Szybkim ruchem związałam swoje włosy w gumkę, po czym
zdjęłam ze swojej szyi jasnoniebieski fartuch, na którym miałam przypiętą
plakietkę ze znajdującym się na niej imieniem. Wrzuciłam go do szafki, której wnętrze przypominało dom po przejściu huraganu. Nigdy nie próbowałam nawet jej ogarnąć, dopóki odnajdywałam potrzebne mi rzeczy. Westchnęłam
głęboko, wzruszając niedbale ramionami. Nareszcie, koniec pracy na dziś.
Pochowałam wszystkie tace, wymyłam starannie naczynia i po
raz ostatni w dniu dzisiejszym przetarłam blat baru. Schowałam produkty alkoholowe jak i spożywcze do schowka, a następnie zameldowałam się w
gabinecie mojej cioci.
- Boże, a ty jeszcze tutaj?! – zapytała lekko przerażona
widząc mnie stojącą ze ścierką, którą chwilę wcześniej odkurzałam. Uśmiechnęłam się delikatnie, podchodząc bliżej i zajmując miejsce na krześle. Ciocia
przez chwilę mi się przyglądała, a potem wbiła swój wzrok w moje ciemne, niedawno przetarte palcami oczy. Wyciągnęła swoją dłoń w moją stronę, którą chwilę
później uścisnęłam. Pogładziła drugą ręką o moją wciąż patrząc się na mnie. Jej
twarz była przepełniona troską, ale również i dumą. Była dumna z faktu, iż tak starannie wykonuję swoje zadania i nie odpuszczam w dążeniu do celu. Na jej zmęczonej buzi, pełnej zmarszczek dostrzegłam również zmartwienie. Zapewne przejęła się moim stanem, widząc podkrążone oczy. Opiekuńczość była jej najbardziej zauważalną cechą
charakteru.
- Rodzice byliby z ciebie dumni, Caitlin – wyszeptała, a
kąciki moich ust powędrowały ku górze, jednak powróciły do swojej poprzedniej
pozycji, gdy tylko wspomnienia powróciły.
Obudziłam się w
przepełnionym bielą pokoju. Światło raziło moje świeżo otwarte oczy. Zakrywałam
ręką twarz, aby trochę sobie ulżyć. Gdy już przyzwyczaiłam się do jasności
zdjęłam swoją dłoń z oczu, które zaczęły świdrować po pomieszczeniu.
Zmarszczyłam brwi i przycisnęłam powrotnie swoją rękę do głowy kiedy moje uszy
zaczęły rejestrować dźwięki nie dające mi spokoju. Wciąż słyszałam tylko pik,
pik, pik. Odwróciłam się w prawą stronę gdzie spostrzegłam szpitalną aparaturę.
Chwila.. czy ja jestem w szpitalu? Co ja robię w szpitalu?
Próbowałam sobie
cokolwiek przypomnieć jednak ból głowy, który zaczął nasilać się z każdym moim
ruchem nie pomagał mi. Przejeżdżając ręką po moim czole poczułam strup, ale nie
należał on do najmniejszych. Powoli, delikatnie, dotykając swoją skórę
zauważyłam, że sięga on od czubka głowy aż do mojej skroni. Przerażenie całkowicie mnie pobudziło.
Na moim dekolcie
znajdowały się jakieś dziwne przyssawki. Nie wiedziałam co to jest. Do moich
palców miałam przyczepiony bardzo podobny sprzęt. Rozglądałam się po pokoju
będąc kompletnie zdezorientowaną. Gdzie ja do cholery jestem?
Klamka opadła w dół, a
drzwi otworzyły się. W ich progu stała ciocia, co uspokoiło mnie chociaż na chwilę. Kiedy przyjrzałam się jej twarzy przepełnionej smutkiem, żalem. Spostrzegłam również wory pod oczami. Rozmazany makijaż, który spływał po jej policzkach spowodowany był płaczem, mogłam to stwierdzić po jej wciąż
załzawionych czarnych jak smoła oczach. Obok niej stał wysoki mężczyzna z
zawieszonym na szyi stetoskopem, przyglądając mi się troskliwie. W lewej dłoni
trzymał kilka kartek, a w prawej zaś długopis którym chwilę później posłużył
się wpisując coś do dokumentów. Nie wiedziałam co się dokładnie dzieje.
Ciotka w końcu ruszyła z miejsca w moim kierunku i usiadła przy łóżku ściskając moją dłoń.
Przypatrywała mi się dokładnie zanim spojrzała prosto w moje nieświadome niczego
oczy. Odwróciła wzrok w stronę doktora aby upewnić się czy wszystko jest ze
mną w porządku. Wróciła twarzą do mnie, otwierając usta, jednak nie wydając z
siebie żadnego dźwięku. Zamknęła je i milczała przez około dwie minuty.
- Nawet nie wiem od
czego zacząć – uśmiechnęła się bezradnie, po czym jej twarz znowu ogarnął smutek. Mocniej ścisnęła moją dłoń, przez co zaczęłam się bardziej denerwować.
Po jej policzku spłynęła łza…
- Jak się czujesz? –
odezwał się lekarz chcąc jakoś uratować sytuację i mnie uspokoić.
- W porządku –
wymamrotałam – Ale co tak właściwie się stało? – zapytałam, a oczy lekarza jak
i ciotki stały się szersze. Wymienili ze sobą pytające spojrzenia, a następnie
wrócili do mnie.
- Nie…nie..nie
pamiętasz? – wyjąkała ciotka, będąc wciąż w szoku. Pokręciłam przecząco głową, a
ona znów odwróciła się do doktora.
- Wiesz jak się
nazywasz? – spytał mężczyzna, a ja się zaśmiałam.
- Caitlin Teasel –
odparłam pewnie – Mam 14 lat i jestem z Sydney.
- Miałaś wypadek –
oświadczył, a moje ciało momentalnie zaczęło drętwieć. Przez moją skórę przechodziły co chwilę dreszcze. Moja twarz wyrażała każdą negatywną emocję, ale w większości niepokój. Spojrzałam niepewnie na ciocię, która
siedziała ze spuszczoną głową, a następnie na lekarza. Szpitalny sprzęt
monitorujący pracę mojego serca zaczął piszczeć coraz częściej. Co znowu za
wypadek? To niemożliwe.
Wróciłam wzrokiem do ciotki, której łzy zaczęły się wylewać z oczu. Rozkleiła się.
Wróciłam wzrokiem do ciotki, której łzy zaczęły się wylewać z oczu. Rozkleiła się.
- Jaki wypadek? –
zadałam pytanie patrząc na faceta zdezorientowana. Nic sobie nie przypominałam,
jakby wszystko wyleciało mi z głowy, a przecież tak nie mogło być prawda?
- Samochodowy –
odpowiedział – Możesz tego nie pamiętać bo dopiero wybudziłaś się ze śpiączki – oznajmił. Z każdym jego kolejnym ‘wyjaśnieniem’ jeszcze bardziej wbijało mnie w łóżko.
Czułam się jakbym rozmawiała z kosmitą, ten człowiek mówił mi rzeczy w które
nie byłam w stanie uwierzyć. Jaki wypadek? Jaka śpiączka?
- Ile cza…
- Tydzień. To nie taki
długi czas – lekarz nie dał mi skończyć, wiedząc jakie pytanie będę chciała
zadać. Spałam przez tydzień, całkowicie nieprzytomna i nieświadoma byłam przez równe siedem dni. Wciąż siedziałam nieruchomo i patrzyłam się
na mężczyznę jak na wariata. A może to ja byłam wariatką? Może to jakiś głupi
sen?
- Chcę się widzieć z
mamą. Zabierzcie mnie do mamy – zarządziłam, a moja ciotka spuściła wzrok, nie chcąc patrzeć w moje zdenerwowane błękitne oczy. Zaczęła szukać w innego obiektu w który mogłaby się wpatrywać bez tak ogromnego cierpienia, które i tak jej towarzyszyło.
- Mamy tu nie ma… -
wyszeptała wciąż szlochając.
- W takim razie chcę
do taty – odparłam ciszej. Moje bicie serca znacznie przyśpieszyło, czego dopatrzył się lekarz na wydającej dźwięki w tym samym rytmie co moje serce aparaturze.
- Jego też tu nie ma
Cait.. – odpowiedziała ciocia a zmarszczyłam brwi wciąż na nią patrząc.
- Więc gdzie są? Chcę
ich widzieć – powiedziałam surowo.
Kobieta podniosła
wzrok wbijając go w moje oczy. Przełknęłam głośno ślinę czekając na jej
odpowiedź. Mocniej ścisnęła moją dłoń i wyszeptała ‘Przykro mi’ jednak ja nadal
nie wiedziałam o co chodzi, wciąż czekałam na głośną i pewną wypowiedź. Jej
wzrok był ciężki, jakby nosiła w sobie jakieś brzemię, coś czego nie mogła z
siebie wydusić. Ponagliłam ją uściskiem ręki, ale pożałowałam tego, gdy tylko
usłyszałam to co próbowała mi przekazać od wejścia do pokoju.
- Oni nie żyją.
- Wiem – mruknęłam ściskając mocniej rękę ciotki i
wzdychając. – Chcesz żebym jeszcze coś zrobiła? Mam wolny czas więc…
- Przepracujesz się, Caitlin! – skarciła mnie żartobliwie –
Idź już do domu, jest późno, na pewno masz lepsze zajęcia niż sprzątanie po
godzinach – pożegnała mnie buziakiem w policzek i zajęła się dokumentacją.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić do domu. Zabrałam z
wieszaka swój płaszcz i opuściłam gabinet zamykając za sobą drzwi. Sięgnęłam po
torebkę z której wyjęłam kluczyki i pokierowałam się do mojego czarnego Volvo. W pewnym sensie odetchnęłam, że nie musiałam
dziś zostawać po godzinach bo nie miałam na to ochoty. Zrobiłabym to
jedynie z grzeczności. Moje nogi byli zmęczone i obolałe, nie chciało mi się
nawet wsiadać do samochodu, bo wiedziałam, że sprawię swoim dwóm kończynom
jeszcze większy ból dociskając pedały, ale w końcu jakoś musiałam dojechać do
domu, a taksówek niestety w pobliżu nie zlokalizowałam. Zanim jednak wsiadłam
usłyszałam dźwięk swojego telefonu więc pośpiesznie wyszukałam go w kieszeni
płaszcza i nie patrząc na ekran przesunęłam po nim palec przykładając iphone’a
do ucha.
- Słucham? – zapytałam.
- Tęskniłaś? – usłyszałam dość znany mi już głos.
- Jeszcze ci się nie znudziły te durne żarty? Chyba czas
żebym zmieniła numer – odparłam z obojętnością rozglądając się wokół z
nadzieją wyszukania postoju taksówek, lecz na marne.
- Czemu uważasz, że żartuję? – chłopak zaśmiał się.
- Bo zazwyczaj ludzie dzwonią do mnie przedstawiając się na samym początku – prychnęłam otwierając drzwi do auta i
zajmując miejsce kierowcy.
- Co zmieni fakt, że podam ci swoje dane, zaczniesz mnie
szukać na facebooku? – spytał powstrzymując śmiech, który mnie nadzwyczajnie
bawił.
- Oczywiście, że nie – zaprzeczyłam, jednak na mojej
twarzy pojawiły się rumieńce. Muszę przyznać, że w mojej głowie zrodził się takowy
plan, w końcu w XXI wieku prawie każdy posiada konto na tym nędznym, pochłaniającym
czas portalu, więc.. czemu niby on miałby go nie mieć?
- Oczywiście – powtórzył szydząc ze mnie – Mam ci się
przedstawić?
- Szczerze? Już mnie to nie obchodzi – burknęłam urażona, wyjeżdżając na ulicę – Zmienię numer i na tym się skończy twoja zabawa.
- Nie byłbym taki pewny. Możesz spróbować, ale i tak go zdobędę takim
samym sposobem jakim zdobyłem ten. – odparł pewnie - A tak przy okazji, bardzo ładnie dziś
wyglądałaś – mruknął zadziornie co wywołało u mnie obrzydzenie.
- Śledzisz mnie? – spytałam. Po moim ciele przeszły ciarki
na myśl, że ktoś mógłby teraz jechać za mną samochodem, chcąc mnie zabić. Boże Caitlin! Co w ogóle siedzi w twojej głowie?! Zdecydowanie za dużo
naoglądałam się filmów kryminalnych i horrorów w których niespodziewanie ktoś
pojawia się za tobą, lub cię śledzi i pragnie twojej śmierci. Powinnam
ograniczyć chodzenie do kina i ściąganie filmów z internetu, odbija się to na
mojej psychice.
- Może? Oh, zapomniałbym! Następnym razem sprawdź czy na
pewno zamknęłaś drzwi od mieszkania – w jego głosie usłyszałam rozbawienie.
Zirytowana kliknęłam czerwoną słuchawkę i wrzuciłam telefon z powrotem do torby
skupiając się całkowicie na drodze. Zacisnęłam dłonie na kierownicy
wyprostowując się i wbijając wzrok w ulicę, którą jechałam. Pieprzony wariat, chciał mnie tylko wytrącić z równowagi.
Od miesiąca dostaję anonimowe telefony co kilka dni od pewnego
mężczyzny…. W sumie przedyskutowałabym fakt czy jest on mężczyzną, bo jego
dziecinny głos nie pozwala mi być stuprocentowo pewną. Nie wiem kim jest, ani
skąd ma mój numer, nigdy go nie widziałam. Z czasem jego telefony pojawiają się
coraz częściej, a w dodatku są przerażające - potrafi powiedzieć mi w co jestem ubrana, co
jadłam rano, gdzie byłam przez cały dzień. Myślałam nad zmianą numeru, ale
obawiam się, że nie pomoże mi to na dłuższą chwilę. Zgaduję, że ta opcja starczyłaby na tydzień.
Zgłoszenie mojego prześladowcy na policję również przeszło mi przez myśl, tak
samo jak to, że mogę pogorszyć sprawę. Pozostaje mi jedynie nadzieja, że
chłopak znajdzie sobie inny cel, a mnie zostawi raz na
zawsze w spokoju.
Zaparkowałam auto na parkingu tuż przy bloku i wyciągnęłam
kluczyki ze stacyjki. Upewniłam się, że wszystko, czego potrzebowałam znajduje się w
torebce i zabierając ją ze sobą, wysiadłam z samochodu, zamykając go oraz włączając
autoalarm. Jak to zazwyczaj jest w damskich torbach, musiałam się wysilić, aby
znaleźć klucze do mieszkania, które oczywiście tak po prostu wrzuciłam.
Zakręciłam już w stronę bloku i powoli zbliżałam się do domofonu, kiedy kątem
oka spostrzegłam światło po prawej stronie. Podniosłam głowę do góry, a gdy
zobaczyłam palącą się lampkę w moim mieszkaniu bicie mojego serca momentalnie
przyśpieszyło, a klucze mało co nie znalazły się na ziemi. Ktoś jest w moim
mieszkaniu!
Mieszkałam na pierwszym piętrze ze względu na to, że to
właśnie tam były najtańsze "apartamenty". Będąc całkowicie szczerą - nie znalazłam w tym bloku wolnych mieszkań na jakimkolwiek, innym piętrze. Nie ma się
czemu dziwić, większość woli mieszkać chociażby piętro wyżej aby mieć pewność,
że nikt nie będzie wspinał im się na balkon. Ja takiego przekonania nie posiadałam, a już zdecydowanie teraz kiedy wiedziałam, że ktoś właśnie
się krząta po moim salonie.
Ponownie sięgnęłam ręką do swojej torebki tym razem
wyciągając z niej gaz pieprzowy. Nie dam się napastować i zastraszać jakimś
durnym gnojom! – postanowiłam w myślach. Wsadziłam klucz do drzwi wejściowych
od całego bloku i nie robiąc większego hałasu weszłam po schodach na pierwsze
piętro. Powtórzyłam czynność z kluczem przy drzwiach od mieszkania, jednak nie
mogłam ich przekręcić. Były otwarte. Wsunęłam moją dłoń na klamkę pociągając ją
w dół i pchając delikatnie w stronę środka domu. Panowała cisza, nie słyszałam
nikogo. Moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa i wcale nie chciało przekroczyć
progu. Stałam nieruchomo, jedynie przebiegając wzrokiem pomieszczenie z daleka. W
końcu odważyłam się ruszyć i przesunęłam prawą nogę w przód, a lewa podążyła za
nią, tak o to znalazłam się w środku mieszkania wraz z włamywaczem. Przełknęłam
ślinę i mocniej ścisnęłam gaz, który wciąż znajdował się w mojej prawej ręce.
Lewa zaś odłożyła torebkę na komodę znajdującą się tuż przy drzwiach
wejściowych. Moje uszy zarejestrowały dźwięk kroków, które z każdą sekundą
słyszałam coraz lepiej. Dochodziły z korytarza.
Wzięłam głęboki wdech po czym pełna odwagi wyskoczyłam zza
ściany wystawiając sztywno rękę z gazem w stronę napastnika. Zacisnęłam mocno
oczy nie chcąc widzieć w pierwszej chwili osoby, która prawdopodobnie stoi
teraz przede mną i krzyknęłam zdesperowana.
- Stój albo oberwiesz! – wyrwało mi się z ust.
Gdy dostałam w odpowiedzi ciszę zdecydowałam się otworzyć
oczy i ujrzeć włamywacza. Jedzenie podchodziło mi pod gardło, jednak kiedy
uniosłam jedną powiekę do góry ciśnienie opadło.
- O mój Boże, Dan! – krzyknęłam ze zdziwienia.
Moja twarz automatycznie zmieniła kolor na czerwony. Spaliłam się ze
wstydu. Od razu odłożyłam gaz na komodę, a następnie objęłam mojego przyjaciela
w ramach przeprosin. Liczyłam też, że nie zauważy mojej twarzy oblanej nawet
nie różowymi, a po prostu krwistymi rumieńcami.
- W porządku – zaśmiał się brunet – Chociaż nie powiem,
trochę mnie wystraszyłaś.
- Tak jak ty mnie – oderwałam się wreszcie od chłopaka,
kiedy przestałam odczuwać silne wypieki – Jak się tu
dostałeś?
- Nie zamknęłaś drzwi – odparł – Dzwoniłem, aż w końcu
pociągnąłem za klamkę. Wszedłem i pomyślałem, że poczekam na Ciebie – Dan
wyjaśnił, obdarowując mnie swoim szarmanckim, śnieżnobiałym uśmiechem.
Zaklęłam w myślach. Jak mogłam być tak nieodpowiedzialna i
nie zamknąć drzwi? Byłam święcie przekonana, że jednak to zrobiłam! Idiotka - skwitowałam samą siebie w głowie.
Miałam ochotę spoliczkować samą siebie. Jestem ostatnio bardzo zdezorientowana; myślę o niebieskich migdałach
przez co zapominam o ważnych rzeczach.
- Napijesz się czegoś? – zapytałam odbiegając od tematu.
Zdjęłam pośpiesznie swój płaszcz o którym także zapomniałam i powiesiłam go, następnie pędząc do kuchni i wstawiając wodę.
- Właściwie to wpadłem tylko na chwilę - Dan machnął ręką, abym nic nie przygotowywała
po czym oparł się o framugę lustrując mnie od góry do dołu. Skrzyżowałam ręce
na piersiach i podniosłam brwi do góry, po czym zaczęłam się śmiać z jego
wyrazu twarzy. Wyglądał niczym napalony pedofil, który najchętniej wpadłby teraz
do mojej sypialni. Jego brązowe tęczówki błyszczały pod
wpływem światła co dawało im efekt seksownego, urzekającego spojrzenia. Dan
zdecydowanie należał do kręgu przystojnych i pociągających chłopaków. Wysoki, o
nieskazitelnej, delikatnie opalonej skórze, ciemnowłosy dwudziestolatek z
możliwością łamania serc każdej napotkanej na swojej drodze dziewczynie –
dokładnie tak można by było go określić. Pomijając wygląd, Dan był naprawdę
sympatycznym chłopakiem. Zabawny, pełny energii, poważny kiedy trzeba i dbający
o najbliższych, mój przyjaciel. Życie bez niego byłoby zdecydowanie nudne.
- Chciałem Cię zapytać, czy nie wyszłabyś w piątek na
imprezę ze mną i Cassie, dawno nasza trójka nie balowała na mieście więc
pomyślałem, że możemy do tego powrócić – powiedział Dan, a moje kąciki ust
powędrowały ku górze.
Bez wahania się zgodziłam. Siedzenie w piątkowy wieczór
samotnie przed komputerem nie znajdowało się na pierwszym miejscu mojej listy
rzeczy do wykonania. Byłam wręcz szczęśliwa, że znowu będę mogła spotkać się na
mieście z Cassie i trochę zaszaleć, a także z nią porozmawiać. Nie mieszkamy
blisko siebie, a nasze godziny pracy niestety się różnią, więc to był doskonały
pomysł, aby się zobaczyć w miejscu gdzie na pewno nie będzie dla niej daleko
jak i dla mnie czy Dan’a, który mieszka kilka ulic od mojego domu.
Kiedy brunet opuścił moje mieszkanie zamknęłam drzwi
dwukrotnie się upewniając czy na pewno mi się to udało. W końcu wcześniej
myślałam, że to zrobiłam więc tym razem zamierzam się sprawdzać zanim zacznę robić
cokolwiek innego w domu.
W końcu spokój. Mogłam odetchnąć i odpocząć po ciężkim dniu
pracy. Poszłam więc wziąć prysznic, aby się trochę rozluźnić i orzeźwić. Krople
wody spływające po moim ciele dawały mi ukojenie i świadomość, że na dziś to
już koniec roboty i mogę swobodnie korzystać z wieczornego czasu, który mi
jeszcze został. Na moje nieszczęście było go niewiele, dochodziła dwudziesta
druga. Wyszłam spod prysznica okrywając
się ciepłym szlafrokiem w kolorze bieli. Rozkoszowałam się zapachem żelu, który
bił z mojego ciała. Przetarłam lustro, które pod wpływem zamkniętych drzwi od łazienki i
ciepłej wody całe zaparowało, po czym zmyłam swój minimalny makijaż. Spięłam swoje
wilgotne włosy w koka, a następnie powędrowałam do pokoju, aby wyjąć z szafki jakieś
ubranie.
Stanęłam w progu, wpatrując się w moje łóżko ze zdezorientowaniem.
Na mojej pościeli znalazł się czerwony bukiet róż. Podeszłam bliżej sprawdzając
czy może jest w nich liścik, jednak nic takiego nie znalazłam. Dan kupił mi
kwiaty? Ale po co?
Dźwięk mojego telefonu wyrwał mnie z zastanowienia. Szybko
pobiegłam do salonu w którym znajdowała się moja komórka i od razu odebrałam
połączenie.
- Mam nadzieję, że lubisz czerwone – po raz kolejny
usłyszałam głos mojego prześladowcy.
- To od ciebie? – zapytałam, kiedy zdałam sobie sprawę, że
ten psychopata był w moim mieszkaniu.
Krew w moich żyłach zaczęła płynąć zdecydowanie szybciej. Niewiarygodne, do czego mogą posunąć się ludzie. Nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek tak po prostu wszedł do mojego mieszkania. Od razu zaczęłam się zastanawiać, czy chłopak niczego nie ukradł. Zdecydowanie powinnam zgłosić to na policję!
- Nie wystraszyłem cię, prawda? Moja rada była
szczera, powinnaś sprawdzać czy zamykasz drzwi – zaśmiał się, przez co
moje ciśnienie jeszcze bardziej podskoczyło.
- Ty popieprzony psychopato, włamałeś mi się do mieszkania!
- Wolałbym jakbyś mi podziękowała i powiedziała, że kwiaty
bardzo ci się podobają – wyczułam w jego głosie zadowolenie.
- Dupek – rzuciłam, rozłączając się.
Nie mogłam w to uwierzyć, że ten człowiek był w moim domu, w
moim pokoju i mógł wziąć sobie z niego cokolwiek tylko chciał. Jak mogłam być
taką gapą? Chyba nigdy sobie tego nie wybaczę. Jak ja w ogóle teraz zasnę? A co
jeśli dorobił sobie klucze i przyjdzie w nocy, żeby zrobić mi krzywdę?!
Przez całą noc zastanawiałam się ‘ A co by było gdyby… ‘ oraz modliłam się, aby nikt nieproszony mnie nie odwiedził. Moje zmęczone oczy
odpuściły dopiero około czwartej nad ranem. Świetnie.. trzy godziny snu… ciotka
mnie chyba zabije.
Nie, włamywacz w domu? Matko, ja bym chyba na jej miejscu dostała zawału ;o Nie podoba mi się ten facet i boję się o Caitlyn ;c
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, czekam na nn! <3
@perfectf3nty
O JEZU SMARIA TO JEST TAKIE KJHGDFGSHJKDJHS <3
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM TO <3
już teraz wiem że to na pewno jedno z najlepszych opowiadań i nie moge sie doczekać nowego rozdziału. weny <3
omg świetny ;)
OdpowiedzUsuńsupcio :) czekam na nowy :))
OdpowiedzUsuń@ebulbio
Genilny, genialny i jeszcze raz genialny :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam że to opowiadanie mi się spodoba :)
Chce już nn <3
rozdział genialny!
OdpowiedzUsuńjestem strasznie ciekawa co to za koleś, który nawiedza Caitlin :)
i powiem tylko że istnieje poważna obawa że "Cień" powtórzy sukces "You're Next Target" :)
czekam na nowy i życzę dużo weny :)
@GladYouCame_xx
dziękuję! Ale to akurat chyba niemożliwe. Musiałby się zdarzyć cud, żeby Cień się wybił.
UsuńO nie wierze :D zobacz ja się wybil !
Usuńhjfbsdhfbjh! robi się ciekawie! czekam na kolejny ~somiserem22 :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział.Mam podejrzenia co do tego kim jest ten koleś...
OdpowiedzUsuńJuż to kocham ! Naprawdę świetne :) Polece każdemu kto zapyta o jakiś fajny fanfiction :) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń@laughlikehorann
Pierwszy rozdział i już świetne :D czekam na kolejne ;)@annie_pilch
OdpowiedzUsuńświetne :P
OdpowiedzUsuń@JustinePayne81
Chybabym sie zesrala na jej miejscu @OlaLecka99
OdpowiedzUsuńjezu to jest genialne :)... czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńPonieważ opowiadań z 5sos'owymi chłopcami jest jak na lekarstwo (mam na myśli polskie, nie tłumaczenia), to z wielkiej ciekawości zajrzałam.
OdpowiedzUsuńDość oryginalny pomysł i szczerze przyznam, że jestem w stanie wyobrazić sobie Ashtona w takiej prześladowczej roli - bo to Ash będzie, co nie? :)
Podziwiam jednak C. ja już dawno bym umarła na zawał i pożegnała się z tym światem, gdybym dostawała takie wiadomości.
Ok, czekam na rozwój akcji i pozdrawiam :)
http://when-the-night-gets-dark.blogspot.com/
Ojeju to jest GENIALNE ja bym sie posikala ze strachu na miejscu jeszcze te telefony Boże mam nadzieje ze Cassie jej pomoże o ile jej powie co sie dzieje ;D @luuvmymarcel
OdpowiedzUsuńto jest zajebiste informuje mie o nowych rozdzialch @herotomlinson :)
OdpowiedzUsuńTo jest genialne :) @DameHemmings xx
OdpowiedzUsuńi dlatego cień,aa. xd
OdpowiedzUsuń@luvmyIrwir <---informuj xx
a po za tym zajebistee! (:
Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńZapisuję się do informowania - @ameneris
O kurwa ja nie moge to jest zajebiste informuj mnie pliss @KociakStylesa
OdpowiedzUsuńAwwwww *_* kocham twojego bloga <3
OdpowiedzUsuńBardzo dobre opowiadanie, możesz mnie informować :) @natie_q
OdpowiedzUsuń@Gucci_Bajaluczi
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! To jest lepsze niż niektóre książki jakie czytam.
OdpowiedzUsuńSuper! Świetny blog ;) poinformujesz o rozdziałach ? :)
OdpowiedzUsuń@karolina98313 :)
bardzo fajny rozdział. zabieram się za kolejne :)
OdpowiedzUsuń@martanst
zajebiste <3
OdpowiedzUsuńEmm nie rozumiem w opisie jest napisane że wypadek zdarzył się kiedy miała 14 lat tak? A w rozdziale piszesz ''Mam 19 lat i jestem z Sydney'' podczas pobytu w szpitalu. Może nie tak to wytłumaczyłam eh.
OdpowiedzUsuńpochyłą czcionką jest retrospekcja, powrót do przeszłości.
Usuńto jest tak bardzo dobre :D
OdpowiedzUsuńŚwietne. Ty to pisałaś sama ? :)
OdpowiedzUsuńKapitalne! <3
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej :-)
OdpowiedzUsuńA tu nie jest błąd bo to jest bez sensu na początku pisze o tym jak jest w pracy i wg potem nagle w szpitalu i jak dowiaduje się że jej rodzice nie żyją nagle znowu jest w pracy u ciotki i gadają o tym żeby się nie przemęczyła troche to dziwne .? ;/ =)
OdpowiedzUsuńDobrze jest. Ona jest w pracy i przypomina sobie swój wypadek dlatego ten tekst jest pochylony bo to są jej wspomnienia :)
UsuńTo jest prawidłowo, lol
Usuńomg omg omg fuoewihgfoirewhog <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdził asdfghjkl ♥
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie! Już czuje, że mnie mega wciągnie ;)
OdpowiedzUsuń@Bubblaaaa
Wspaniały rozdział ! ; )
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółka poleciła mi ten blog i zdecydowanie miała rację, że jest zajefajny ! Po przeczytaniu 1 rozdziału mogę już stwierdzić, że jest super, bardzo mi się podoba!! Kończę i czytam dalej bo inaczej nie można.,. :D
OdpowiedzUsuńOmg. Robi wrażenie. Dopiero zaczynam czytać, długo się za to zabierałam :) xx
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJejkuuu to jest wspaniałe <333
OdpowiedzUsuńŚwietne! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetny rozdział <3 Zaczynam się wciągać ;>
OdpowiedzUsuńGenialny! ♥
OdpowiedzUsuńTen dreszczyk emocji, czułam się jakbym była razem z nią xD
Pozdrawiam.xx
LOVE <3
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać, to jest cudowne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Devourer of books
Uwielbiam takie mroczne klimaty :D
OdpowiedzUsuńWow. To takie tajemnicze i mroczne... I super mega boskie!
OdpowiedzUsuńPierwszy raz czytałam w 2013r! Powracam z powrotem przeczytać w 2019r, bo tamtym razem tak mi się spodobała że muszę przeczytać ten kolejny raz 🖤 tak mi tkwila w pamięci przez ten czas, a to nie łatwe:D
OdpowiedzUsuń