środa, 22 października 2014

Rozdział 10

Minęłam tabliczkę, która informowała o wjeździe na teren przyłączony do dzielnicy o nazwie Rockdale. Na moje szczęście bez problemu dojechałam do celu w ciągu pół godziny. Nawigacja nie wprowadziła mnie w błąd; wskazała najkrótszą drogę, wyłączając płatne autostrady. W czasie mojej podróży starałam się dodzwonić do Will'a. Martwiło mnie, że chłopak nie rozmawia ze mną od kilku dni. Pokłóciliśmy się dosyć ostro, ale nie sądziłam, że Will potraktuje całą awanturę poważnie. Potrzebowałam go, natychmiastowo. Ostatnie wydarzenia nie pozwalały mi ufać znajomym Ashtona. W moim życiu wszystko stało się podejrzane; karta, Cassie i Luke, matka Ashtona, również latająca mucha za oknem. Byłam zmuszona czuwać, mieć oczy szeroko otwarte oraz wierzyć swojej intuicji, podpowiadającej, że Anne Marie jest czymś więcej niż tylko puzzlem pasującym do całej układanki, której autorem był Logan lub... kto wie? Ashton? Bo znak zapytania, jeżeli chodzi o jego śmierć nie zniknął, a jedynie pogrubił się.
Zaparkowałam wóz naprzeciwko domu, który zamieszkiwał wuj oraz matka Ashtona. Myśl, że za moment miałam poznać rodzicielkę kryminalisty, dzięki któremu moje życiowe priorytety zniknęły nie budziła we mnie tak ogromnego przerażenia, jak fakt, że nie była ona w stu procentach osobą zdrową. Moja styczność z ludźmi chorymi psychicznie nie należała była nijaka. Brakowało mi doświadczenia. Bałam się, że mogę zadać pytanie, które wstrząśnie kobietą do tego stopnia, że popadnie w panikę lub wywołam jakiś atak, którego nie przeżyje albo pobudzę nim jej agresję. Ostatnią rzeczą, jakiej sobie życzyłam na tym spotkaniu to awantura. Poniekąd żałowałam, że nie zabrałam dokumentów z Hurstville. W środku na pewno opisano typ choroby pani Irwin. Bez informacji mogłam tylko gdybać, a także wierzyć, że jest ona stabilna emocjonalnie, a kilka pytań dotyczących syna nie dotknie za bardzo jej matczynego serca.
Pogoniłam się do ruszenia czterech liter z auta. Nie przejechałam parunastu kilometrów po to, aby rozsiąść się wygodnie w fotelu. Po kilku minutach zastanawiania się, czy powinnam zatruwać życie biednej kobiecie, która niedawno straciła swoje jedyne dziecko, zadecydowałam zająć jej dosłownie kilka chwilę, chociaż nawet i pięciominutowa gadka szmatka mogła obfitować w niezłą kłótnie. Ryzyko chyba mi odpowiadało.
Dom nie przypominał tego z puli najbogatszych willi. Właściwie, różnił się znacząco od posiadłości w Hurstville. Teren zdawał się być mniejszy, jak również budynek. Furtka z drewna pomalowana na czerwono potrzebowała wymiany. Gdy pociągnęłam za drzwi, głośno zaskrzypiały. Myślałam, że nikt nie oliwił ich, bo odkryto nową funkcję - zawiadamianie domowników o przyjściu gościa, jednak pomimo okropnego dźwięku nikt nie wyjrzał przez okno, żeby sprawdzić kto przyszedł. Weszłam na ogrodzony teren nie tracąc nadziei. Jednopiętrowy dom przypominał wypoczynkową chatkę, która często widnieje w komediach romantycznych. Z przodu mieściła się weranda, na której stała ławka i stoliczek. To miejsce emanowało spokojem i ciepłem. Słyszałam, że Rockdale należy do jednej z najspokojniejszych dzielnic, ale nie sądziłam, że plotki sprawdzają się w stu procentach. Czułam się tutaj dobrze, miło, przyjemnie. Mogłabym mieszkać w tej dzielnicy, gdzie cisza jest określana priorytetem, a samo miejsce jest takim, gdzie chcesz zgubić się na zawsze.
Stare schody wydały nieprzyjemny dla ucha dźwięk, kiedy moje stopy zderzyły się z podłożem. Stawiałam nieśmiałe kroki, oglądając jeszcze otoczenie. W oddali widziałam krzątających się po podwórku sąsiadów. Miałam pewność, że ktoś zamieszkuje to sąsiedztwo. Zbliżyłam się do drzwi wejściowych na których wygrawerowano nazwisko Ashtona. Uniosłam rękę do góry, formując dłoń w pięść. Już miałam pukać, ale nagle drzwi otwarły się z rozmachem, zwiększając odległość między nami. W ich progu stanął mężczyzna ubrany w luźny t-shirt i przetarte dżinsy. Proste blond włosy układały się po swojemu, tworząc na głowie artystyczny nieład. Zarost na twarzy faceta miał może tydzień lub dwa. Od razu spostrzegłam, że nie był zachwycony moją wizytą. Skupionym wzrokiem zbadał moją osobę od góry do dołu, a później posłał mi chłodne spojrzenie. Dawał po sobie poznać, że nie lubił gości, ale żeby nikt nie musiał zgadywać udowadniał swoje negatywne nastawienie powitalnym zapytaniem.
- Czego tu?! - warknął, patrząc prosto w moje oczy wzrokiem prawie że zabójcy. Za plus mogłam uznać fakt, że dowiedziałam się po kim Ashton miał tak piorunujące spojrzenie. Cóż, rodzinne.
- Dzień dobry, ja... - zaczęłam swój genialny monolog, który wymyśliłam już w drodze do Irwinów. Miał on przekonać domowników na wpuszczenie mnie do środka.
Mężczyzna nie pozwolił mi dokończyć nawet pierwszego zdania. Do jego uszu nie dotarło żadne wypowiedziane przeze mnie słowo.
- Kiedy w końcu się odpieprzycie?! Moja siostra ma gdzieś te wasze artykuły i wywiady. Dajcie nam spokój, wy cholerne hieny! - wrzasnął, wstrząsając mną.
- Nie jestem dziennikarką - wyjaśniłam - Jestem... um... - zawiesiłam się, bo nie mogłam znaleźć słowa określającego status mojej relacji z Ashtonem. Postanowiłam strzelać. - Znajomą Ashtona - mruknęłam.
Dłoń mężczyzny sunęła po spodniach w górę. Podwinął koszulę, a wtedy spostrzegłam niewielki rewolwer, który zaczepił o pasek. Moje oczy odzwierciedlały dwie monety, gdy facet powoli wyjmował broń. Wzięłam powietrze do ust, szybko myśląc, co teraz robić. Uciekać, bronić się, wezwać policję? Ten człowiek mógł być psychopatą!
Ciemnowłosy pochwycił pistolet, a później wysunął go w moją stronę, w ramach ostrzeżenia. Chciał, abym wiedziała, że jest uzbrojony i nie zawaha się strzelić, jeżeli go wkurzę. A złość mogłam wywołać stojąc dłużej na werandzie.
- A więc znajoma mojego siostrzeńca....- powiedział z lekkim zamyśleniem, analizując moją wypowiedź. Widocznie według rodziny Ashtona znajomość z nim istniała tylko i wyłącznie pod jednym względem.
Pozwoliłam mojemu sercu zadecydować, a ono wcale nie wydawało się bać tego człowieka. Nie śmiałam się wycofywać, panikować, czy płakać i błagać o życie. Przełknęłam ślinę, wyprostowałam się i zagrałam pewną siebie dziewczynę, która przyszła tu w określonym celu.
- Nie tego typu znajoma - odparłam, zerkając na drżącą rękę faceta. Widocznie nigdy przedtem nie zdarzało mu się mieć takiego narzędzia w dłoniach. Zastanawiający był powód jego uzbrojenia.
- Ashton miał znajomych innego typu? Ciekawe. - schował rewolwer, gdy dałam mu do zrozumienia, że nie zamierzam skrzywdzić go swoją obecnością. Zerknął pytająco, chcąc poznać szczegóły mojej wizyty.
- Nazywam się Caitlin Teasel - kulturalnie przedstawiłam się tak, jak zamierzałam zrobić to na początku, kiedy mężczyzna wtrącił się w początek mojej mowy. - Przyjechałam do...
- Anne Marie - dokończył - Wspominała o tobie.
Otworzyłam usta, ale nie w celu kontynuacji tego dialogu. Zaskoczyła mnie odpowiedź wuja Ashtona. W mojej głowie zrodziło się więcej pytań. Domyślałam się, że ta podróż będzie przygodą życia i wyniosę z niej naprawdę wiele. Stwierdzenie, że Anne Marie mnie zna przewyższyło oczekiwania. Stałam się bardziej zainteresowana rozmową, o którą zamierzałam chociażby walczyć.
- Czy mogłabym zamienić z nią kilka słów? - zapytałam uprzejmie.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...
- Dosłownie pięć minut - nalegałam.
- Ona czasami gubi się w słowach, żyje w zupełnie innym świecie, panienko. Nie jestem pewien czy to ma jakikolwiek sens - odradzał mi spotkanie z siostrą.
- Niech mi pan wierzy, dla mnie to ma sens. - przekonywałam go. Mężczyzna w końcu uległ, wywrócił oczami, a później przesunął się, robiąc mi miejsce w celu przejścia przez drzwi.
Wszystko komponowało się z wyglądem zewnętrznym poza kilkoma elementami. Brak elegancji i szykownego wystroju wnętrza, co potęgowałoby ciepło bijące od osiedla. Tutaj było cicho, ponuro i smutno. Dawno nie odnawiano pustych, brudnych, a także porysowanych ścian, na których Ashton na pewno porozwieszałby parę plakatów swoich ulubionych zespołów. Panele skrzypiały tak, że z łatwością osoba śpiąca obudziłaby się, gdyby ktoś przechodził obok.
Wuj Asha zaprowadził mnie do salonu, który mieścił się po środku domu. Niegdyś białe ściany teraz znacznie poszarzały. Do pokoju dochodziło mało światła, gdyż okna przysłaniały zasłony. Gdyby ktoś był tu przejazdem i chciał wpaść, aby spytać o dalszą drogę czy cokolwiek innego, pomyślałby, że dom jest opuszczony i nie zamieszkiwany od lat. Tuż obok okien, gdzie kawałek bordowego materiału został przesunięty, żeby widz mógł podziwiać widoki, stało drewniane krzesełko. Siedziała na nim kobieta; dosyć szczupła, a nawet mogłabym rzec chuda. Jej twarz zwrócona była do szyby, ale śmiało mogłam stwierdzić, że była krewną Ashtona. Kręcone włosy w identycznym odcieniu blondu opadały na jej ramiona. Widząc tylko profil dostrzegłam te same rysy twarzy. Dłońmi kurczowo ściskała ramę krzesła, siedząc sztywno. Nie zwróciła swojej głowy nawet, kiedy samolot przelatywał nad domem. Nuciła pod nosem nieznaną mi piosenkę, może kołysankę, nie wiem. Przypominała wariatkę, ale nie potrafiłam uwierzyć, że stwierdzono u niej schorzenie. Coś podpowiadało mi, że to złudzenie, którego twórcą jest wuj lub... sam Ashton.
- Dzień dobry - mruknęłam z nadzieją, że pomimo mojego zdenerwowania kobieta mnie usłyszała.
Nie odpowiedziała.
- Anne, masz gościa - zwrócił się do niej brat, jednak jego także zignorowała - Anne - powiedział nieco głośniej, co zabrzmiało bardziej jak rozkaz niż prośba. Kobieta jednak wtedy zareagowała; odwróciła bladą twarz, obdarowując mnie uśmiechem. Jej niewinne oczy patrzyły na mnie. Zaschło mi w gardle. Nie umiałam się odezwać. Zestresowałam się. - To Cait...
- Caitlin Teasel - dokończyła za niego, a ja poczułam jak zaczynam gotować się we własnej skórze.
Podeszłam do kobiety. Zabrałam krzesło przysunięte do stolika, a następnie ustawiłam je naprzeciwko niej. Zajęłam swoje miejsce, splatając palce u dłoni. Ona nie patrzyła na nic innego, jedynie na mnie, jakby chciała zapamiętać każdy szczegół mojej twarzy.
- Ashton miał rację, jesteś śliczna - skomplementowała, a ja wysiliłam się na niewielki uśmiech.
- Opowiadał pani o mnie? - zadałam swoje pierwsze pytanie.
- Żeby tylko raz! - klasnęła w dłonie - Nawet niedawno mówił, że piękniejesz z dnia na dzień. Kiedy ostatnio cię widział, to...
- Pani Irwin... - wtrąciłam.
- Mów mi Anne.
- Jasne... - szepnęłam, szybko wracając do tematu - Anne... Ashton nie żyje...
Zapadła cisza. Blondynka spuściła wzrok; stała się poważna. Spoglądałam na zegarek, aby sprawdzić ile już rozmawiałyśmy. Minuta. Minęła jedna minuta, a ja już bałam się o jej stan zdrowia. Chciałam wyjść, a jednocześnie zostać i usłyszeć odpowiedź na moje stwierdzenie.
- On myśli, że jestem nienormalna... - powiedziała tak, że ledwo zdołałam usłyszeć jej słowa - Ale mój syn żyje... wczoraj tutaj był...
- T-to niemożliwe - wydukałam - Widziałam jego śmierć.
- Musisz mi uwierzyć - wbiła we mnie swój wzrok - On żyje, rozumiesz? Po prostu nie może się ujawnić, jeszcze nie teraz!
Patrzyłam na nią, jak na obcą istotę z którą spotykam się po raz pierwszy. Nie mam na myśli człowieka, a raczej coś, czego w życiu nie widziałam, na przykład kosmitę. Nikt wcześniej nie śmiał twierdzić, że Ashton wcale nie leży w grobie. Ona zdawała się być pewną swoich słów. Spotykała się z nim, rozmawiała, zapewniała mnie o tym. Zagrała na moich emocjach, bo naiwnie pochłaniałam każde wyszeptane zdanie, które padło z jej ust. Moje serce radowało się, bo on żył, naprawdę żył. Ukrywał się, obserwował i dbał o mnie. Nadal mnie chronił, jako Cień. Wiedziałam, że miałam rację. Moje uczucia nie umierały, nie próbowały pożegnać Ashtona, bo on nie odszedł. Nigdy nie odszedł. Potwierdziła to sama Anne Marie.
- Gdzie on jest? - zapytałam głośno - Możesz podać mi adres?
- Kto? - spytała blondynka marszcząc brwi - Kto dziecinko?
- Ashton! - krzyknęłam poirytowana - Mówiłaś, że wczoraj widziałaś się z nim.
- Wczoraj spacerowałam z Davem - odparła, patrząc na brata i uśmiechając się do niego.
Opadłam na siedzenie wzdychając ciężko, kiedy łzy spływały po moich policzkach. Przesłyszałam się? Źle zrozumiałam? Czy to po prostu zwykła iluzja zapewniająca mi szczęście dopiero teraz zniknęła tak, jak czar, który po pewnym terminie pryska i zostaje to śmieszne nic nie warte wspomnienie. Przeklęta pamięć, która nie daje ci spokoju.
- To niemożliwe... - wymamrotałam zdruzgotana.
Moje wargi zaczęły drżeć. Właśnie poznałam objawy choroby Anne Marie Irwin. Może nie szczegółowo, ale rozumiałam już jakiego typu jest jej schorzenie. Mimo swojej porażki nadal nie potrafiłam się poddać. To, co mówiła na początku naszej dyskusji nie opuszczało mojego umysłu. Powtarzałam sobie w głowie, że musi być inne wyjście. Wyszukiwałam masę powodów dla których powinnam walczyć i wyciągnąć więcej informacji. Przyjechałam tu, żeby pozyskać wiadomości korzystne dla mojego śledztwa, jak ogromną porażką byłoby wyjście z niczym? Za wszelką cenę chciałam poznać prawdę, ale czy ona w ogóle istniała?
Zadawałam sobie samej pytania, siedząc przed schorowaną kobietą, która zupełnie nieświadoma, jaki punkt był tej rozmowy, uśmiechała się kulturalnie od czasu do czasu potakując i kręcąc głową, pomimo panującej niekomfortowej ciszy. Brat matki Ashtona gapił się na mnie błagalnym wzrokiem, licząc, że przestanę nękać Anne. Czekał aż podziękuję za rozmowę i wyjdę, dając jego siostrze zasłużony spokój.
Ale moja determinacja, upierdliwość i nadzieja na dotarcie do sedna sprawy w którą zamieszany był martwy albo żywy, zły bądź dobry Ashton, nie pozwalała mi na opuszczenie tego domu z tak ogromnym niedosytem. Tu chodziło również o mnie, a także moich przyjaciół, którzy znajdowali się w niebezpieczeństwie a mi przystało ich chronić. Dlatego też zdecydowałam uciec się do ostateczności.
Wyjęłam z torebki plik kartek, na których były informacje skserowane prosto z kartoteki Ashtona. Niepewnie podałam je Anne Marie, a ona kompletnie zaskoczona nagłówkiem wsunęła dokument w swoje blade i chude dłoni. Dave zmarszczył brwi, a potem wytężył wzrok, żeby obejrzeć co takiego miała w rękach jego siostra.
- To... to... - dukała, jakby nigdy przedtem nie widziała policyjnych akt. Spoglądała na nie, niczym na cenny skarb wymagający intensywnej ochrony.
- Kartoteka Ashtona - powiedziałam naturalnie - Nie jest zamknięta, a to oznacza, że... - próbowałam naprowadzić kobietę na trop, którym sama podążałam.
- Kim jesteś?! - przerwał mi mężczyzna, zabierając Anne informacje - Jesteś detektywem? Kto cię wynajął?
- Nie, nie jeste.. ja.. - zaplątałam się - Możliwe, że pańska siostra nie oszalała i Ash...
- To prywatne informacje! Kradzież jest karalna! - krzyczał - Wynocha! - palcem wskazał na drzwi rozwścieczony.
- Ale, ja naprawdę... - próbowałam ratować sytuację i znaleźć logiczne wytłumaczenie.
- Mój siostrzeniec nie żyje! - syknął - A moja schorowana siostra jest w żałobie po zmarłym dziecku. Jak śmiesz?! Opuść nasz dom przeklęta gówniaro albo zadzwonię na policję!
Szybko zabrałam torebkę i zniknęłam za ścianą oddzielającą korytarz od salonu. Roztrzęsiona wybiegłam z domu. Dotarłam do auta, po czym odblokowałam drzwi za pomocą kluczyków. Opadłam na fotel kierowcy, bezradnie patrząc na przednią szybę. Wolałam zatrzymać swoje skupienie na przestrzeni niż rozluźnić każdy mięsień i pozwolić sobie na płacz, krzyk i histerię z powodu porażki. To jednak było niemożliwe. Łzy wylewały się z moich oczu strumieniami. Szlochałam, bo przegrałam. Dzięki tej kobiecie nadzieja znów się pojawiła, ale dzięki niej również umarła. Dochodziłam do wniosku, że to ja mam problemy natury psychicznej. Szukałam dziury w całym. Szpiegowałam własnego chłopaka i grzebałam w jego rzeczach, robiłam z niego podejrzanego i wyżywałam się na nim w każdym możliwym momencie zamiast wysłuchać i zrozumieć jego problemy. Zyskałam nic, a straciłam wszystko i oczywiście zauważyłam to po czasie.
- Nie, nie, nie! - krzyczałam uderzając pięściami w kierownicę. Chciałam przywrócić Ashtona do życia tak bardzo, że tworzyłam irracjonalne argumenty, fałszywe poszlaki i zachowywałam się śmiesznie. On umarł, a moim jedynym zadaniem było się z tym pogodzić i pogrzebać go tak, jak zrobiła to reszta. Ruszyć dalej, zająć się teraźniejszością, zaufać ludziom i zdobywać ich zaufanie. Walczyć z wrogami oraz przeciwnościami losu, których teraz na nowo pojawiało się mnóstwo. Ktoś działał na moją niekorzyść, a ja zupełnie odeszłam od tego tematu zajmując się najmniej istotną w tej chwili sprawą.
Musiałam wrócić do żywych, zmierzyć się z wyzwaniem i zagrać w grę, którą zgotował mi los, ale żeby to zrobić zaplanowałam dać upust swoim emocjom; wziąć dzień lub kilka godzin wolnego. Zapomnieć o wszystkim, dosłownie. Niestety, był tylko jeden sposób, aby to zrobić.

74 komentarze:

  1. jezu pepe tak bardzo się martwiłam! nie musisz pisać rozdziałow na siłę, to twoje hobby a nie obowiązek! miło że wróciłaś. trzymaj się xx - kisiellxoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny, Ashton na pewno żyje hsdgf
    Pepe nawet nie wiesz jak się bałąm o Coebie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział ;) nawet nie wiesz jak bardzo sie cieszę ze wrociłaś, jazdy tu czekał i będzie czekać na kolejne rozdziały, jeśli potrzebujesz czasu tu poprostu odpocznij, my zaczekamy, będziemy cię wspierać . Kochamy cię <3 K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział naprawdę :* Pepe kochamy Cię , damy Ci odpocząć i nie przestaniemy Cię wspierać <e

    OdpowiedzUsuń
  5. super! wcale nie jest kiepski:) jest zaskakujący i dający nadzieję :D
    Weny życzę i spokoju, abyś się nie stresowała! Pisz kiedy masz ochotę i wtedy też czerp z tego przyjemność! I pamiętaj, że najlepszy jest okres oczekiwania ;)
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczynam na serio podejrzewać Willa, nie podoba mi się to. Czy Dave to brat Anne Marie? o.0
    Pepe, dziękuję Ci za to, że mimo tych wszystkich złych komentarzy nadal o nas myślisz. Nie przeproszę za zło świata i bezmyślność. Cień jest dla nas ważny, ale to jedno z kolejnych umilaczy życia... Życie, które każdy ma prawo przeżyć jak chce. Sądzę, że to wiesz.

    Pięknie pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pepe rozdziały to nie twój o obowiązek, na to jak ty piszesz można czekać całąwieczność !! Prosze wróć do nas, tesknimy i martwimy sie o ciebie !! Ilysm <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  8. boże, ile emocji lfksnalfknskanfans
    czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pewna, że Ashton żyje omg sdfghj
    Anne kryje Asha czy coś XD
    świetny rozdział, nie mogę się doczekać, kiedy Cień wróci do akcji uhuhu! :D
    ale co z końcówką? na co wpadła Cait? oby nie zrobiła nic głupiego :(
    czekam na kolejny, trzymaj się Pepe x

    OdpowiedzUsuń
  10. nie dodał mi się poprzedni komentarz nooo :<
    w skrócie: rozdział jest świetny, naprawdę piszesz coraz lepiej i można to zauważyć
    jestem ciekawa co będzie dalej i co Caitlin wymyśli :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham Cię Pepe ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. wow, ten rozdział na prawdę namieszał mi w głowie :)
    ale i tak nadal wierze, że ashton nigdy nie umarł i nadal żyje.
    nie mogę się doczekać następnego! xx
    Moomintrollad

    OdpowiedzUsuń
  13. Pepe, mam nadzieję, że wszystko u Ciebie dobrze i niebawem do nas wrócisz. Bez Ciebie to nie to samo, dziękuje Ci za każdą poświęconą nam chwilę.
    Wierna Twym Pracą :)

    @jagoda52

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja już nie wiem czy Ash żyje czy nie ;___; ciekawe czy na prawdę chodził do swojej mamy i mówił te wszystkie słodkie rzeczy o Cait :D Teraz czekać do następnego rozdziału, może coś się wyjaśni xx KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  15. Ten rozdział to niespodzianka jak dla mnie. Jest cudowny, właściwie to ciężko go opisać, ale jest świetny. Bardziej jednak martwię się o ciebie Pepe, bo znikłaś, a ja na widok jak twoje konto na tt znikło dostałam lekkiego szoku. Mam nadzieje, że czujesz się lepiej, a jak nie to wiedz, że z czasem się polepszy. Dziękuje ci, że napisałaś ten rozdział i nie zawiodłaś nas. Nie musiałaś się tak śpieszyć z rozdziałem. Prawdziwi czytelnicy i tak by zostali. Mam nadzieje, że wrócisz na tt :)

    OdpowiedzUsuń
  16. pepe uwielbiamy Cie i Twoje opowiadanie, strasznie się martwiłam ! Rób to co kochasz i nie zwracaj uwagi na innych :) Twoja wierna fanka Aneta :*

    OdpowiedzUsuń
  17. jeju jaki piękny rozdział, tak bardzo go przeżywałam ;-; Anna ma rację Ash żyje 100% kjsdjfdshk dziękuje, że napisałaś ten rozdział i, że o nas pamiętasz, ale tak jak mówią inni to nie jest twój obowiązek, a my po mimo wszystko będziemy cie wspierać i nie będziemy nic wymuszać ;>> cieszę się, że wróciłaś ilsm xx

    OdpowiedzUsuń
  18. już po raz kolejny nie wiem co powiedzieć po przeczytaniu rozdziału, pepe jesteś po prostu cudowna(lepszego określenia nie mogę znaleźć) strasznie się wszyscy martwiliśmy ale pamiętaj że jesteśmy w stanie czekać bardzo długo choćby na kilka zdań :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeny genialny rozdział jak zawsze !!! *-*
    Czekam na kolejny i weny życzę ! :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Pepciu nie wiem co się stało od niedzieli ale PRZEPRASZAMY :( Nie będziemy źli jeśli się spóźnisz o parę dni, bo masz swoje prywatne życie a my jesteśmy dzieciakami, które maja za dużo wolnego :)
    x

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju pepe martwiłam się o ciebie, nie jestem zła i etc i nie wiem co się dzieje, ale ty masz też swoje prywatne życie i nie będę zła. Rozdział cudowny jak zawsze, czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny rozdział =*** Nie jestem zła,że nie napisałaś rozdziału. Każdy ma prawo, a szczególnie pisarz do wyciszenia się i uspokojenia. Pozdrawiam i czekam na nexta =***

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialny rozdział zresztą jak zawsze . Pepe kochamy cię i pamiętaj, ze zawsze będziemy z tobą :( xx

    OdpowiedzUsuń
  24. genialne kochana, jestes niesamowita xx @ywnfmbby

    OdpowiedzUsuń
  25. Jakie świetne♥ Pepe jeśli potrzebujesz to my poczekamy nawet i rok jeśli trzeba będzie♥

    OdpowiedzUsuń
  26. Genialne, cudowne. x Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  27. Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  28. Boże, mam taki straszny mętlik w głowie... Wiem, że Ashton nie żyje, ale mimo tego ciągle łudzę się, że może jednak jest inaczej...
    Świetny rozdział. Jestem ciekawa, co takiego wymyśliła Cait.
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  29. Cieszę się, że pojawił się nowy rozdział. Mysle, że lepiej byłoby dla ciebie gdybys dodawala rozdzialy kiedy tylko zechcesz, a nie co tydzien jak dotychczas, bo w koncu masz swoje wlasne zycie i obowiazki, a tak bedziesz miala wiecej czasu na zlapanie weny. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Genialny rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  31. Świetny! Jak zawszeee... zaptaszam do mnie: http://neverbe5sos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. Jesteś wspaniała. To był naprawdę genialny rozdział. Nie znam lepszej pisarki od Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Jejku ja przez to wszystko sama zaczynam raz wierzyć, że Ash żyje, a raz że jest martwy. Teraz do nn będę się zastanawiała co na końcu miała na myśli Cait..

    OdpowiedzUsuń
  34. Hmm... aż dziwnie się czuję jak nie ma notki na końcu tak się przywyczaiłma hahah <3
    A co do rodziału to jak zwykle świetny! Jeśli chodzi o żywot Ashtona to już jestem tak zmieszana, że nie wiem nic xd

    OdpowiedzUsuń
  35. Jaki groźny ten Dave. Żeby tak z rewolwerem wyskakiwać na biedną Caitlin... Dobrze, że nie pozwoliła się spławić i przeprowadziła rozmowę z mamą Ashtona. To, czego się dowiedziała, naprawdę daje mi teraz nadzieję i będę w tym trwać dopóki Cień naprawdę nie wyskoczy zza drzewa, a wtedy na pewno się rozpłaczę.
    Znowu zostawiasz mi mętlik w głowie, Pepe. Mam nadzieję, że kiedyś, choć raz, padnie jakaś odpowiedź zamiast kolejnego pytania:) Jesteś wielka.
    Halo, czy szykuje się jakaś popijawa, skoro Cait planuje o wszystkim zapomnieć? Tak jakoś w sumie nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  36. Pepe naprawdę masz niesamowity talent co do pisania takich rzeczy. Pamiętaj, że zawsze Cię wspieramy i nie musisz pisać rozdziałów na siłę, wiadomo, że masz też inne obowiązki, a my możemy czekać na rozdziały tyle ile trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Mama Ashtona serio jest chora. Najpierw mówi że się ukrywa a po chwili że nie żyje.
    Niech Will się pojawi to będzie akcja xd

    OdpowiedzUsuń
  38. Świetny rozdział, ciekawe czy Ash żyje :D Nie wiem co się z tobą stało Pepe przez ostatnie kilka dni, ale jeżeli potrzebujesz więcej czasu na pisanie rozdziałów lub po prostu odpoczynku to nie ma problemu. Myślę, że większość osób Cię rozumie :) Życzę spokoju, weny i błagam Pepe nie znikaj już więcej tak bez słowa, bo się o Ciebie martwimy. Pozdrawiam i uwielbiam Cię... i Cienia i Pułapkę <3

    OdpowiedzUsuń
  39. zajebisty rozdział bbhsdahnfabkj

    OdpowiedzUsuń
  40. Ash żyje i planuje jakiś przekręt wmawiam to sb odkąd ' umarł '
    jeszcze wszyscy zobaczycie !! ( nie jestem wariatką )
    KC Pepe i życze Ci jak najlepiej odpocznij troche :(( <3

    OdpowiedzUsuń
  41. Super rozdział! :)
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń
  42. Duzo sie nie dzieje ale czy zawsze musi sie cos dziac? Takie rozdzialy daja do myslenia. Jest nadzieja ;) napisany bardzo dobrze xd bylam przestraszona jak nie moglam wejsc na bloga prosze nie rob tego wiecej bo chyba umre! Owszem chcialabym rozdzialy co tydzien ale jesli nie dajesz rady to moge poczekac, nic na sile;) masz sie cieszyc z pisania a nie czuc jakas presje ��

    OdpowiedzUsuń
  43. Patka, ale mnie wystraszyłaś,ale nie, że cień zniknął, tylko Ty, przeważnie się usuwa konta ludziom, którzy umm.. zginęli, umarli. Pfu pfu!
    Nigdy się nie spiesz z rozdziałami, każdy normalny zrozumie, a po co przejmować się dzieciaczkami, które nie mają co robić prócz nauczenia się na przyrodę!! you smile, I smile! Love xx

    OdpowiedzUsuń
  44. Nawet nie wiesz jak się wystraszyłam, gdy usunęłaś Cienia i wszystkie konta na TT !!
    Na prawdę nie przejmuj się, że czasami nie możesz zdążyć z napisaniem rozdziału. Jesteś tylko człowiekiem, a CieńFamily Cię rozumie :)
    Co do rozdziału, to jest genialny. Z resztą jak każdy :D
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  45. Ojej, Pepe, tak bardzo się martwiłam, że coś niedobrego się stało :( Mam nadzieję, że już wszystko w porządku :)

    Przez ostatnie zdanie mam wrażenie, że Cait chce się zabić. Broń Boże!
    Chociaż... Może wtedy Ash by ją uratował i się ujawnił?

    OdpowiedzUsuń
  46. Omfg Pepe nawet nie wiesz jaki zawał miałam gdy zobaczyłam zablokowanego cienia na blogspot. Cieszę się, że to nie trwało długo

    OdpowiedzUsuń
  47. OmG nie dosc ze mialam kiepski dzien a tu Cień zablokowany myslalam ze sie poplacze ;x

    OdpowiedzUsuń
  48. Okej... to było dziwne, trochę przerażające ale i bardzo intrygujące ! Jeju to zachowanie matki Asha i to że poznała Caitlin LOL coś musi być na rzeczy

    OdpowiedzUsuń
  49. Ashton żyje! Glupia Caitlin, przeciez to oczywiste lol

    OdpowiedzUsuń
  50. on musi żyć skoro ona poznała Caitlin, w koncu Asha mama nie chciała go kiedyś znać to jak miał jej o niej powiedzieć ;o

    OdpowiedzUsuń
  51. JEZU PEPE TAK BARDZO CIĘ KOCHAM ♥

    OdpowiedzUsuń
  52. O ja ciekawe bardzo ciekawe jak to dalej się potoczy .....
    Przepraszam pepe że naciskałam . nie chciałam cię urazić jeszcze raz przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  53. Długo oczekiwany rozdział. W sumie nie tak ciekawy jak myślałam, że będzie, ale ważne, że jest. Czekam na następny rozdział. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się Ash.

    OdpowiedzUsuń
  54. Szkoda że Ashton nie żyje :(

    OdpowiedzUsuń
  55. Super rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  56. :c
    Biedna Caitlin :/
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego ;3

    OdpowiedzUsuń
  57. Ash żyje mówcie se co chcecie ja wiem swoje a jego mama nie zwariowała ona ma racje i w ogóle bym się nie zdziwiła jakby to z nią Irwin się kontaktował, przecież jest wariatką nikt jej nie uwierzy z wyjątkiem mnie xD On żyje a Caitlin go w końcu znajdzie czuje to :O

    OdpowiedzUsuń
  58. O boże to co podejrzewam jest straszne i się boje.
    Ale rozdział jak zwykle cudowny :*
    Biedna Cait... Jestem pewna, że Ash żyje ;)
    Życzę weny i wysyłam miliardy uścisków i buziaczków ;))
    /nindża

    OdpowiedzUsuń
  59. jejku to jest boskie jahjahjhshghsg, czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  60. rozdział jak zwykle wspaniały podziwiam cie czekam na następny buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  61. Gdy przeczytałam zdanie, że Ashton żyje, tylko się nie ujawnił, to się popłakałam. Pepe, co ty ze mną robisz? :(

    OdpowiedzUsuń
  62. Jeju dziękuje ci kochanie, to jeden z najlepszych rozdziałów. Nie mogę się doczekać następnego i życzę ogromnej weny x //@heroperrie

    OdpowiedzUsuń
  63. Pepe, jesteś najlepsza pamiętaj :) Rozdział super <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon
Fantazja
zxvzxvz