się, rzucając we mnie kolejną ścierką, która tym razem wylądowała prosto na mojej twarzy, a następnie na ziemi. Mój refleks był niestety fatalny, przez co nie złapałam kawałka materiału. Mój kolega z pracy miał świadomość, że nie jestem w najlepszym stanie fizycznym, a mimo to
uwielbiał się ze mnie nabijać i mi nie odpuszczał. Miał szczęście, że podchodzę do wszystkiego z dystansem.
Mój nastrój gwałtownie uległ zmianie, gdy tylko usłyszałam znaną mi piosenkę, zapisaną na mojej komórce. Nie trudno było się domyśleć, kto zaszczycił mnie swoim połączeniem. Szybko pobiegłam na zaplecze i odebrałam telefon.
- Tak? – zapytałam.
- Cześć słoneczko, jak się dziś czujesz? Chyba za mało snu?
– usłyszałam w słuchawce ten sam śmiech, na który byłam skazana od kilku
miesięcy.
- Myślisz, że ujdzie Ci to na sucho? Włamanie? – wysyczałam
wściekła.
Po raz kolejny anonim dzwonił do mnie podczas mojej pracy. Sądzę, że weszło mu to w nawyk. Wiedząc, że nienawidzę kiedy mi przeszkadza, zwłaszcza w pracy; dzwonił celowo, żeby tylko spotęgować moją złość.
- Wybacz mój nietakt, następnym razem wynajmę posłańca –
wyczułam rozbawienie w jego głosie co doprowadziło mnie do jeszcze większej irytacji. Jego to bawi? Ciekawe co on by powiedział, kiedy do jego domu ktoś by
sobie tak po prostu wszedł i zamiast kwiatów zostawił przykładowo bombę. Tak,
to zdecydowanie byłoby śmieszne.
- Następnym razem? Następnym razem zajmie się tobą policja – powiedziałam pewnym tonem.
Ten koleś przesadził, ostro przesadził. Nie zamierzam mu tego podarować, nie włamania! Mieszkanie jest dla mnie świętością wręcz nienaruszalną. Nawet nie chcę wiedzieć co jeszcze mógł robić tam ten człowiek poza położeniem w mojej sypialni bukietu. Na samą myśl o tym robiło mi się zimno, a przez moje ciało przechodziły dreszcze.
Ten koleś przesadził, ostro przesadził. Nie zamierzam mu tego podarować, nie włamania! Mieszkanie jest dla mnie świętością wręcz nienaruszalną. Nawet nie chcę wiedzieć co jeszcze mógł robić tam ten człowiek poza położeniem w mojej sypialni bukietu. Na samą myśl o tym robiło mi się zimno, a przez moje ciało przechodziły dreszcze.
- Czyżbyś mi groziła skarbie? – spytał flirciarsko.
- Nie - urwałam, robiąc chwilową pauzę - Ostrzegam – mruknęłam, nie zmieniając swojego
chłodnego tonu.
Usłyszałam trzask tylnych drzwi tuż po wypowiedzianych
przeze mnie słowach. Momentalnie nacisnęłam czerwoną słuchawkę i wsadziłam telefon
do tylnej kieszeni, wracając na przód baru, żeby ponownie porządkować naczynia i
odkurzać bar. Domyśliłam się, że to
ciotka, więc rozpuściłam swoje cieniutkie blond włosy ciągnąc je do przodu, aby
zakryć twarz. Nie chciałam denerwować mojej opiekunki swoim stanem, bo
zaczęłaby dopytywać się na jakiej podstawie wyglądam jak wyglądam.
Widziałam siebie rano. Nie wyprostowane, zdezorganizowane
włosy, blada jak ściana twarz z worami pod oczami i
zgarbiona postawa wyraźnie pokazywały, że jestem nieswoja. Musiałam jednak stwarzać pozory, iż problemem jest moja bezsenność. Gdyby ciotka dowiedziała się
przez co aktualnie przechodzę prawdopodobnie znalazłaby się w grobie, a tego
jej w żadnym wypadku nie życzę. Nieznajomy, włamujący się do domów dzieciak
zostanie więc moją tajemnicą, dopóki nie przekroczy granicy mojej cierpliwości.
Kiedy ciotka przeszła przez próg drzwi natychmiast
przykryłam twarz włosami ukrywając ją i zaczęłam nerwowo przecierać kieliszki
oraz szklanki. Rudowłosa przeszła obok mnie nawet na mnie nie spoglądając i
rzuciła gazetę na jeden ze stolików, dosiadając się do niego. Nie minęła minuta, a kobieta zabrała się za jej lekturę. Spoglądałam na nią spode łba, aby nie odkryć swojej twarzy i kontynuowałam
wycieranie naczyń. Najwyraźniej jeden z artykułów musiał wyjątkowo zainteresować
ciotkę, skoro usiadła wśród kilku klientów, zamiast zrobić to w biurze. Pośpiesznie zabrała się za czytanie najnowszego numeru gazety Herald Sun.
To było dość zabawne, gdy wpatrywałam się w kobietę, a ona
stroiła przedziwne miny do zwykłych kartek papieru. Raz robiła z ust tak zwaną kaczkę, a
chwilę później jej wargi tworzyły literę ‘o’. Miałam ochotę odczytać jej myśli,
bo intuicja podpowiadała mi, że mogą mnie bardziej rozbawić niż zmienny wyraz twarzy.
W końcu ciotka zakończyła czytanie; zamknęła pewnym
ruchem gazetę i wzięła ją do ręki, idąc w moją stronę. Spuściłam
głowę udając zainteresowaną układaniem szklanek na suszarkę, aby tylko mnie
ominęła i przeszła dalej bez słowa. Ale przecież życie byłoby za piękne, gdyby
spełniały się wszystkie nasze życzenia tak po prostu, co nie?
- Znowu się zaczyna – powiedziała rozdrażniona, rzucając gazetę na blat baru, przy którym właśnie stałam. Przez włosy spoczywające na mojej twarzy
wyszukałam jej wzrok, który wyraźnie prosił, abym zwróciła swoją uwagę na
artykuł. Moja głowa odwróciła się w kierunku dwustronnego artykułu z wyraźnie
pogrubionym nagłówkiem o nazwie ‘Prześladowcy Sydney powrócili?’
Byłam zdziwiona kiedy ciocia Eleanor z takimi emocjami
czytała właśnie te strony, ale teraz już rozumiem, bo sama chętnie zaczęłam
czytać gazetę. Usiadłam na podwyższonym krześle przysuwając kartki do siebie i
zabierając się za lekturę.
‘ Kolejne morderstwa
już za nami, co dalej? Kradzieże? Włamania? Prawdopodobnie gangi znowu
powróciły, aby grasować po ulicach Sydney i toczyć ze sobą walki o władzę na dzielnicach
oraz osiedlach. Tylko czemu znowu cierpią przez to niewinni ludzie? Około dwóch
dni temu młody chłopiec Adam K. mający jedynie 14 lat został zamordowany blisko
Sydney’owskiej promenady. Tydzień temu zginęły dwie 18latki wskutek brutalnego
gwałtu oraz pobicia, a jeszcze miesiąc temu 30letni biznesmen z Newsweek’a! Kto
będzie następny? Czego znowu chcą bandyci? Czy policja w końcu ich złapie? ‘
- Boże.. – szepnęłam drżącą dłonią odsuwając od siebie
gazetę, kiedy tylko wspomnienia zaczęły krążyć po mojej głowie – Przecież
podobno 3 lata temu złapali głównego członka gangu, więc czemu znowu jest to
samo? – zapytałam jakby sama siebie.
- W tym mieście chyba nikt nigdy nie zazna spokoju –
westchnęła ciotka zamykając prasę i wyrzucając ją do kosza na makulaturę.
Kobieta podeszła do mnie i przeczesała dłonią moje blond kosmyki, zdejmując je z
twarzy. Pech sprawił, że poczęła przyglądać się mojej twarzy. Gdy tylko zobaczyła zmęczenie, widoczne nawet w moich oczach, przeraziła się. – Boże dziecko jak Ty wyglądasz!
Jesteś chora! – stwierdziła wykrzykując swoje słowa, a ja zaklęłam w duchu.
Ciotka zaczęła mnie badać, przykładając rękę do mojego czoła i wpatrując się w
moje zaspane, zmęczone oczy, które mało co się nie zamykały.
- Po prostu się nie wyspałam – wyjaśniłam, zdejmując jej
dłonie z mojej twarzy oraz podchodząc do lady – Została mi jeszcze godzina
pracy, wytrzymam, a potem pójdę się położyć – powiedziałam uśmiechając się do
rudowłosej, która odpowiedziała mi tym samym z wymalowaną troską na buzi.
Nie zwracając uwagi na kazania ciotki stanęłam przy kasie i
zaczęłam obsługiwać klientów. Chciałam udowodnić jej, że nieprzespana noc nie
sprawia mi problemu w pracy więc po prostu to zrobiłam. Wydawałam pieniądze i
podawałam drinki najszybciej jak tylko umiałam. Ciemnooka postała chwilę
obserwując mnie, po czym wróciła na zaplecze do biura zajmując się płatnościami.
Ja tymczasem starałam się wyglądać profesjonalnie i optymistycznie, co chyba mi
się udało, ponieważ nikt z gości nie narzekał na naszą obsługę.
Kiedy podawałam whisky ostatniemu klientowi przy kasie, do baru wszedł kolejny mężczyzna. Wysoki brunet z niebieskimi oczami skupił swój
wzrok na mojej osobie. Jego spojrzenie nie należało do najsympatyczniejszych
jakie zdarzyło mi się widzieć, wręcz przeciwnie, było gniewne,
nieprzyjemne. Wzrok mężczyzny świdrował
mnie od góry do dołu co wywołało pieczenie na moich policzkach. Opuściłam głowę
czekając w ciszy aż podejdzie do blatu po zamówienie, denerwując się. Coś go
wyróżniało. Po wejściu nie zdjął kaptura spod którego wystawały ciemne końcówki
włosów, ubrany był na czarno i nawet się nie rozejrzał, jakby już tu kiedyś
był, ale ja nigdy go nie widziałam. Może nie było go podczas mojej zmiany. Zachowywał się jakby znał każdy zakątek tego pomieszczenia.
- Caitlin, pozwolisz na moment? – usłyszałam głos ciotki i
automatycznie pokierowałam się na zaplecze prosząc George’a aby przypilnował
kasy.
- Tu masz proszki na spadek gorączki, a to.. to tabletki
przeciwbólowe. – ciotka trzymała w garści kilka opakowań lekarstw, które chwile
potem przekazała do moich rąk. Wzięłam głęboki wdech, hamując swoje emocje. Ta kobieta była zbyt troskliwa, co naprawdę czasami doprowadzało mnie do złości.
- Dz.. dzięki. – wydukałam odpuszczając i zabierając ze sobą
leki. Wrzuciłam je hurtem do torebki, nawet nie spoglądając na opakowania. Wiedziałam, że nie skorzystam z jej środków pomocy, ponieważ nie czułam się chora. Przyjęłam leki tylko dlatego, że ciotce nie da się przemówić do rozumu.
Ku mojemu zdziwieniu, gdy wróciłam na przód baru, tajemniczego mężczyzny już nie było.
Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, jednak moje oczy nie zarejestrowały jego
sylwetki. Przygryzłam dolną wargę stając na palcach i po raz kolejny
przemierzając wzrokiem każdy stolik, ale faktycznie facet musiał wyjść. W
pewnym sensie jego tajemniczość mnie zainteresowała, ale z drugiej strony
przeraziła. Zdecydowałam więc zapomnieć o tym człowieku najszybciej jak się da, kimkolwiek on był i zająć się rzeczami pożytecznymi jak zakończenie mojej pracy
na dziś. Entuzjastycznie zdjęłam z siebie fartuch po czym pobiegłam do ciotki
zameldować moje ukończenie roboty. Moja opiekunka posłała mi uśmiech i życzyła
miłego dnia, a następnie powróciła do wystukiwania palcami o klawiaturę komputera. Ulotniłam się z jej biura, następnie pośpiesznie żegnając się z Georgem. Ogarnęła mnie euforia i szczęście, że w końcu pójdę do
domu i się prześpię.
Nie zapominajmy jednak, że los nie jest tak uprzejmy.
- Caitlin! – usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się, a już po chwili poczułam na sobie wielki ciężar. Cassie wskoczyła
prosto na mnie mocno mnie ściskając. Moje kości
były jak z gumy; było blisko, a leżałybyśmy na ziemi gdyby nie zeszła ze mnie w porę.
- Co tu robisz? – zapytałam zdezorientowana.
- Czas na zakupy! – Cassie klasnęła optymistycznie w dłonie.
Na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. W tym samym czasie moje całe ciało protestowało. Głos w mojej głowie stanowczo zabraniał mi zgadzać się na propozycję brunetki. Chętnie bym odmówiła, ale problem w tym, że moja przyjaciółka nie rozumie słowa NIE.
Na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. W tym samym czasie moje całe ciało protestowało. Głos w mojej głowie stanowczo zabraniał mi zgadzać się na propozycję brunetki. Chętnie bym odmówiła, ale problem w tym, że moja przyjaciółka nie rozumie słowa NIE.
SUPCIO SUPCIO SUPCIO <3 czekam na nowy :)
OdpowiedzUsuń@ebulbio
Super, Extra
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy xD
@Tereska_
Gang? O mój Boże, kim jest ten człowiek?
OdpowiedzUsuńBoję się coraz bardziej ;oooo
Genialny rozdział :D x
No fajny rozdział. Chociaż za mało akcji :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :)
@ameneris
Boski rozdział :3
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny :)
świetny <3 ... czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńcudowny! jestem ciekawa jak wszystko dalej się rozwinie z naszym jakże bezczelnym anonimkiem :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, weny życzę :)
@GladYouCame_xx
świetny rozdział! powiało grozą przez moment haha, będzie ciekawie xd
OdpowiedzUsuńszybcieej ♥
OdpowiedzUsuń(tu @luvmyirwir bd sie podpisywała *luvmi* oki?) x
genialnie!
*luvmi* x
Interesujący blog :)
OdpowiedzUsuńPierwszy jaki czytqm o 5sos :D
jestem ciekawa nowych rozdzialow i jak to sie wszystko potoczy.
weny i czekam na nastepny x
Super rozdział. Z tą gazetą na prawdę się udało, nie dość, że dostaje dziwne telefony to jeszcze ta wiadomość. Nie wiem co bym zrobiła w jej sytuacji. Naprawdę odważna dziewczyna
OdpowiedzUsuńcieekawe kim był ten niebieskooki xd
OdpowiedzUsuńomg podoba mi się ifgwgfvesguifviegu
OdpowiedzUsuńMega mnie zaciekawił ten artykuł. Zastanawiam się jak to wszystko będzie ze sobą powiązane ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry, zabieram się do dalszego czytania :*
@Bubblaaaa
Cudowny rozdział ! ;-)
OdpowiedzUsuńGaaaaaang o.o Sydney to dzikie miasto hahahahah :) x
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi sie Ashton?
OdpowiedzUsuńCzytaj to się dowiesz :)
UsuńCudowny ♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie.xx
http://tyh-fanfiction.blogspot.com
Ahaaaa ja też nie znam słowa NIE xx
OdpowiedzUsuńwspaniały, lecę czytać dalej
OdpowiedzUsuńDevourer
Super. Mega. Boskie.
OdpowiedzUsuń