poniedziałek, 18 czerwca 2018

Rozdział 36

muzyka: klik



Ciało Addelaine nagle przestało współpracować z umysłem. Zamarła, gapiąc się tępo w postać ubraną całkiem na czarno. Ciemne, kręcone włosy przysłaniały czoło oraz oczy, dodając jego spojrzeniu o wiele więcej mroku. Nie wyglądał na umięśnionego,  a przynajmniej nie na takiego siłacza, jakiego sobie wyobrażała. Niemniej jednak jego uderzenie na pewno ułożyłoby ją do głębokiego snu na podłodze, gdyby spróbowała uciec lub odpowiedzieć agresją.
Opierał się ramieniem o framugę. Jego nogi były skrzyżowane. Towarzyszyło mu dwóch mężczyzn podobnej, a nawet lepszej postury, którzy skrywali się za jego plecami, czekając na rozkazy. On zaś palcem sprawnie obracał pistolet na dłoni, nie odrywając od niej wzroku. Stała przed nim, całkowicie zdominowana strachem. Ledwo łapała oddech, jakby uwiązł jej w gardle. W przeciągu sekundy z jej pięści wypadł metalowy klucz odbijając się od drewnianej podłogi kilka razy, aż upadł i zapadła cisza. Ale to nie był zwykły gest wywołany przerażeniem. Wraz z nim, wypadły wspomnienia - wydarzenia, przez które tak bardzo go nienawidziła i za wszelką cenę chciała dopaść. Każdy nieudany pościg czy spotkania, na których została oszukana. Twarz jej brata.
Gdy ją ujrzała, do jej oczu napłynęły łzy. Wiedziała, że teraz był to najmniej odpowiedni czas na okazywanie slabości, ale emocje brały górę. Mimo że już poznała prawdę o tym, że to nie Sean był winowajcą, a Logan, nie umiała pogodzić się ze stratą i porzucić uczucia nienawiści, jakim go darzyła. Już nie przez sam wzgląd swojej prywatnej sytuacji, ale przez społeczeństwo, przez Ashtona i fakt, jak Fletcher go zniszczył.
- Czego. Chcesz. - zaakcentowała obydwa słowa, wypowiadając je przez zaciśnięte zęby.
Zobaczyła, jak kąciki ust Seana unoszą się formując lekki uśmiech. Odbił się od ściany i ruszył w jej kierunku, a kiedy był wystarczająco blisko, Addelaine zrobiła krok w tył, by zwiększyć odległość pomiędzy nimi. Fletcher zauważając jej niespodziewany brak pewności.
- Prawdy - rzucił z lekkością, jakby miała to wiedzieć od samego początku - Może jeszcze tego nie wiesz, ale należę do ludzi honoru i..
- Mało wiarygodna odpowiedź w mojej opinii - wtrąciła szorstko, krzyżując ręce i stając tuż przy Calumie.
- Hm.. - mruknął, ponownie uśmiechając się - W każdym bądź razie, panno Levinson… naszą wspólną cechą jest to, że nie lubimy kłamstwa… - oświadczył - Jesteś adwokatem; bronisz ludzi, którzy znaleźli się w tarapatach poprzez… klamstwo.
- Podsumowując? - ponagliła, kiedy nie udało jej się znaleźć żadnego punktu odniesienia.
- Ludzie tacy, jak ty, powinni być ludźmi lojalnymi, szczerymi i honorowymi - stwierdził Sean, wciąż patrząc Addelaine prosto w oczy i jednocześnie piorunując ją swoim dumnym, oceniającym i dość pogardliwym spojrzeniem - Ale ty jesteś wyjątkiem od reguły.
Levinson zmarszczyła czoło, a na jej twarzy wymalował się dziwny grymas. Kompletnie nie rozumiała, co to wszystko miało do rzeczy i do czego dążył w tej całej dyskusji Sean, ale w głębi duszy domyślała się, że jego zachowanie i ta cała szopka mają głębsze dno.
- Jeśli chodzi ci o mnie, wypuść Caluma - próbowała negocjować - Po co ci on, skoro masz już mnie?
- I myślisz, że to wszystko jest takie… proste?
Addelaine skinęła obojętnie głową.
- Czemu nie? - spytała - Masz to, co chciałeś.
- O nie, moja droga - zauważył, mówiąc rozbawionym głosem - To, czego chcę właśnie się zbliża…
Wtem, czterech umięśnionych mężczyzn, przyprowadziło do pokoju Ashtona i Michaela. Popchnęli ich do środka, a kiedy ujrzeli Addelaine, a ona ich, wzajemnie zamarli mając świadomość, że stali się ofiarą kolejnej pułapki.
- Wy?! - rzuciła panicznie pytaniem - Przecież byliście z zespołem! Gdzie oni są?
- Zabiłem ich - odpowiedział obojętnie Sean, wyręczając dwóch kompanów Addelaine.
Levinson dosłownie wryło, prawie w ziemię. Stanęła osłupiała kompletnie nie wiedząc, jak się do tego odnieść. Z jej ust uciekł jedynie krótki komentarz.
- Ty popieprze….
- Zważaj na słowa - zagroził, zerkając w stronę Irwina i Clifforda.
- Och, moje najszczersze przeprosiny - ironizowała - Miałam na myśli zupełnie co innego. Chciałam cię nazwać sukinsynem! - warknęła i już chciała zamachnąć się i go uderzyć, ale powstrzymał jeden z facetów trzymających Michaela, który przyłożył mu nóż do gardła, szczerząc się do niej.
Brunetka przystanęła, rozważając chwilę swój kolejny krok. Już chciała powiedzieć o wiele więcej, przejąć pałeczkę oraz kontrolę nad całą sytuacją, ale ugryzła się w język, uświadamiając sobie właśnie teraz, do jakich rzeczy Sean jest zdolny.
- Po co ta cała farsa? - wzruszyła ramionami w geście poddania się.
Sean odszedł od swoich ludzi trzymających jego więźniów i ruszył w stronę Addelaine. Szedł dumnie i powoli, z wyprostowanymi plecami i uniesioną dumnie głową. Podczas mijania adwokatki, obrzucił ją szczęśliwym spojrzeniem i zatrzymując się przy niej, oświadczył tylko:
- Chciałbym, żebyśmy zagrali w grę.
Ciarki przebiegły po ciele Addelaine na nieskończoną myśl pomysłów, na jakie mógł wpaść przestępca. Ten zaś ominął ją i podszedł do leżącego Caluma, który gwałtownie zaczął kręcić głową spanikowany, prosząc go, aby tego nie robił. Levinson przewidywała najgorsze.
Ciemnowłosy podszedł do stołu, przy którym znajdowała się niewielka dźwignia. Przesunął ją, a maszyna wydała dziwny dźwięk zgrzytu, a następnie systematycznej pracy czegoś w rodzaju koła zębatego.
Wtedy wszyscy zauważyli, że stół zaczął się rozjeżdżać.
- Prawda, lub wyzwanie w postaci posłania na śmierć Caluma - oznajmił zasady jego chorej gry - Co wybierasz, Addelaine?
Levinson słysząc wrzask Caluma, gdy stół rozciągnął się na tyle, że zaczął również rozciągać jego ciało, zaczęła drżeć i odczuwać niepohamowane mdłości.
- Fletcher - zawołała - Nie rób tego, to nie musi się tak kończyć.
- Albo Calum, albo ty, Addelaine - wyjaśnił ponownie - Prawda lub wyzwanie.
Mijała sekunda po sekundzie, a krzyki Caluma potęgowały się, aż w końcu zaczął im towarzyszyć potężny szloch. Nikt z jego obecnych przyjaciół nie mógł znieść tego cierpienia, przez które przechodzil. Sam wrzask i błagania sprawiły, że Addelaine w pewnym momencie dłońmi zakryła sobie uszy i pozwoliła łzom płynąć po swoich policzkach. Dopiero wtedy dostrzegła, jaką przewagę jest w stanie mieć nad każdym z nich Fletcher - umiał przejrzeć każdego człowieka na wylot, znaleźć jego wady i słabe punkty, a potem perfidnie wykorzystać i patrzeć, jak sprawia ból. Napawał się nim; satysfakcjonował. I nikt nie mógł pojąć, do jakiego stopnia musiał być zepsutym człowiekiem. Ważniejszym było wyjść z tej wojny wygranym.
- W porządku - spasowała Levinson, opuszczając ręce w geście poddania - Wybieram pieprzoną prawdę! Co mam powiedzieć?! - wrzasnęła spanikowana, by jak najszybciej móc rozkuć Caluma i oszczędzić mu cierpień.
Sean uśmiechnął się zwycięsko. Podszedł w stronę Addelaine, a kiedy już był niebezpiecznie blisko, Ashton próbował się wyszarpać, by ruszyć kobiecie na ratunek, jednak uścisk dwóch mężczyzn powstrzymujących go przed ucieczką był zbyt silny, aby blondyn mógł się wyswobodzić.
Fletcher stanął po drugiej stronie stołu, na którym prawie że umierał Calum. Zmierzył po raz kolejny wzrokiem Addelaine i podał swoje warunki.
- Opowiedz Ashtonowi, dokąd zabrał cię Hood, gdy szperaliście w moim domu - powiedział ze spokojem, kiedy serce Addelaine omal nie stanęło.
Otworzyła usta i rozszerzyła oczy. Momentalnie odsunęła się od stołu, cofając się na ścianę, o którą chwilę później uderzyła plecami. Nagle w jej głowie wszystko ucichło. Patrzyła na Caluma, ze łzami w oczach licząc, że to jakieś nieporozumienie. Ale w końcu rozumiała, że o to chodziło Seanowi od samego początku.
- Addelaine - odezwał się Ashton, ale jego głos wydawał się prawie echem - Powiedz, Addelaine.. po prostu powiedz!
Brunetka patrzyła na wyjącego z bólu Caluma, myśląc, że to on jest w stanie podjąć jakąś słuszną decyzję. Zaciskała pięści i ryczała z cierpienia - nie fizycznego, ale psychicznego. Dlaczego ona miała to zrobić? Czemu postawił ją w takiej sytuacji?
Wiedziała. Ale nie sądziła, że będzie płaciła za to, aż tak wielką cenę.
- Czas  ucieka… - zawołał melodyjnie Fletcher, ekscytując się całą zabawą.
- Levinson, kurwa! - wrzasnął Irwin - Powiedz to w końcu!
Jej wzrok przebiegał pomiędzy nim, Calumem, a Seanem, który przechadzał się wokół pomieszczenia, obserwując jej ruchy. Po raz pierwszy nie ukrywała swojej paniki, ani strachu. Ale to nie była obawa względem Seana. Tym razem bała się nikogo innego, jak Ashtona, a Fletcher doskonale  o tym wiedział i zdecydował się na tym skupić, by zniszczyć ją, jego i wszystkie plany, które mieli.
- Jeśli mogę dać ci radę - wyszeptał do jej ucha, gdy niespodziewanie znalazł się tuż obok niej  - Nieważne czy powiesz prawdę, czy pozwolisz Calumowi umrzeć… on i tak ci nie wybaczy żadnego z tych rozwiązań - powiedział, masując jej ramiona.
Odchodząc od Addelaine, Sean posłał jej złowieszczy uśmiech. Podszedł do Caluma i podkręcił maszynę,a ryk mężczyzny zdawało się słyszeć w całym budynku, a także poza nim. Rozrywalo go od wewnątrz, dosłownie. Łamało mu kości, rozciągało i prawie przecinało skórę. To był ból, którego nikt nie mógł sobie wyobrazić.
- Powiedz mu prawdę, Addelaine.. - powiedział spokojnie Sean, po czym wydarł się - Powiedz mu o Caitlin!
Słysząc jej imię, Ashton w przeciągu chwili odnalazł w sobie niespotykaną siłę, by wyrwać się spod rąk kompanów Fletchera i podejść bliżej. Z początku myślał, że się przesłyszał, ale gdy odtworzył sobie w głowie słowa Seana sprzed chwili, był pewny, że dobrze go zrozumiał. A to zmieniało postać rzeczy.
- A więc w tym wszystkim chodzi o Caitlin? - spytał niezrozumiale, jakby wydawało się to dla niego abstrakcją.
Chwilę zajęło dotarcie pewnych informacji do jego umysłu, ale gdy się to stało ruszył prosto na Addelaine. Jeden z mężczyzn już wyciągał broń, by do niego strzelić, ale Sean uniósł dłoń, powstrzymując go.
Irwin złapał kobietę za ramiona i potrząsnął nią kilkakrotnie.
- Co wiesz? - zapytał, a w jego oczach widać było nadzieję.
Addelaine milczała. Jedynie jej łzy płynęły bez zatrzymania, a szloch cały czas wybrzmiewał z jej ust. Przerywały go głośne krzyki Caluma, którego ciało już ledwo wytrzymywało ból, jaki zadawał mu  Fletcher.
- Addelaine.. - powiedział błagalnie, cichym głosem - Powiedz mi co wiesz, czas ucieka. Powiedz… powiedz… powiedz...
Jedno słowo, które utkwiło w jej głowie, stało się prześladowcą. Ashton popadł w obsesję. Nie chodziło już o życie Caluma, czy o to, by wygrać z Seanem. Liczyła się tylko Caitlin, a także Addelaine, która miała niezbędne o niej informacje, do jakich musiał dotrzeć, nawet po trupach. Trzymał kobietę w uścisku, który zostawiał znamiona w postaci siniaków i sprawiał ból, którego teraz nie była w stanie poczuć, bo psychicznie była o wiele większym wrakiem. I szarpał nią, uderzał o ścianę, byleby tylko wydobyć z niej informację. Przez to wszystko przedzierał się wrzask Caluma. Ale on jakby wcale go nie słyszał. Był w stanie niespotykanej hipnozy, z której jedynym sposobem na wydostanie się była Addelaine i prawda, jakiej oczekiwał od niej Sean, a która nie potrafiła przejść przez jej usta.
- POWIEDZ, CO WIESZ O CAITLIN! - wrzasnął w końcu Ashton ostro, jakby za chwilę miał zadać swój ostatni cios w przypadku, gdyby nie dostał odpowiedzi.
Ale Addelaine była już byt zmęczona, by móc się opierać. By walczyć. By pozwalać na tę katorgę; na maltretowanie. Na psychiczny gwałt, który miał pozostawić ślad w jej głowie na całe życie. Mogła poświęcić człowieka lub zranić drugiego, porzucając wszystkie swoje szansę na uwolnienie go od zła w którym tkwił.
I zrobiła to.
Bo nie potrafiła zabić.
Ale umiała ranić i z tym żyć.
W końcu robiła to nie raz, nawet kiedy tego nie chciała.
A tu po prostu nie miała wyjścia i chociaż wiedziała, że nie doświadczy w tym przypadku zrozumienia, poświęciła się.
- NIE ŻYJE! - odkrzyknęła Levinson, patrząc mu prosto w oczy i w tej samej chwili czując, jak jego uścisk całkowicie rozluźnia się, a ona opada swobodnie na podłogę. Rozpłakała się, a w ciągu tego rozlewu łez zdążyła tylko powtórzyć swoje słowa, dla udowodnienia, że nie padły one pod wpływem chwili. - Caitlin Teasel nie żyje odkąd trafiłeś do więzienia - wyznała.
W tym samym momencie, gdy jej słowa padły na łamach całego pomieszczenia, Sean zatrzymał maszynę tortur, a jego pracownik rozkuł Caluma.

Nastąpiła błoga cisza, ciągnąca za sobą mrok, jakiego jeszcze nikt nie widział, ani nie doświadczył.

2 komentarze:

  1. Jeju wroculam do tego ff po latach. Od skonczenia pułapki w sumie mnie tutaj jest było. Wczoraj w podróży z ciekawością zajrzalam na bloga i przeczytałam wszystko. Paulina jestem pod wrażeniem. Ta historia jest fokladdok taka, jaką ja zapamiętałam. Trzecia czesc trzyma w napięcia, bawi się uczuciami czytelnika, a w moim przypadku przypomina mi również jak to bylo te kilka lat temu... Cieszę się, ze tu wróciłam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdzial. Nie chcę nawet myśleć co będzie dalej z Ashtonem. Życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon
Fantazja
zxvzxvz