środa, 14 marca 2018

Rozdział 30


Zmierzchało już, a dom, w którym wcześniej Addelaine spotkała się z Seanem, nie wydawał się być już nawet w kilku procentach przyjaznym wizualnie. Nocą samo centrum miasta Adelaide nie budziło poczucia bezpieczeństwa czy spokoju. Straszna chata była położona w dzielnicy, w której wieczorami żaden bezdomny nie chciał spać na ulicy, a którą młodzież nie zamierzała się przechadzać.
Czwórka odważnych ochotników stanęła przed budynkiem w równym rzędzie, przyglądając się drzwiom oraz oknom. Szyby były brudne, z trudem można były ujrzeć, co kryje się wewnątrz upiornego domu. Ale to nie wydawało się zaskakujące. W końcu Sean nie chciał, by ktokolwiek widział, co dzieje się w środku.
Ashton postawił pierwszy krok do przodu, a za nim podążył Calum, później Michael. Addelaine wahała się chwilę, ale pobiegła za nimi w obawie, że zostanie na zewnątrz sama z ochroną, która również im towarzyszyła. Bez nich nie otrzymaliby zgody na jakikolwiek wyjazd, a zwłaszcza w takie miejsce.
Irwin otworzył drzwi i podążył korytarzem, bacznie obserwując każdy detal pomieszczenia. Było to straszne miejsce, które stało się jeszcze bardziej niepokojące, gdy z każdego pokoju zaczęła rozbrzmiewać muzyka. Znowu.
Na ramionach Levinson pojawiły się dreszcze, co zauważył Michael. Przystanął i gestem dłoni zachęcił adwokatkę o pójście przodem, przed nim, by zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. Brunetka podziękowała nieśmiałym uśmiechem i podążyła za Calumem, wolnym krokiem.
W zasięgu wzroku nie było żadnej żywej duszy poza nimi. Tylko cisza i mrok. Ashton i Calum skradali się powoli w taki sposób, by nawet nie było słychać ich kroków. Addelaine była zdumiona ich zwinnością, sprytem i opanowaniem. Co kilka sekund słyszała krótkie „cśśś..” skierowane w swoją stronę, gdy za mocno tupała szpilkami w podłogę lub zatrzymanie ręką, kiedy wyczuwali pułapkę.
Kiedy dotarli do wejścia salonu, Irwin nie przechodząc do pokoju, wychylił tylko rękę i przesunął dłonią po ścianie w celu odnalezienia włącznika światła. Gdy mu się to udało, oświetlenie uruchomiło się i nastała jasność, ukazując cały dom.
Od wizyty adwokatki nic się nie zmieniło. Meble oraz ich ułożenie było takie samo. Zupełnie, jakby Sean wyszedł i nie pozostawił nic po sobie.
- Poszło nam za łatwo – burknął Calum, zdając się być rozczarowanym.
- Niemożliwe, że nas się nie spodziewał –
- Dajcie spokój – rzuciła poirytowana czekaniem i zastanawianiem się – Poszedł sobie, a my mamy czas, żeby trochę poszperać i nie zamierzam tego marnować.
Addelaine ruszyła do salonu, aby sprawdzić miejsce, z którego wcześniej rozmawiał z nią Sean. W momencie przekroczenia przejścia, każde z nich usłyszało krótki dźwięk przypominający naciąganie linki, a później świst.
- Cholera – wyrwało się z ust Ashtona – Levinson!
Najbliżej stojący kobiety, Michael rzucił się na nią i całą swoją siłą popchnął na podłogę. Dało się usłyszeć cichy wystrzał, a następnie dłuższy krzyk i huk. Clifford i Levinson padli na ziemię, jednak stało się to o sekundę za późno. Mały pocisk przetarł mocno ramię ciemnowłosego, tworząc krwawiącą ranę.
Michael syknął z bólu. Calum ukląkł przy przyjacielu, żeby sprawdzić skaleczenie, natomiast Addelaine podniosła się do pozycji siedzącej i szybko wzrokiem odszukała lokalizację wystrzału. Niewielki pistolet był zamontowany przy końcu ściany, a w przejściu przyczepiona była nitka, która naciągała spust broni. Łatwe, ale skuteczne.
Levinson oddychała szybko i nieregularnie. Przeżyła szok. Jeszcze nigdy wcześniej nie spotykała się z takimi zagraniami. Siedziała i wgapiała się w pistolet, odgarnąwszy włosy z czoła i trzymając się za głowę. Zastanawiała się, czy rzeczywiście się dzieje.
- To zabrzmi dość kontrowersyjnie, ale poszło wam całkiem nieźle – skomentował Ashton – Przynajmniej nie udało mu się was zabić na samym wstępie.
Adwokatka spiorunowała swojego klienta spojrzeniem.
- W porządku? – spytał Michael, z trudem podnosząc się z podłogi.
- To chyba ja powinnam zapytać o to ciebie – odparła – Dziękuję.
Irwin w międzyczasie rozglądał się po pomieszczeniu. Rozpoczął od sufitu, by sprawdzić, czy przypadkiem nie czeka na nich więcej niespodzianek. Później zaś zaczął szukać źródła rozbrzmiewającej muzyki. Gdy tylko je odnalazł, od razu wyłączył dźwięk. Miał dość tego „budowania klimatu”. Następnie zaczął przeszukiwać półki oraz szafy.
- Nawet go tutaj nie było… - powiedział cicho Ashton.
- Co? – cała trójka zawołała jednocześnie.
Irwin jeszcze raz spojrzał na sufit. Tym razem dostrzegł coś, co podejrzewał od samego początku. Podbiegł do przeciwnej ściany i przysunął do niej krzesło stojące w roku. Zdjął mieszczącą się na samej górze kratkę, a z wnętrza dziury wyciągnął małe urządzenie i pokazał je reszcie.
- To był pieprzony hologram – oświadczył swoim towarzyszom.
- Nie… nie… nie możliwe.. – wydukała co raz bardziej zaskoczona Addelaine.
- Wow – wydusił z siebie Hood, po czym zwrócił się do brunetki – Teraz to jestem przekonany, że ty nawet podstawówki nie zdałaś, bo spostrzegawczości i logicznego myślenia to ci bardzo brakuje.
Irwin i Clifford wywrócili oczami, słysząc podsumowanie kolegi.
- Rozejrzyjcie się na górze, poszukajcie bandaży lub jakichkolwiek opatrunków dla naszego bohatera – poprosił dwójkę – My zajmiemy się dolną częścią. Tylko OSTROŻNIE.
Addelaine wstała i ruszyła po schodach w górę, ignorując swojego towarzysza, którego wyznaczył jej sam Irwin. Tym razem była bardziej rozważna w swoich ruchach i zanim weszła do jakiegokolwiek pokoju, upewniała się, że jest to bezpieczne. Calum zaś postanowił się rozdzielić i pozostawił dla siebie resztę pomieszczeń, do których adwokatka nie zaglądała.
Levinson trafiła do dziecięcego pokoju, pełnego zabawek i fotografii. Do głowy przyszedł jej nawet pomysł, że jest to rodzinny dom Seana, ale to również mogło stanowić zagrywkę przestępcy, która miała na celu ich zmylić. Przeglądała każdą rzecz dokładnie, ale traktowała je z dystansem.
Niespodziewanie, usłyszała głośne wyzwiska rzucane przez Caluma, w drugim pokoju. Rzuciła wszystkie oglądane rzeczy i pokierowała się do drugiego pomieszczenia, tym razem patrząc pod nogi, a także przed siebie. Hood przebywał w sypialni, gdzie znajdowało się łóżko, jedna szafa z lustrem, komoda i kilka obrazów wiszących na ścianach. Całość została utrzymana w starodawnym stylu – meble były w kolorach jasnego drewna, kołdra schowana w kwiatowej pościeli, a okna zakryte białymi firankami na wzór chaftu. Panele były stare, skrzypiały.
- Co się stało? – zapytała Levinson, a wtedy Hood odwrócił się.
- Addelaine, musimy wyjść – oznajmił stanowczo.
Jego twarz przybrała poważny wyraz. Dłoń oplótł wokół jej nadgarstka i już miał podążać do drzwi, gdy kobieta wyszarpnęła się spod uścisku i przystanęła, patrząc na niego pytająco. Zmarszczyła brwi i czekała na wyjaśnienia.
- Dlaczego? – spytała zdziwiona – Mówiłeś już Ashtonowi i Michaelowi?
- Tu chodzi o nas – wydukał, zaciskając dłoń w pięść.
- O nas?
- Tak. Muszę ci coś pokazać. – odparł krótko, nie wdając się w głębsze szczegóły.
- Co takiego? – dopytywała wciąż nie rozumiejąc – Teraz?
- Proszę cię – powiedział bezradnie – Po prostu ze mną chodź.
Hood ponownie sięgął po jej rękę. Cały drżał.
Addelaine obserwowała roztrzęsionego mężczyznę. W jego pięści spostrzegła białe kawałki papieru. Wyszarpnęła ponownie dłoń i tym razem złapała jego, by sprawdzić co przed nią ukrywa. Bez zbędnego sprzeczania się pokazał jej swoje znalezisko. Addelaine patrzyła na prostokątną kartę „Asa” z talii, na którym wymalowana była trupia czaszka. Momentalnie puściła ją, całkowicie wystraszona.
- Co to ma znaczyć?! – wrzasnęła.
- Jeśli nie pójdziesz ze mną, ona zginie – wyznał, a w jego głosie dało się wyczuć błaganie oraz desperację.
Levinson westchnęła ciężko i oparła się o komodę, szukając rozwiązania z tej chorej sytuacji. Doskonale wiedziała, że chodziło o Mali. To był właśnie As, którego Sean trzymał w swoim rękawie. Spodziewał się wszystkiego. Przyjazdu i pretensji Addelaine do Ashtona, ich rozejmu i powrotu do tego miejsca. Każdą rzecz przewidział, a w dodatku odpowiednio zaplanował. Pytanie pozostawało tylko jedno – po co? W jakim celu to zrobił? Do czego dążył? Domyślała się jednak, że odpowiedź skrywał właśnie Calum, dlatego zgodziła się wykonać to zadanie. Ciekawość była silniejsza.
- W porządku – powiedziała, chociaż te słowa z trudem wyszły z jej ust – Jak wyjdziemy niezauważeni? – zapytała.
- Na górze jest drugie wyjście – wytłumaczył, po czym dodał, zanim Addelaine zdążyła pomyśleć o czymś nieodpowiednim – Dostalem instrukcję.
Nie tracąc czasu, szybko uciekli z domu wyjściem opisanym w na tylnej stronie karty. Zeszli po schodach umiejscowionych na zewnątrz budynku, a potem opuścili teren posiadłości od tylnej strony, idąc następnie w stronę dużego placu, który znajdował się w samym centrum miasta. Czym prędzej zamówili taksówkę. Addelaine zajęła miejsce pasażera z tyłu, a Calum usiadł obok kierowcy, podając mu adres. Robił to dosyć dyskretnie.
- Dokąd jedziemy? – spytała, kiedy nie usłyszała nazwy miejsca, ani ulicy.
- Nie mogę ci powiedzieć, dopóki nie będziemy na miejscu – odpowiedział Hood i były to ostatnie jego słowa, do końca ich podróży.
Jechali około godziny, wyjeżdżając na zupełne obrzeża miasta. Addelaine czuła się, jakby została porwana. Co chwila zerkała w telefon, na który wydzwaniał raz Ashton, a raz Michael. W pewnym momencie wyłączyła komórkę w obawie, że ją namierzą i podążą za nimi, co zapewne zepsuło plany Seana. Z drugiej strony bała się, co może ją spotkać, jeśli jednak nie powiadomi mężczyzn. Calum zrobiłby wszystko dla siostry, którą dopiero odnalazł. Dlaczego więc miałby nie zabić adwokatki, by uratować Mali?
Wreszcie taksówka zatrzymała się. Addelaine wysiadła tuż po tym, gdy Calum zapłacił za przejazd. Zaskoczył ją widok, który ujrzała po wyjściu z auta.
- Dlaczego tutaj jesteśmy? – zapytała zdziwiona przybyciem akurat w to miejsce – Calum? – zwróciła się do mężczyzny.
Calum milczał. Wzrok wbił w ziemię, a na jego twarzy widać było wyraźnie smutek oraz wstyd zmieszany ze strachem. Brał głęboki wdech za wdechem, wpuszczając chłodne powietrze do swoich płuc. Ręce trzymał w kieszeniach spodni i delikatnie kręcił górną częścią ciała, jakby miało mu to pomóc w odstresowaniu. Czekał, aż taksówkarz odjedzie i zostaną sami, by móc wyznać, co się dzieje.
Kiedy wóz ruszył, Levinson ponagliła mężczyznę.
- Calum, co było twoim zadaniem? – spytała po raz kolejny, a wtedy ciemnowłosy uniósł głowę i spojrzał na nią.
- Miałem pokazać ci, gdzie jest Caitlin – wypowiedział z trudem słowa.
Addelaine otworzyła usta, by już coś powiedzieć, ale zamiast tego rozejrzała się po okolicy w nadziei, że źle odebrała jego sugestie. Odszukała znak na drodze, który wskazałby jej miejscowość, w której się znajdują. Potrzebowała się upewnić, a gdy to zrobiła, wydusiła z siebie tylko:
- Mój Boże…

4 komentarze:

Obserwatorzy

Szablon
Fantazja
zxvzxvz