Nie wjechałam na teren posiadłości; dystans, który pojawił się między mną, a tym miejscem nie zezwolił na śmiałe ruchy. Minęło sporo czasu; dokładnie sześć miesięcy temu ostatni raz moja noga stanęła na tym terenie. Nie miałam odwagi zjawić się tutaj po śmierci Ashtona. Miasteczko nas połączyło, przez co przebywanie w willi było większym ciężarem; takim, którego nie mogłam znieść.
Wysiadłam z auta, zabierając ze sobą rzeczy. Trzasnęłam drzwiami, jednak nikt na pewno tego nie usłyszał; z otwartych okien wypadała głośna muzyka. Zdziwił mnie fakt, że zamiast piosenki American Idiot czy jakiejkolwiek innej z repertuaru zespołu Green Day usłyszałam bity przypominające R&B. Wewnątrz musiało dziać się coś naprawdę przerażającego, bo żaden z chłopaków nie gustował w tego typu piosenkach, Cassie także. Możliwe, że przyjaciele Cienia próbowali zagłuszyć krzyki mojej przyjaciółki utworem Beyonce.
Przeszłam przez furtkę. Każdy mój krok stawał się coraz wolniejszy, jakby ktoś dokładał mi kamienie do niewidzialnego plecaka, umieszczonego na moich plecach. Im bliżej byłam drzwi, tym więcej wspomnień pojawiało się w moich myślach, zadając mi ciosy tnące niczym najostrzejszy nóż. Obojętnie jaka rana pomimo swej starości wydawała się taka aktualna. Kłótnie, żarty, jego dotyk, uściski, płacz i wrzaski siedzące w mojej głowie i powracające w najmniej odpowiednim momencie odnawiały blizny, które zgodnie z regułą miały się zagoić.
Położyłam dłoń na klamce drzwi. Odgarnęłam kosmyki włosów, które rozwiał wiatr z mojej twarzy. Grałam na czas, przyznaję. Strach przed wejściem do tego domu roznosił się po całym moim ciele, przejmując nad nim kontrolę. Słyszałam spanikowane głosy w mojej głowie, które błagały, abym zawróciła. Tak działała właśnie moja podświadomość. Nic dziwnego, że nie mogłam spać spokojnie, skoro przez dwadzieścia cztery godziny żyłam w stresie.
Przeszłam przez furtkę. Każdy mój krok stawał się coraz wolniejszy, jakby ktoś dokładał mi kamienie do niewidzialnego plecaka, umieszczonego na moich plecach. Im bliżej byłam drzwi, tym więcej wspomnień pojawiało się w moich myślach, zadając mi ciosy tnące niczym najostrzejszy nóż. Obojętnie jaka rana pomimo swej starości wydawała się taka aktualna. Kłótnie, żarty, jego dotyk, uściski, płacz i wrzaski siedzące w mojej głowie i powracające w najmniej odpowiednim momencie odnawiały blizny, które zgodnie z regułą miały się zagoić.
Położyłam dłoń na klamce drzwi. Odgarnęłam kosmyki włosów, które rozwiał wiatr z mojej twarzy. Grałam na czas, przyznaję. Strach przed wejściem do tego domu roznosił się po całym moim ciele, przejmując nad nim kontrolę. Słyszałam spanikowane głosy w mojej głowie, które błagały, abym zawróciła. Tak działała właśnie moja podświadomość. Nic dziwnego, że nie mogłam spać spokojnie, skoro przez dwadzieścia cztery godziny żyłam w stresie.
Pociągnęłam klamkę w dół, ale powstrzymałam się przed otwarciem drzwi, kiedy przed moimi oczami stanął Ashton. Wyobrażałam sobie stojącego w progu blondyna, witającego swoim szarmanckim uśmiechem i obejmującego mnie na przywitanie. stoi w progu. Oczywiście była to jedynie moja wyobraźnia, bo prawdziwy Ashton Irwin nigdy by się tak nie zachował lub przynajmniej nie dał mi powodów, abym miała na to pewną nadzieję.
Nie wiedziałam czy chcę znowu witać ściany, które były świadkami każdej odbytej kłótni w tym domu; czy chcę oglądać porysowane szafki, na których rozbijały się wazony z powodu agresji domowników; czy chcę, aby moje nogi stanęły na podłodze, którą kiedyś zdawało mi się lubić.
Otworzyłam drzwi po parunastu minutach czekania, gdy skupiłam swoje myśli wokół biednej Cassie. Ona była najważniejsza.
Muzyka dochodząca z głośników, uderzyła prosto w moją twarz niczym ryk potężnego lwa. Zacisnęłam powieki, krzywiąc się. Z grymasem na twarzy ruszyłam dalej. Starałam się nie zwracać uwagi na ostry zapach świeżej farby, który po jednym wdechu podrażnił moje nozdrza. Podłoga skrzypiała, nic nadzwyczajnego; nie wymieniano paneli od dawna. Ten dość znajomy dźwięk jednak oddziaływał na mój umysł i przypominał o chwilach, które chciałam pogrzebać w pamięci. Przechadzałam się korytarzem, którego ściany niegdyś pokryte były graffiti. Teraz lśniące beżowe ściany niemalże oślepiały. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ten dom przejdzie remont. Ashton dbał o tą starość, ale najwyraźniej chłopcom nie przypadła ona do gustu.
Wspięłam się po schodach na piętro, skąd dochodziły śmiechy. Na podłodze zauważyłam poruszające się cienie. Uniosłam głowę, a mój wzrok skierował się ku uchylonym drzwiom. Ścisnęłam pistolet, który miałam w dłoni i ukryłam go za plecami. Popchnęłam drzwi, będąc przekonaną, że zobaczę coś, co zmrozi krew w moich żyłach.
Muzyka dochodząca z głośników, uderzyła prosto w moją twarz niczym ryk potężnego lwa. Zacisnęłam powieki, krzywiąc się. Z grymasem na twarzy ruszyłam dalej. Starałam się nie zwracać uwagi na ostry zapach świeżej farby, który po jednym wdechu podrażnił moje nozdrza. Podłoga skrzypiała, nic nadzwyczajnego; nie wymieniano paneli od dawna. Ten dość znajomy dźwięk jednak oddziaływał na mój umysł i przypominał o chwilach, które chciałam pogrzebać w pamięci. Przechadzałam się korytarzem, którego ściany niegdyś pokryte były graffiti. Teraz lśniące beżowe ściany niemalże oślepiały. Nie sądziłam, że kiedykolwiek ten dom przejdzie remont. Ashton dbał o tą starość, ale najwyraźniej chłopcom nie przypadła ona do gustu.
Wspięłam się po schodach na piętro, skąd dochodziły śmiechy. Na podłodze zauważyłam poruszające się cienie. Uniosłam głowę, a mój wzrok skierował się ku uchylonym drzwiom. Ścisnęłam pistolet, który miałam w dłoni i ukryłam go za plecami. Popchnęłam drzwi, będąc przekonaną, że zobaczę coś, co zmrozi krew w moich żyłach.
Otworzyłam usta i mało nie wypuściłam z ręki pistoletu. Cassie siedziała na kolanach Luke'a, uśmiechając się zalotnie. On natomiast odpowiadał jej tym samym, sącząc piwo. Jego ręka spoczywała na biodrze brunetki, a to mówiło samo za siebie. W innej sytuacji wściekłabym się, ale to nie był widok, który zdziwił mnie najbardziej.
Widziałam Caluma w każdej możliwej wersji, a tego dnia zobaczyłam ostatnią. Miałam okazję podziwiać go całkiem nagiego, wściekłego, ironicznego, zabawnego i obojętnego. Nie sądziłam, że kiedyś będę oglądać jego występ z utworem Beyonce. Co prawda powiedział mi podczas porwania, że zdoła dać koncert, ale nie myślałam, że ta obietnica ujrzy światło dzienne. Stałam nieruchomo, patrząc na poruszającego biodrami Caluma w rytm piosenki Single Ladies. Podskakiwał na palcach, kręcił tyłkiem i głośno śpiewał. Prawdopodobnie, gdyby miał piersi, trząsłby nimi na lewo i prawo.
- All the single ladies! - krzyczał i machał dłonią tak, jak jest to ukazane w teledysku do utworu - Now put your hands up!
Złapałam się za głowę. Poważny gang? GANG?! Oni nie mieli nic wspólnego z czarną robotą! To było niemożliwe! Zachowywali się poniżej krytyki, jak szczeniaki w wieku piętnastu lat. Nie pojmuję, jakim cudem ktokolwiek traktował tych gnojków poważnie i bał się, kiedy kroczyli ulicami Sydney? Zapewne nie widzieli popisów wokalnych jednego z członków grupy. Tak, to zdecydowanie była przyczyna tych obaw.
Luke oraz Cassie wpatrywali się w Caluma niczym w obrazek. Byli prawdziwymi widzami, lojalną publiką. Nie dostrzegłam w pomieszczeniu Michaela. Widocznie chłopcy nie pokłócili się o błahostkę, a Clifford postanowił zamieszkać gdzieś indziej. Zazwyczaj nie opuszczał willi, więc jeżeli nie znajdował się w innym pokoju, wyprowadził się.
Podeszłam do gniazdka, w którym mieścił się kabel od wieży. Wyciągnęłam go, a muzyka natychmiast ucichła, zostawiając po sobie jedynie oburzenie słuchaczy i gwiazdy przedstawienia. Twarze zwróciły się w stronę sprzętu muzycznego, gdzie również stałam ja. Wysunęłam zza pleców broń i wycelowałam ją w Caluma, podchodząc bliżej. Scena komiczna w mgnieniu oka zmieniła się na tragiczną. Cassie pisnęła w obawie, że wystrzelę, a Luke wstał z miejsca. Calum natomiast nie ruszał się; nie uniósł rąk; broń nie zrobiła na nim wrażenia. Patrzył na mnie obojętnie, jakby nie wierzył w moje możliwości.
- Caitlin, zwariowałaś?! - wydarł się Luke.
- Gdzie. On. Jest. - zaakcentowałam każdy wyraz, oczekując jasnej odpowiedzi.
- O czym ty mówisz? - wydarł się, widząc w moich oczach determinację. Czuł, że jestem gotowa wystrzelić pocisk, który nawet nie istniał. Widok wystraszonego Luke'a był jednak satysfakcjonujący i nie pozwalał mi na zakończenie tej całej szopki, którą zdecydowałam się urządzić.
- Dobrze wiesz o kim mówię, Hemmings - warknęłam, nie spuszczając wzroku z ciemnowłosego chłopaka, w którego właśnie celowałam. Calum stał niewzruszony sytuacją i faktem, że pistolet jest skierowany właśnie ku niemu. Zdawało się, że w jego głowie już od pewnego czasu widniała wizja wściekłej Caitlin Teasel, dziewczyny tracącej kontrolę pod wpływem emocji i ściskającej w dłoni rewolwer. Prędzej czy później poznałabym prawdę, a on był prawdopodobnie jedynym, który to przewidział. - Jest z Michaelem tak? Kiedy wracają? - dopytywałam, chcąc brzmieć grzecznie, ale gniew nie odpuszczał - Gadać! - wrzasnęłam, a później potrząsnęłam nerwowo bronią, dając tym samym znak, że jestem gotowa do pociągnięcia za fałszywy spust.
- Caitlin, słuchaj... - wtrąciła Cassie; wciąż zajmowała miejsce na kanapie, jakby nie mogła się ruszyć. Jej dłonie drżały, a oczy kłębiły w sobie wiele wątpliwości oraz strachu. Uznała mnie za wariatkę; w jej toku rozumowania pewnie postradałam zmysły, ale nie. Ja byłam w stu procentach zdrowa. To, co działo się wokół mnie było chore.
- Nie! - zaprotestowałam - Chcę wiedzieć, gdzie do cholery jasnej chowa się ten pieprzony dupek zwany...
Urwałam, gdy poczułam dłonie na swoich biodrach. Osoba stojąca za mną, przysunęła mnie gwałtownie do siebie, a następnie zablokowała możliwość jakiejkolwiek walki poprzez chwycenie mojej wolnej ręki. Duża dłoń oplotła mój nadgarstek, przysuwając moją rękę do klatki piersiowej. Następnie, zajął się bronią.
- Raz - powiedział cicho Michael, brzmiąc spokojnie. Wykrzywił moją rękę, pozostawiając na skórze czerwony ślad. - Dwa - Z łatwością pozbawił mnie pistoletu. Zwolniłam uścisk czując ból, a wtedy wyjął broń z mojej dłoni. - I trzy - obrócił atrapę rewolweru między palcami, a potem rzucił w stronę Caluma. Ten przyjrzał się narzędziu dokładnie. Ledwo zauważyłam uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, gdy zorientował się, że jego podejrzenia są jak najbardziej trafne.
- Gaz - prychnął - Takie typowe, Teasel - burknął, patrząc na mnie z wyższością.
- Mało nie dostałem zawału! - krzyknął Luke, mając w zamiarze zganić mnie za cały spektakl, który zainicjowałam.
- Pytam ostatni raz - ostrzegłam. Cała moja szczęka drżała tak, jak zazwyczaj drży podczas zimy, gdy temperatura jest za niska według mojego organizmu. Pierwszy raz zdarzyło mi się, abym była zdenerwowana do tego stopnia. - Gdzie jest do cholery Ashton Irwin?!
- Podejrzewam, że pod ziemią - odparł Calum - Wątpię, żeby wyszedł bo musiał sobie zwalić albo zaliczyć szybki numerek.
- Masz mnie za idiotkę?! - zapytałam pretensjonalnie.
- Tak - wzruszył ramionami, siadając na fotelu - Bo wiesz... w tym świecie zombie nie istnieją, a sugerujesz, że mój przyjaciel jest zombie. Czy ty uważałabyś kogoś, kto twierdzi, że umarlaki wychodzą z grobu za osobę normalną?- zapytał powodując wrzenie krwi płynącej w moich żyłach. Zacisnęłam pięści powstrzymując każdy możliwy organ od przywalenia temu bałwanowi prosto w tą wesoła buźkę. Zachowanie Caluma stawało się przereklamowane, wręcz nudzące i działające na nerwy.
- Bardzo śmieszne - fuknęłam, odwracając wzrok.
- Nie, to nie jest śmieszne - odpowiedział Hood, a wtedy było wiadome, że dąży do czegoś większego niż zwykła przelotna dyskusja - To jest żałosne.
- Precyzuj - dałam się sprowokować - Co takiego jest żałosne? Fakt, że nie daję sobie wmawiać bzdur? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Fakt, że wierzysz w bzdury. Jesteś tak bardzo naiwna, że nawet pozwalasz sobie myśleć, iż Ashtonowi na tobie zależało. Oświecę cię, nie zależało. - zakomunikował - Możesz więc ruszyć już dalej ze swoim chłopakiem psem, tworzyć tą przeklętą sielankę o której takie słodkie idiotki do których się zaliczasz marzą i skończyć robienie z siebie wielce poruszonej śmiercią Cienia - oznajmił.
- Calum... - próbował powstrzymać go Luke, natomiast ja, Michael oraz Cassie patrzyliśmy na ciemnowłosego, który prawie dosłownie pluł jadem.
- Stul pysk, Hemmings - zgasił go, a później wrócił do mnie i kończył swój monolog - Byłaś tylko przypadkową osobą, Caitlin. Smutne, ale prawdziwe.
- Dość - przerwałam mu.
- Ashton nigdy nie leciał na takie fałszywe płaczki. Na jego miejscu dałbym się nawet zabić, aby uwolnić się od ciebie, bo śmierć jest chyba na to jedynym sposobem.
Nie wytrzymałam. Puściły mi nerwy.
Wystarczyło kilka słów, aby wyprowadzić mnie z równowagi. Parę zdań wypowiedzianych przez Caluma Hooda sprawiło, że do moich oczu napłynęły łzy, a serce nie mogło znieść bólu, który właśnie odczułam.
Pięścią uderzyłam w policzek Caluma z całej siły, jaka została w moim ciele. Nie wahałam się, a wyrzutów sumienia jakoś zbrakło. Należało mu się, za każde słowo, które padło z jego ust. Właściwie, to była mała kara, bo zasłużył na wiele więcej.
Zapadła cisza.
Głowa Caluma przekręciła się w prawo pod wpływem uderzenia. Cios był silny, w przeciągu minuty fragment policzka zaczerwienił się, a z wargi popłynęła krew. Za pomocą pierścionka, który nosiłam na palcu rozcięłam Calumowi usta. Nie zrobiło mi się przykro, w żadnym wypadku. Czułam złość, która nie chciała opuścić mojego ciała. Byłam wściekła, urażona i rozczarowana. Nie spodziewałam się, że ten chłopak nienawidzi mnie do takiego stopnia.
Jego oczy pociemniały. Oblizał usta, a czerwona plama wylewająca się spod rozcięcia zniknęła na kilka sekund. Zwrócił swój pełen chłodu wzrok ku mnie i gapił się przez moment, jakby chciał zmusić mnie do przeprosin. Ogarnął mnie niepokój. Nie miałam pojęcia co Calum sobie myśli, ani co wydarzy się za kilka minut. Zdążył przekonać mnie, że jest zdolny do wszystkiego, nawet do agresji, której jeszcze świadkiem nie byłam. Widziałam rozgniewanego Ashtona, a to wystarczyło, aby sądzić, iż Calum może być bardziej przerażający. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała nerwowo. Stał się gorący, na tyle, że mogłam wyczuć jego rozgrzane ciało nie dotykając go. Zrobiło się cicho, ponuro i niebezpiecznie. Słyszałam jedynie jego głośny oddech.
Ciemnowłosy zrobił krok do przodu. Opuścił głowę i patrzył na swoje nogi, które przygotowywały się do przejścia dłuższego dystansu. Ruszył, ale zatrzymał się przy mnie. Jedna noga została w tyle, co oznaczało, że nie zależało mu na dialogu. Chciał tylko dodać parę zdań na pożegnanie. Patrzył w przestrzeń; możliwe, że w ścianę znajdującą się za moimi plecami. Jego usta znajdowały się blisko mojego ucha. Nie szeptał; było mu obojętne, czy reszta usłyszy to, co chciał przekazać. Miał tylko nadzieję, że wiadomość dojdzie do moich uszu, a następnie pozostanie w mojej pamięci.
- Przyjdzie dzień, w którym sama przyznasz mi rację - mruknął, po czym skierował się do wyjścia, uderzając wcześniej ramieniem o mój bark. Otworzyłam usta ze zdziwienia, nie rozumiejąc co Calum miał na myśli.
W pomieszczeniu rozbrzmiał niosący się echem trzask. Hood opuścił pokój, zostawiając nas całkiem rozkojarzonych i zaskoczonych całą sytuacją. Nikt nie spodziewał się wybuchu żadnej ze stron. Calum zazwyczaj tłumił swoje opinie w swojej głowie, natomiast ja... nie należałam do osób burzliwych.
Nagle wrócił ból. Tak ogromne cierpienie z powodu kilku słów, wypowiedzianych nieświadomie. Zupełnie nieprzemyślane zdania wyrządziły krzywdę, której nie zapomnę tak łatwo.
Michael chwycił moją dłoń, gdy zobaczył, że nie mogę powstrzymać ogarniającego mnie smutku. Przyciągnął mnie do siebie, pozwalając wypłakać się na jego ramieniu.
- Nie przejmuj się, Caitlin... - szepnął Michael - Calum ciężko znosi brak Ashtona.
- Nie tylko on - prychnęłam.
- To jego gorszy dzień - wtrącił Luke - Wiem, że może to nie najlepszy moment, ale dlaczego stwierdziłaś, że Ash żyje? - dopytywał blondyn.
- Zadzwonił do mnie ktoś używający tego samego programu do mutacji głosowej - odpowiedziałam ocierając łzy - Przedstawił się jako Ashton.
Hemmings uniósł brwi, patrząc na mnie pytająco. Przygryzł wargę i przeczesał swoje włosy palcami, zastanawiając nad żartem, którego padłam ofiarą. Potraktował sprawę dość poważnie; postanowił się zająć tym fantem. Poprosił mnie o szczegółową opowieść, która trwała około dwudziestu minut. Potem zostałam wypuszczona na wolność.
Szłam w stronę schodów, aby jak najszybciej opuścić dom, ale mój kierunek szybko uległ zmianie, kiedy ujrzałam uchylone drzwi prowadzące do pokoju rodziców Ashtona. Muzyka znów zaczęła grać, a Luke, Cassie oraz Michael znajdowali się wewnątrz pomieszczenia, z którego dochodziła melodia. Skorzystałam z okazji i naruszyłam po raz drugi prywatność Ashtona, wchodząc do zakazanej sypialni.
Nic się nie zmieniło. Ściany były w tym samym kolorze, meble na swoim miejscu, łóżko zaścielone w identyczny sposób. To miejsce przypominało zabytek, który możesz oglądać, jednak nie wolno ci niczego dotknąć. Stało nienaruszone, prawdopodobnie od śmierci ojca Ashtona i wyprowadzki jego matki. Popatrzyłam na wystawione zdjęcia po raz ostatni, bo zdecydowałam, że nigdy więcej moja noga nie stanie w willi.
Już miałam wychodzić, gdy moją uwagę przykuła pewna mała różnica. Jedna szuflada była wysunięta, czego przedtem nie zauważyłam. Wystawały z niej kartki papieru. Nie mogłam powiedzieć, że ta sprawa nie rozbudziła mojej ciekawości.
Wyjęłam dokumenty, a później usiadłam na podłodze i rozpoczęłam szybką analizę. Informacje dotyczyły niejakiej Anne Marie. Znalazłam jej adres, który na wszelki wypadek zapisałam, gdyż mógł mi się przydać. Wywnioskowałam z lektury, że była ona matką Ashtona. Razem z jego ojcem zbudowali ten dom, a potem zamieszkali w nim. W dokumentach zamieszczono sporą ilość wiadomości z życia Anne Marie, a także jej rodziny. Dopiero po przeczytaniu poszczególnych elementów, którymi zostały oddzielone informacje zrozumiałam czym były te papiery.
Kartą pacjenta.
Wystarczyła sama nazwa, żebym stała niczym osłupiała i nie dowierzała własnym oczom. Matka Ashtona nie należała do osób zdrowych, jednak ten fakt nie zaskakiwał tak, jak dalsza treść. Kobieta oszalała; zwariowała, gdy dowiedziała się, że jej syn jest członkiem gangu i zabił własnego ojca, chociaż mijało się to z prawdą.
Sprawozdanie wprawdzie wystarczało, żeby upuścić kartki w akcie przerażenia, ale wyśledziłam inny, gorszy powód, który spowodował ten ruch.
- Została zamknięta w Macquarie Hospital... - wyszeptałam, a dokumenty runęły na ziemię.
- Caitlin?
Zaklęłam.
Michael.
Odwróciłam się na pięcie ze skwaszoną miną. Już wymyślałam dobrą wymówkę. Kartki leżały na komodzie, zauważyłam imię Ashtona i takie tam. Nie należałam do dobrych kłamczuch, więc nawet nie próbowałam. Mike od razu przejrzałby mnie, a później skarcił za wciskanie słabych bredni.
- Masz mnie... - poddałam się na samym początku, zanim pogorszyłabym swoją sytuację - Matka Ashtona jest w psychiatryku? W dodatku w North Ryde?
- Już nie - Clifford również opuścił broń i zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy - Wypisała się na własne życzenie na wieść, że Ashton nie żyje.
- Dlaczego? Wyleczyli ją?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie stwarzała niebezpieczeństwa dla otoczenia, a lekarze stwierdzili, że jej stan się polepszył, jednak pewne elementy choroby nie miną.
- Jakie elementy?
- Mówi, że widzi się z Ashtonem - oznajmił - Nawet po jego śmierci.
- Dobrze wiesz o kim mówię, Hemmings - warknęłam, nie spuszczając wzroku z ciemnowłosego chłopaka, w którego właśnie celowałam. Calum stał niewzruszony sytuacją i faktem, że pistolet jest skierowany właśnie ku niemu. Zdawało się, że w jego głowie już od pewnego czasu widniała wizja wściekłej Caitlin Teasel, dziewczyny tracącej kontrolę pod wpływem emocji i ściskającej w dłoni rewolwer. Prędzej czy później poznałabym prawdę, a on był prawdopodobnie jedynym, który to przewidział. - Jest z Michaelem tak? Kiedy wracają? - dopytywałam, chcąc brzmieć grzecznie, ale gniew nie odpuszczał - Gadać! - wrzasnęłam, a później potrząsnęłam nerwowo bronią, dając tym samym znak, że jestem gotowa do pociągnięcia za fałszywy spust.
- Caitlin, słuchaj... - wtrąciła Cassie; wciąż zajmowała miejsce na kanapie, jakby nie mogła się ruszyć. Jej dłonie drżały, a oczy kłębiły w sobie wiele wątpliwości oraz strachu. Uznała mnie za wariatkę; w jej toku rozumowania pewnie postradałam zmysły, ale nie. Ja byłam w stu procentach zdrowa. To, co działo się wokół mnie było chore.
- Nie! - zaprotestowałam - Chcę wiedzieć, gdzie do cholery jasnej chowa się ten pieprzony dupek zwany...
Urwałam, gdy poczułam dłonie na swoich biodrach. Osoba stojąca za mną, przysunęła mnie gwałtownie do siebie, a następnie zablokowała możliwość jakiejkolwiek walki poprzez chwycenie mojej wolnej ręki. Duża dłoń oplotła mój nadgarstek, przysuwając moją rękę do klatki piersiowej. Następnie, zajął się bronią.
- Raz - powiedział cicho Michael, brzmiąc spokojnie. Wykrzywił moją rękę, pozostawiając na skórze czerwony ślad. - Dwa - Z łatwością pozbawił mnie pistoletu. Zwolniłam uścisk czując ból, a wtedy wyjął broń z mojej dłoni. - I trzy - obrócił atrapę rewolweru między palcami, a potem rzucił w stronę Caluma. Ten przyjrzał się narzędziu dokładnie. Ledwo zauważyłam uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, gdy zorientował się, że jego podejrzenia są jak najbardziej trafne.
- Gaz - prychnął - Takie typowe, Teasel - burknął, patrząc na mnie z wyższością.
- Mało nie dostałem zawału! - krzyknął Luke, mając w zamiarze zganić mnie za cały spektakl, który zainicjowałam.
- Pytam ostatni raz - ostrzegłam. Cała moja szczęka drżała tak, jak zazwyczaj drży podczas zimy, gdy temperatura jest za niska według mojego organizmu. Pierwszy raz zdarzyło mi się, abym była zdenerwowana do tego stopnia. - Gdzie jest do cholery Ashton Irwin?!
- Podejrzewam, że pod ziemią - odparł Calum - Wątpię, żeby wyszedł bo musiał sobie zwalić albo zaliczyć szybki numerek.
- Masz mnie za idiotkę?! - zapytałam pretensjonalnie.
- Tak - wzruszył ramionami, siadając na fotelu - Bo wiesz... w tym świecie zombie nie istnieją, a sugerujesz, że mój przyjaciel jest zombie. Czy ty uważałabyś kogoś, kto twierdzi, że umarlaki wychodzą z grobu za osobę normalną?- zapytał powodując wrzenie krwi płynącej w moich żyłach. Zacisnęłam pięści powstrzymując każdy możliwy organ od przywalenia temu bałwanowi prosto w tą wesoła buźkę. Zachowanie Caluma stawało się przereklamowane, wręcz nudzące i działające na nerwy.
- Bardzo śmieszne - fuknęłam, odwracając wzrok.
- Nie, to nie jest śmieszne - odpowiedział Hood, a wtedy było wiadome, że dąży do czegoś większego niż zwykła przelotna dyskusja - To jest żałosne.
- Precyzuj - dałam się sprowokować - Co takiego jest żałosne? Fakt, że nie daję sobie wmawiać bzdur? - skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Fakt, że wierzysz w bzdury. Jesteś tak bardzo naiwna, że nawet pozwalasz sobie myśleć, iż Ashtonowi na tobie zależało. Oświecę cię, nie zależało. - zakomunikował - Możesz więc ruszyć już dalej ze swoim chłopakiem psem, tworzyć tą przeklętą sielankę o której takie słodkie idiotki do których się zaliczasz marzą i skończyć robienie z siebie wielce poruszonej śmiercią Cienia - oznajmił.
- Calum... - próbował powstrzymać go Luke, natomiast ja, Michael oraz Cassie patrzyliśmy na ciemnowłosego, który prawie dosłownie pluł jadem.
- Stul pysk, Hemmings - zgasił go, a później wrócił do mnie i kończył swój monolog - Byłaś tylko przypadkową osobą, Caitlin. Smutne, ale prawdziwe.
- Dość - przerwałam mu.
- Ashton nigdy nie leciał na takie fałszywe płaczki. Na jego miejscu dałbym się nawet zabić, aby uwolnić się od ciebie, bo śmierć jest chyba na to jedynym sposobem.
Nie wytrzymałam. Puściły mi nerwy.
Wystarczyło kilka słów, aby wyprowadzić mnie z równowagi. Parę zdań wypowiedzianych przez Caluma Hooda sprawiło, że do moich oczu napłynęły łzy, a serce nie mogło znieść bólu, który właśnie odczułam.
Pięścią uderzyłam w policzek Caluma z całej siły, jaka została w moim ciele. Nie wahałam się, a wyrzutów sumienia jakoś zbrakło. Należało mu się, za każde słowo, które padło z jego ust. Właściwie, to była mała kara, bo zasłużył na wiele więcej.
Zapadła cisza.
Głowa Caluma przekręciła się w prawo pod wpływem uderzenia. Cios był silny, w przeciągu minuty fragment policzka zaczerwienił się, a z wargi popłynęła krew. Za pomocą pierścionka, który nosiłam na palcu rozcięłam Calumowi usta. Nie zrobiło mi się przykro, w żadnym wypadku. Czułam złość, która nie chciała opuścić mojego ciała. Byłam wściekła, urażona i rozczarowana. Nie spodziewałam się, że ten chłopak nienawidzi mnie do takiego stopnia.
Jego oczy pociemniały. Oblizał usta, a czerwona plama wylewająca się spod rozcięcia zniknęła na kilka sekund. Zwrócił swój pełen chłodu wzrok ku mnie i gapił się przez moment, jakby chciał zmusić mnie do przeprosin. Ogarnął mnie niepokój. Nie miałam pojęcia co Calum sobie myśli, ani co wydarzy się za kilka minut. Zdążył przekonać mnie, że jest zdolny do wszystkiego, nawet do agresji, której jeszcze świadkiem nie byłam. Widziałam rozgniewanego Ashtona, a to wystarczyło, aby sądzić, iż Calum może być bardziej przerażający. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała nerwowo. Stał się gorący, na tyle, że mogłam wyczuć jego rozgrzane ciało nie dotykając go. Zrobiło się cicho, ponuro i niebezpiecznie. Słyszałam jedynie jego głośny oddech.
Ciemnowłosy zrobił krok do przodu. Opuścił głowę i patrzył na swoje nogi, które przygotowywały się do przejścia dłuższego dystansu. Ruszył, ale zatrzymał się przy mnie. Jedna noga została w tyle, co oznaczało, że nie zależało mu na dialogu. Chciał tylko dodać parę zdań na pożegnanie. Patrzył w przestrzeń; możliwe, że w ścianę znajdującą się za moimi plecami. Jego usta znajdowały się blisko mojego ucha. Nie szeptał; było mu obojętne, czy reszta usłyszy to, co chciał przekazać. Miał tylko nadzieję, że wiadomość dojdzie do moich uszu, a następnie pozostanie w mojej pamięci.
- Przyjdzie dzień, w którym sama przyznasz mi rację - mruknął, po czym skierował się do wyjścia, uderzając wcześniej ramieniem o mój bark. Otworzyłam usta ze zdziwienia, nie rozumiejąc co Calum miał na myśli.
W pomieszczeniu rozbrzmiał niosący się echem trzask. Hood opuścił pokój, zostawiając nas całkiem rozkojarzonych i zaskoczonych całą sytuacją. Nikt nie spodziewał się wybuchu żadnej ze stron. Calum zazwyczaj tłumił swoje opinie w swojej głowie, natomiast ja... nie należałam do osób burzliwych.
Nagle wrócił ból. Tak ogromne cierpienie z powodu kilku słów, wypowiedzianych nieświadomie. Zupełnie nieprzemyślane zdania wyrządziły krzywdę, której nie zapomnę tak łatwo.
Michael chwycił moją dłoń, gdy zobaczył, że nie mogę powstrzymać ogarniającego mnie smutku. Przyciągnął mnie do siebie, pozwalając wypłakać się na jego ramieniu.
- Nie przejmuj się, Caitlin... - szepnął Michael - Calum ciężko znosi brak Ashtona.
- Nie tylko on - prychnęłam.
- To jego gorszy dzień - wtrącił Luke - Wiem, że może to nie najlepszy moment, ale dlaczego stwierdziłaś, że Ash żyje? - dopytywał blondyn.
- Zadzwonił do mnie ktoś używający tego samego programu do mutacji głosowej - odpowiedziałam ocierając łzy - Przedstawił się jako Ashton.
Hemmings uniósł brwi, patrząc na mnie pytająco. Przygryzł wargę i przeczesał swoje włosy palcami, zastanawiając nad żartem, którego padłam ofiarą. Potraktował sprawę dość poważnie; postanowił się zająć tym fantem. Poprosił mnie o szczegółową opowieść, która trwała około dwudziestu minut. Potem zostałam wypuszczona na wolność.
Szłam w stronę schodów, aby jak najszybciej opuścić dom, ale mój kierunek szybko uległ zmianie, kiedy ujrzałam uchylone drzwi prowadzące do pokoju rodziców Ashtona. Muzyka znów zaczęła grać, a Luke, Cassie oraz Michael znajdowali się wewnątrz pomieszczenia, z którego dochodziła melodia. Skorzystałam z okazji i naruszyłam po raz drugi prywatność Ashtona, wchodząc do zakazanej sypialni.
Nic się nie zmieniło. Ściany były w tym samym kolorze, meble na swoim miejscu, łóżko zaścielone w identyczny sposób. To miejsce przypominało zabytek, który możesz oglądać, jednak nie wolno ci niczego dotknąć. Stało nienaruszone, prawdopodobnie od śmierci ojca Ashtona i wyprowadzki jego matki. Popatrzyłam na wystawione zdjęcia po raz ostatni, bo zdecydowałam, że nigdy więcej moja noga nie stanie w willi.
Już miałam wychodzić, gdy moją uwagę przykuła pewna mała różnica. Jedna szuflada była wysunięta, czego przedtem nie zauważyłam. Wystawały z niej kartki papieru. Nie mogłam powiedzieć, że ta sprawa nie rozbudziła mojej ciekawości.
Wyjęłam dokumenty, a później usiadłam na podłodze i rozpoczęłam szybką analizę. Informacje dotyczyły niejakiej Anne Marie. Znalazłam jej adres, który na wszelki wypadek zapisałam, gdyż mógł mi się przydać. Wywnioskowałam z lektury, że była ona matką Ashtona. Razem z jego ojcem zbudowali ten dom, a potem zamieszkali w nim. W dokumentach zamieszczono sporą ilość wiadomości z życia Anne Marie, a także jej rodziny. Dopiero po przeczytaniu poszczególnych elementów, którymi zostały oddzielone informacje zrozumiałam czym były te papiery.
Kartą pacjenta.
Wystarczyła sama nazwa, żebym stała niczym osłupiała i nie dowierzała własnym oczom. Matka Ashtona nie należała do osób zdrowych, jednak ten fakt nie zaskakiwał tak, jak dalsza treść. Kobieta oszalała; zwariowała, gdy dowiedziała się, że jej syn jest członkiem gangu i zabił własnego ojca, chociaż mijało się to z prawdą.
Sprawozdanie wprawdzie wystarczało, żeby upuścić kartki w akcie przerażenia, ale wyśledziłam inny, gorszy powód, który spowodował ten ruch.
- Została zamknięta w Macquarie Hospital... - wyszeptałam, a dokumenty runęły na ziemię.
- Caitlin?
Zaklęłam.
Michael.
Odwróciłam się na pięcie ze skwaszoną miną. Już wymyślałam dobrą wymówkę. Kartki leżały na komodzie, zauważyłam imię Ashtona i takie tam. Nie należałam do dobrych kłamczuch, więc nawet nie próbowałam. Mike od razu przejrzałby mnie, a później skarcił za wciskanie słabych bredni.
- Masz mnie... - poddałam się na samym początku, zanim pogorszyłabym swoją sytuację - Matka Ashtona jest w psychiatryku? W dodatku w North Ryde?
- Już nie - Clifford również opuścił broń i zdecydował się uchylić rąbka tajemnicy - Wypisała się na własne życzenie na wieść, że Ashton nie żyje.
- Dlaczego? Wyleczyli ją?
Pokręcił przecząco głową.
- Nie stwarzała niebezpieczeństwa dla otoczenia, a lekarze stwierdzili, że jej stan się polepszył, jednak pewne elementy choroby nie miną.
- Jakie elementy?
- Mówi, że widzi się z Ashtonem - oznajmił - Nawet po jego śmierci.
Nareszcie, odświeżałam i odświeżałam i jest nowy rozdział abdbevf x / Patka x
OdpowiedzUsuńPepe, oficjalnie znienawidzilam Cie za ten rozdzial @zxcvjklx
OdpowiedzUsuńmatko boska mam zawał za dużo na jeden dzień rozdział super
OdpowiedzUsuńBoże, pepe jesteś moją mistrzynią, super rozdział, czekam już na kolejny!
OdpowiedzUsuńTa matka Ashtona, mam nadzieję, że ją poznamy.
Ja wiem, że Ash żyje, Caitlin wie, że Ash żyje, mama Ash'a wie, że Ash żyje, Obama wie, że Ash żyje. Wszyscy to wiedzą! xD
OdpowiedzUsuńja nie wiem
UsuńRozdział jak zawsze boski *-* Życze Ci powodzenia z tą książką :) Napewno ja i moja kolezanka ją kupimy :D
OdpowiedzUsuńJa naprawdze przez chwile myślałam że to Ash obejmuje ją od tyłu a tu booom to nie on :)
Czekam na nexta i życze weny ;)
//-Jula
Boze, zabije cie kiedys. Po co ja w ogole komentuje? Przeciez wiadomo, ze dowiem sie wszystkiego na sam koniec. Moje feelsy, moje nerwy, takie zepsute [*]
OdpowiedzUsuńKomentarze to motywacja, więc komentuj! :)
Usuńkopcham!xd
OdpowiedzUsuńDobra, ja tu umarłam.
OdpowiedzUsuńŻegnajcie wszyscy...
idę do cienia
nie umieraaaaaaaaaj!
Usuńomg genialny jak zawsze
OdpowiedzUsuńRozumiemy Paulina 😊 good luck w pracy i na zaocznych 💕💕💕💕
OdpowiedzUsuńJarałam się cały tydzień tym rozdziałem, tymi fragmentami.... Rozdział jak zwykle oszałamiający! Widać, że bardzo Ci zależy na tej książce. Rozdział wzbudza tyle sprzecznych emocji... Po prostu MEGA! Dziewczyno czekam z niecierpliwością na next! :* (@Tyska1993)
OdpowiedzUsuńCzy tylko ja nie znienawidziłam Caluma? Tylko Michaela że nie jest Ashtonem ;-;
OdpowiedzUsuńCalum ma swoje powody do takiego zachowania :)
Usuń♥
OdpowiedzUsuńJak ty nas dobrze znasz hahaha
OdpowiedzUsuńJuż zawał, że to Ash (co z tego, że wiem, że to za szybko) a tu Michael.
Rozdział jak zawsze cudowny xx
O kurwa! Serce mi wali po teledysku, a jak dla mnie Cat moze byc z Michaelem opisujesz go jak aniola, (nawet kiedy zabral jej bron) ale szczerze....nie wiem co powiedziec full emocji...teraz jestem pewna ze ona bd szukac matki Asha.
OdpowiedzUsuńno prosze, nowy paring! :D Michael +Caitlin :>
UsuńOMG mój mózg jest już całkowicie zryty. Ta sprawa z tym Ashtonem, Willem i jeszcze teraz z matką Ashtona. Może Ashton przychodzi do swojej matki, i don't know. Mimo wszystko czekam na pojawienie się Ashtona <3 Cudowny rozdział :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńO boże... wdech wydech... czy tylko ja w każdej sytuacji myślę, że będzie Ashton XD dosłownie w każdej hahahahahaha zryty mózg LOL Trochę mnie to wystraszyło... mam na myśli ten koniec o matce, że z nim rozmawia. Rozdział świetny i szkoda mi Cait :c słowa Calum'a musiały ją zaboleć
OdpowiedzUsuń@himyliam
I zabolały, ale spokojnie, jeszcze się dogadają. :) Calum ma dość specyficzny charakter. Robi co innego niż myśli.
Usuńczy wszyscy sa tak zajeci teledyskiem ze nie czytaja cienia ?!
OdpowiedzUsuńpepe rozdzial swietny jak zawsze
uwarzaj i nie pracuj w barze zednym zebys nie miala tak jak caitlin :P
nawet trafne opoznienie bo teledysk itp do nastepnego :*
KOCHAM :*<3 !
a teraz bedziemy sie spodziewac czegos a pepe zrobi KABUMMN! i nas zaskoczy czyms innym jak zawsze -,- ;*
UsuńBoże w tym rozdziale Michael jest taki afgdshfahsgacag *__* ❤️ No nieźle Caitlin przywaliła Calum'owi JARAM SIĘ TYM ROZDZIAŁEM I NIE WIEM DLACZEGO ... A NO TAK JEST PERFEKCYJNY !! <3 troche mnie zaskoczył i zaciekawił a szczególnie fakty o matce Ashtona :O czekam na za tydzień ;) :* @nikcia69
OdpowiedzUsuńczuje niedosyt:(
OdpowiedzUsuńgenialne x
OdpowiedzUsuńcassie mnie wkurza
OdpowiedzUsuńBoże...kurwa mać! Jestem pewna, że gdyby zrobić z tego film to pobiłby rankingi! To jest po prostu genialne! Nawet nie da się tego opisać! Mam nadzieję, że to nie będzie twoje ostatnie opowiadanie :))))))))))
OdpowiedzUsuńSassy Calum to mój ulubiony Calum, ale trochę przesadził.
OdpowiedzUsuńTak troszeńkę.
Ale nie mam mu tego za złe, ktoś musiał przywołać Caitlin do żywych, bo by biedulka trafiła do psychiatryka. Takie to trochę już wkurzające, że ona ciągle tylko nawija o Ashu i Ashu, a przecież on "umarł". Niech mu pozwoli "spocząć w pokoju". Niech wierzy przez chwilę, że umarł xD
Powodzenia w pracy i na studiach! :)
świetny. czekam na kolejny i życzę weny i powodzenia na studiach i w pracy. :)
OdpowiedzUsuńCalum...
OdpowiedzUsuńzawiodłam się na nim :(
a co jeśli matka ashtona popełni samobójstwo ???
kurcze kolumn jak mogłeś :(
nie popełni
Usuńo kurde... Calum, chyba troche przesadziłeś. Smutno mi sie zrobiło. I jeszcze...medium. omg haha Ash żyje ja to wiem
OdpowiedzUsuńPowodzenia na studiach xx
@luvmylukeyy
Jejku, juz myślałam ze to Ashton ;c A tu puff.. Michael. Ohh.. Czekam na 10 rozdział. Weny Ci życzę c;
OdpowiedzUsuńooooo mój boże jak zwykle zaskakujesz Pepe, ten rozdział był taki tajemniczy i wgl fvhjhjkfsvsc Calum jak mogłeś tak nagadać Caitlin aż mi się smutno zrobiło ;c nareszcie Cait zaczęła się domyślać, że Cień żyje i to zakończenie, genialne. Weny na następny rozdział i powodzenia w studiach i pracy ;** ;))
OdpowiedzUsuńTen rozdział był genialny! Już myślałam, że w którymś momencie pojawi się Ashton, szkoda że tak się nie stało, ale nadal na to liczę ;D + Calum jako naga Beyonce hahaha padłam :D
OdpowiedzUsuńo mamuniu ;o teraz to sie zamienia w jakiś horror normalnie ale juz sie nie moge doczekać żeby zobaczyc jak sie rozwinie ten watek z matka asha bo cait na pewno tak tego nie zostawi
OdpowiedzUsuńnie zostawi :) już w następnym rozdziale!
Usuńdkhfljshghrudifjehdurthriev tyle co mogę z siebie w tej chwili wydusić
OdpowiedzUsuńten rozdział to było takie jedno wielkie WOOOW
OdpowiedzUsuńpowodzenia w pisaniu, w edytowaniu i w studiach oczywiście ♥
super wydaje mi się że matka ashtona była tą osobą która dzwoniła do caitlin
OdpowiedzUsuńOn żyje i matka o tym wie i Caitlin też. Kochany rozdział <3 powiedzenia na studiach :).czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńZ tych wszystkich emocji prawie zapomniałam napisać komentarz.
OdpowiedzUsuńTen rozdział... Caitlin taka przestraszona, a ci sobie urządzają koncerty z zastępczą Beyonce. Ale cóż to za Beyonce!
Dobra, Calum przegiął i żadne tłumaczenia nie zmienią tego, że zachował się jak ostatni wiadomo kto. Ale nie, nadal nie mogę go znielubić.
Za każdym razem, kiedy dzieje się coś dziwnego myślę, że to Ashton. Taka obsesja, zresztą nie tylko moja.
Mieszasz Pepe, ale dzięki temu naprawdę nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Mama Ashtona go widzi? Niech już odkopią tę trumnę, wolę przestać mieć nadzieję. Albo lepiej nie, teraz przynajmniej mogę sobie wmawiać, że Ash gdzieś się tam kręci i śmieje się z nich wszystkich.
Powodzenia z pracą i studiami! Ciężki czas przed Tobą i trzymam kciuki, żeby wszystko się udało. A na książkę mogę czekać i rok. Już sama świadomość, że istnieje taka możliwość, jest świetna.
Czytam... i tu nagle "(...) kiedy przed moimi oczami stanął Ashton". Zaczeła się trząść i płakać. Pepe, jak Ci dziękować za te emocje?
OdpowiedzUsuńPEPE OCZYWŚCIE MUSI NAM W KAŻDYM ROZDZIALE PRZYPOMINAĆ ŻE ASHTON NIE ŻYJE :C
OdpowiedzUsuńKOLUMN TY MAJONEZIE JAK MOŻESZ?! ASH PEWNIE PRZEWRACA SIĘ BIEDNY W GROBIE ;__;
Rozdział jak zawsze zajebisty i trzymający w napięciu + nieoczekiwany zwrot akcji - To lubię ;D
Czekam na next, weny życzę i MIŁEGO TYGODNIA ;-)
bo nie żyje :D
UsuńEj, kurczę, może (a raczej na pewno) się mylę, ale... może to matka Ashtona dogadała się z Loganem? Przecież ona nienawidzi swojego syna, obwinia go o śmierć jej męża i o morderstwa dokonane jako Cień. Przecież nie ma pojęcia, że to wszystko to była ściema Logana, któremu może ufać - w końcu to był najlepszy przyjaciel Ashtona, który rodzic nie stara się poznać przyjaciół swoich dzieci?
OdpowiedzUsuńCholercia, Pepe, kocham to opowiadanie za stwarzanie tylu pytań!
Pepe chcesz żebysmy tez zwariowaly
OdpowiedzUsuńpozdrawiam xx
Ja pierdziele *.* Śliczny ! I naprawdę myślałam że to Ashton podszedł do niej od tyłu nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńAle sie dzieje! Jak zawsze świetny rozdział <3 Z niecierpliwością czekam do następnego piątku ;)
OdpowiedzUsuńAle sie dzieje! Jak zawsze świetny rozdział <3 Z niecierpliwością czekam do następnego piątku ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział i serio już taka podjara że to Ash jest za Cait a tu dupa hahah. Powodzenia ze studiami i pracą, mam nadzieję że uda Ci się wydać książkę Cienia, wierzę w to że może za rok lub dwa tak się stanie. Pepe jesteś najlepsza ale weź już powiedz że Ash żyje hahahah.
OdpowiedzUsuńcudowne *-*
OdpowiedzUsuńej ty małpo1 myslalam ze to Ash stoi za nia xD
OdpowiedzUsuńcholera dalam sie nabrac xD
hahaha :D
Rozdział swietny! I ciekawie zapowiada sie sytuacja z matka.hmmmm.
weny zycze i odpoczynku tez! :)
P.S sama pisze FF i książke wiec wiem jak to jest ----> NIE MIEC NA NIC CZASU.
wiec rozumiem dlaczego nie bedziesz tu tak czesto ;)
@ZaynakaPirate
Nie wierzę że nie zależało Ashtiemu na Caitlince.... Jakoś mam mieszane uczucia do tego rozdziału ale moze dlatego ze jest 07.30 i dopiero wstałam.. Później chyba to wszystko do mnie dotrze.. XD 😂
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńSpokojna sobota minęła. Kocham Cie i rozumiem Twój brak czasu :( Mam nadzieje, ze wszystko powoli sie ułoży o znajdziesz odpowiedni rytm, który jest ważny w życiu dorosłej juz osoby :D powodzenia, czekam na następny rozdział. ❤️
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Cudowny.♥
OdpowiedzUsuńchryste ♥
OdpowiedzUsuńMoja psychika właśnie umarła [*] dziekuje Pepe .
OdpowiedzUsuńUmarłam. Cudownee. ♥
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńo bożę no czemu , no genialny no chce więcej , czekam ♥
OdpowiedzUsuń,,Mówi że widzi sie z Ashtonem.....nawet po jego śmierci'' no kurde no w takim momencie!!!! jezu Kocham to ....*ja dalej mam nadzieje że on żyje ;'( * xx
OdpowiedzUsuńMiałaś rację...w 'Pułapce' jest bardzo dużo "pułapek".Myślę,że Ashton mieszka z matką.Chociaż to byłoby zbyt oczywiste. Zastanawia mnie to.Myślę ,że napisałabyś dobry k kryminał i w ogóle.Fajnie,że chcesz wydać Cień,ale wyobrażam sobie jak dużo z tym roboty. Poza tym szukanie sponsorów i w ogóle.:D To nic,że rozdziały będą rzadziej.To ma być dla Ciebie przyjemność i dla nas też.Rozdział jest genialny i czekam na nasrępny z niecierpliwością.:D @vampsmyloves_
OdpowiedzUsuńg e n i a l n y
OdpowiedzUsuńnie spodziewalam sie tego po calumie.
"Mówi, że widzi się z Ashtonem... nawet po jego śmierci." teraz bede nad tym myslec caly tydzien
Pierwsze co zrobiłam, to gapiłam się na prace z Cieniem, a potem wróciłam do czytania. So...
OdpowiedzUsuńWiedziałam że Cassie będzie z Lukiem, ops. Pierwsza randka na koncercie Beyonce, Hemmings ma klasę ♥
Cait była CieńFamily, Calum pozostałymi...
Cait twierdziła, że Ashton żyje, a Cal mówił, że nie żyje. Więc dostał w mordę, ehem.
Michael jest taki kochany, jeejku...
Zaskoczyłaś mnie tym psychiatrykiem, nie ma co... I jeszcze to, że jego matka widzi Ashtonka... Przypomniał mi się serial "Zaklinaczka Dusz"... Uwielbiałam go, jejku. Dziewczyna pomagała przejść duchom 'na drugą stronę'. Miałam obsesję na punkcie tego serialu, płakałam na ostatnim odcinku, bo chciałam więcej.
Dasz radę kochanie x Kochamy Cię z całego serca i życzymy ci powodzenia w pracy i w edytowaniu opowiadania. Wiemy, że to wymaga czasu. A w dzisiejszych czasach wszystko robi się za pieniądze... Chce, żebyś wiedziała że my tu dla Ciebie jesteśmy zawsze, kochamy Cię i wspieramy. Jesteś dla nas ważna Pepe...
@joylitte xx
chyba wiem, o jakim serialu mówisz !:)
UsuńDziękuję za wsparcie, też Was kocham!
Czekam z niecierpliwością na kolejny. <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :** Mam prośbę : następnym razem niech Calum zaśpiewa 'Dare (La La La)' Shakiry :***
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, czekam z niecierpliwością na następny :) <3
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Będę czekać nawet miesiąc, jakbyś nie miała czasu ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam że to serio Ash ją złapał od tylu. Okazało się że to Michael. Potem myślałam że Ashton będzie w sypialni rodziców i znowu zawód. Myślałam że będzie coś na końcu a tu że jego mama była w psychiatryku :o Mówi że żyje więc pewnie Ashton poszedł porozmawiać z mamą. Ha! Ash żyje!!!!
OdpowiedzUsuńJASNA CHOLERA, PEPE!
OdpowiedzUsuńTERAZ DOWALIŁAŚ.
Myślałam, że to Ash złapał ją od tyłu, ale jednak Micheal. Potem myślałam, że w sypialni rodziców będzie Ashton, ale znowu nie. okazało się, że mama Ashtona była w psychiatryku i, że się widzi z Ashtonem, a jakimś medium, to ona nie jest czyli ASHTON CIEŃ IRWIN ŻYJE!!!
A tym, że nie masz czasu, nie przejmuj się. Wszyscy mamy swoje życie i swoje obowiązki, a ten blog nie jest Twoim życiem.
POWODZENIA XX
Książkę można także wydać samodzielnie, np. korzystając z naszej platformy dla self-publisherów www.wydacksiazke.pl. Przetestuj serwis, w którym możesz samodzielnie przygotować pliki do druku i zlecić wydanie swojej książki. Po więcej informacji zapraszamy na naszego bloga www.blogwydacksiazke.pl,
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, WydacKsiazke
Dziękuję bardzo za ofertę! Na pewno sprawdzę :)
Usuń,,Niebezpieczna Caitlin'' ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
Pozdrawiam i życzę satysfakcjonującej pracy xd ;**
Nie mogłam przeczytać wczoraj, bo jakoś czasu nie było, ale jestem ;)
OdpowiedzUsuńRozdziała jak zwykle askaqkhjdkqwhekfhe
Tak strasznie chciało mi się śmiać kiedy Calum śpiewał i tańczył hahahaha lel
Ale Cait musiała to zniszczyć lel, ale ogólnie Calum jest jakiś taki dziwny i może on jest... no idk jakiś zły czy coś. Ta końcówka>>>>>>
No Pepe jak mogłaś? Zawsze musisz kończyć w takich momentach, kurde no xd Ale serio myślalam że to Ash jak ją ktos od tyłu złapał, a tu suprajs Mike ;) dzięki Pepe
/@hazzakamyangel
wspaniały rozdział i błagam... niech on żyje ! :O
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE !!!!!!!!!!!!!! ;3 ♥ ♥ ♥
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego, Pepe, lubisz zaskakiwać, nie? :D
OdpowiedzUsuńCzekam już na kolejny, powodzenia na studiach c:
@Lusiaax
Kochana...jesteś the best :3 Lubisz nas zaskakiwać. Z niecierpliwością czekam na next
OdpowiedzUsuń//Magda
ja już nic nie wiem :'(
OdpowiedzUsuńOmg, ten rozdział jest świetny, jak każdy który piszesz. Umiesz tak ciekawie pociągnąć akcję, że potem nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Powstało tyle pytań, na które chcę poznać odpowiedź i jeszcze do tego wiadomość na temat matki Ashtona. No nic, pozostaje mi czekać do następnego rozdziału :) Kocham Cię za to, że piszesz to fanfiction
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział! Ja już chcę wiedzieć co będzie dalej. Omg, Calum Beyonce Hood w końcu dał koncert xD czekałam na to
OdpowiedzUsuńŚwietny 😉
OdpowiedzUsuńDziś nowy aaaaaaaaaa 😉
OdpowiedzUsuńIdealny 😊
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kiedy będzie Ash xx
Czemu jeszcze nie ma nowego? ;c
OdpowiedzUsuńPepe ma wazne obowiązki, radze przeczytaj notke. ;) pozdrawiam xxohmyniallerxx
UsuńRozdzial swietny , bylam przekonana ze to Ash a to Michael :cc ale to z ta matka mnie zaciekawilo i sadze ze ash zyje tylko nje chce wplatywac ponownie w to C i siedzi w ukryciu albo stracil pamiec :dd
OdpowiedzUsuńja po każdym rozdziale jestem w takim szoku a kiedy się otrząsnę to zaczynam rozumieć że nic nie rozumiem:))to jest super ff
OdpowiedzUsuńNudziło mi się. Przeczytałam wszystkie rozdziały w niecałe dwa dni :'))
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest zajebiste ale to już wiesz czekam na dalsze losy naszych Pysiaków z Pułapki :* <3 powodzenia na studiach i w pracy :*
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam sie takiego wybuchu Caluma, ale i tak go uwielbiam ;)Cały rozdział jest dvhdgfgcdg.*.*
OdpowiedzUsuńSzczerze denerwują mnie te twoje foszki pepe. Każdy rozumie że nie masz czasu siedzieć i pisać cienia 24/7 i jeśli ktoś ma do ciebie o to pretensje to świadczy tylko o jego głupocie, ale usuwanie nagle bloga, wszystkich kont? To jest żałosne tchórzostwo i próba zwrócenia na siebie uwagi...
OdpowiedzUsuńpepe ma prawo na przerwę, nie musi tłumaczyć się z tego, że usunęła bloga, bo to JEJ BLOG i może z nim zrobić co chce
UsuńMusialam troche ochlanac po pierwszej czesci cienia (ok. 2 tygodnie xd) i dzis zaczelam czytac pulapke. Z pewnoscia moge stwierdzic ze ta czesc jest o wiele bardziej tajemnicza i straszna niz poprzednia NAPRAWDE ja w kazdym rozdziale umieram ze strachu xd sadze ze Cal ma cos zwiazanego z tymi telefonami i ta karta
OdpowiedzUsuńAle moze sie myle musze przeczytac dalsze rozdzialy :) Ja uwazam (pewnie jak wiekszosc) ze matka Asha naprawde sie z nim widuje. Dobra nie bede sie bardziej rozpisywac hahah lece czytac dalej