niedziela, 11 lutego 2018

Rozdział 27


muzyka: klik

Czas jakby się zatrzymał. Cała trójka stała w otępieniu patrząc się na siebie. Charlotte wciąż celowała pistoletem w Ashtona, a on, jak również i Addelaine przez kilka sekund nie reagowali, dopóki informacje, jakie przetwarzali w głowie nie zaczęły do nich docierać.
Irwin spuścił wzrok, po czym zaśmiał się. Przetarł dłonią twarz, jakby chciał wymazać twarz dziewczyny i liczyć, że więcej już jej nie zobaczy. Ale to była rzeczywistość – przykra, jednak prawdziwa.
Levinson po raz pierwszy była w szoku. Nie wiedziała co bardziej ją przytłacza – fakt, że jej współlokatorka nie jest osobą, za którą się podawała, czy może to, że celowała właśnie do jej klienta. Zacisnęła na moment powieki, by ogarnąć strach, którego w pewnym momencie nie mogła kontrolować. Po kilku sekundach straciła oddech, a powietrze zaczęła łapać gwałtownie. Mało brakowało, a wpadłaby w histerię. Jej życie wywracało się do góry nogami codziennie, co chwilę.
- To jakiś żart – wydusił z siebie, po czym złapał się za głowę i zwrócił do adwokatki – Addelaine, powiedz mi, że to żart.
Kobieta pokręciła głową, zszokowana i oszołomiona.  nie wiedziała, co ma powiedzieć. W jej głowie toczyła się walka polegająca na analizie. Czy Charlotte to Caitlin? Wiedziała tylko, że wpadła w dobrze przemyślaną pułapkę, którą zastawił na nią Sean lub sama Charlotte.
- I byłaś tutaj cały ten czas… - mruknął nie dowierzając.
- Niespodzianka – warknęła, a kąciki jej ust uformowały sztuczny uśmiech.
- Jak mogłaś mu to zrobić? On cię szukał latami, kiedy ty nawet nie raczyłaś się odezwać, by wiedział, że żyjesz – powiedział z wyrzutem – Pieprzona egoistka.
Addelaine podeszła i stanęła przed nimi. Przez chwilę łudziła się jeszcze, że to jakaś głupia zabawa, w którą została wciągnięta, ale coś podpowiadało jej, że sprawa ma o wiele większe dno.
- Czy ktoś w końcu powie mi, o co tutaj do jasnej cholery chodzi? – wrzasnęła Levinson – To Caitlin?
- Caitlin?! – krzyknęła Charlotte – Poważnie!?
Adwokatka wywróciła oczami i skrzyżowała ręce na piersi, zwracając się do Ashtona. Popatrzyła na niego z politowaniem i niedowierzaniem. Była przekonana co do swoich racji.
- A więc niech zgadnę – wtrąciła Addelaine – Twoja eks.
Blondyn złapał się za głowę, tuż po jej słowach.
- Nawet tak nie żartuj – oburzył się – Kijem bym jej nie tknął.
Ciemnowłosa wpadła w szał i ruszyła w kierunku mężczyzny, po czym powstrzymała się i tylko podsumowała go.
- Ty sukinsynu!
- Wyrażaj się – warknął ostro w odpowiedzi, podkreślając jej imię– Mali.
Addelaine potrzebowała chwili czasu, żeby wziąć się w garść, jednak kiedy Ashton przedstawił dziewczynę, mówiąc jej prawdziwe imię, ocknęła się.
- Mali?! – krzyk Levinson rozbrzmiał w całym domu, gdy spojrzała na Ashtona, a potem na współlokatorkę– Kim ty do cholery jesteś?
Ciemnowłosa złapała obiema drżącymi dłońmi pistolet, by utrzymać go w odpowiedniej pozycji. Oddychała szybko i niespokojnie, jakby nigdy wcześniej nie znalazła się w takiej sytuacji. Zmagała się ze złością i strachem, które zupełnie pozbawiały ją sił. Starała się zmusić do racjonalnego myślenia, co powinna zrobić, ale wszystko, co przychodziło jej na myśl w tym momencie, to była obrona  i walka o przekonanie adwokatki.
- Addelaine, zaufaj mi! – gorączkowo zarzekała się - Jestem dobrą osobą!
Adwokatka szybko stanęła przed Ashtonem i osłoniła go.
- Jeśli to byłaby prawda, nie trzymałabyś w dłoni broni i nie celowała jej wprost na niego – stwierdziła, odgórnie osądzając Mali – Więc pytam ostatni raz: Kim kurwa jesteś? – zapytała, drżącym głosem.
- Siostrą Caluma – odpowiedział za nią Ashton, wyraźnie znudzony i poirytowany faktem, że poświęcił właśnie temu swój czas, jaki mógł zainwestować w spotkanie z ciotką Caitlin – Której szukał latami – dodał, a następnie wykluczył z tematu Addelaine i powrócił do przeszłych wydarzeń - Dlaczego tak go zraniłaś, co?
- Dlaczego? – prychnęła, potrząsając bronią – Chcesz wiedzieć? – dopytywała, a w jej oczach pojawiły się łzy – Bo Sean dał mi coś, co ty odebrałeś.
- Niby co takiego, Mali? – blondyn kiwnął głową, czekając tylko na kolejny atak.
- Rodzinę – wyznała pełnym żalu głosem.
Dziewczyna zaczęła zarzucać przestępcy, ile przez niego straciła. Przez cały ten czas, kiedy do niego mówiła, nie chciał w to wszystko wierzyć. Teraz docierało do niego, co tak naprawdę wydarzyło się lata temu i jak jego sytuacja jest skomplikowana. Irwin próbował zapanować nad emocjami, ale każdy atak Mali sprawiał, że jego ciało opanowywał coraz to większy gorąc.
Irwin śmiał się, głośno i szczerze. Odpowiedź Mali była dla niego totalną abstrakcją, chociaż gdyby zastanowił się nad tym dłużej, to przypomniałby sobie, że Sean lubił tego typu gry. Stwarzał pozory osoby działającej w dobrej wierze, która daje od siebie ciepło i opiekę, by zmanipulać ofiarę. A później wykorzystać, co zapewne zrobił z siostrą jego przyjaciela.
- Nie odebrałem ci rodziny, wariatko – podkreślił i przystanął obok Addelaine, która wcześniej go zasłaniała. Widząc strach w jej oczach spowodowany ich sprzeczką i obawą przed strzałem, postanowił sam się bronić, a jej zapewnić bezpieczeństwo. – Rodzice wciąż byli w domu, a Calum wrócił po ciebie, ale..
- Było już za późno – dokończyła, odbezpieczając broń.
Na twarzy ciemnowłosej malowało się równie wielkie przerażenie. Nie była przygotowana na spotkanie z Ashtonem, w dodatku w towarzystwie Addelaine. Wszystko miało potoczyć się zupełnie inaczej. Ogarniała ją panika, a do oczu napływały łzy.
Addelaine kierowana odruchem, odsunęła się na bok i sięgnęła do wewnętrzej kieszeni kurtki, gdzie wcześniej skryła broń. Oparła się dłońmi o blat stolika, lekko przysiadając. Wykorzystując sytuację, jaką była zacięta dyskusja pomiędzy Ashtonem, a Mali, chwyciła pistolet dłonią i trzymała, czekając do odpowiedniej okazji.
Ashton milczał przez chwilę, jakby zastanawiał się nad słowami Mali, ale Addelaine widziała po jego zachowaniu, że czuje się dosyć swobodnie mimo że dziewczyna celuje w niego z broni. Zastanawiała się, co przez niego przemawia. Obojętność względem życia i śmierci, czy zwykła głupota?
- Ale będzie miał minę, kiedy cię zobaczy – wypalił nagle, odwracając wzrok do ściany i myśląc o swoim przyjacielu – Nie jestem w stanie pomyśleć nawet, co możesz mu powiedzieć, żeby tak nie cierpiał na twój widok.
- Po prostu się nie spotkamy – wzruszyła ramionami, a potem wyprostowała rękę – A ty nic mu nie powiesz, bo już będziesz martwy.
W tym momencie, Addelaine zerwała się na równe nogi. Wyprostowała się gwałtownie i wyciągnęła rękę z kieszeni, kierując ją w stronę Mali. Dźwięk odbezpieczania pistoletu zwrócił jej uwagę. Spojrzała na Addelaine, która celowała prosto w nią. Wiedziała, ze popełnia straszliwy błąd tracąc nad sobą kontrolę i posuwając się do takich czynów, ale uznała to za ostateczność i w pewnym sensie obronę własną.
- Spróbuj tylko pociągnąć za spust, a będziesz musiała amputować sobie nogę – ostrzegła ostro.
Irwin popatrzył na siostrę Caluma z satysfakcją. Towarzyszyła mu delikatna duma, jaka pojawiła się, gdy Addelaine po raz już drugi stanęła w jego obronie. Posłał jej ciepły uśmiech, będąc zachwyconym, a jednocześnie czując malą obawę, czy zdołałaby wystrzelić. Później znów skierował się do Mali, która zdawała się już nie być taką pewną swoich działań. Wyciągnął szeroko ręce, wzruszając ramionami.
- Więc.. – westchnął z zadowoleniem - Jak rozwiążemy tę sytuację?
Niespodziewanie dźwięk telefonicznego dzwonka rozbrzmiał w mieszkaniu. Addelaine i Ashton spojrzeli na siebie, jednak to nie komórka adwokatki dzwoniła. To był telefon Mali.
Dziewczyna sięgnęła do kieszeni spodni i wyciągnęła smartfona sprawdzając przychodzące połączenie, wciąż trzymając w ręku pistolet. Dwójka ofiar patrzyła na nią doskonale wiedząc, od kogo będzie ten telefon. Ciemnowłosa posyłając im wrogie spojrzenie, szybko przeciągnęła palcem po wyświetlaczu, a potem przyłożyła telefon do ucha, słuchając poleceń.
Zamknęła oczy i zaczęła niepowstrzymanie drżeć. Wiedziala, że ten telefon w dodatku w tej chwili nie wróżył niczego dobrego.
Nie minęło kilka sekund, a odezwała się do nich, wołając Addelaine.
– To do ciebie… - powiedziała cicho, z grymasem na twarzy przekazując jej telefon.
Brunetka chwyciła komórkę i zmierzyła dziewczynę wzrokiem.
- Witaj, Addelaine… - w słuchawce rozbrzmiał ochrypiały męski głos, który wywołał ciarki na jej ciele – Nie masz ochoty na małe spotkanie?
- Sean… - warknęła z nienawiścią, ledwo przełykając ślinę i mierząc wzrokiem Mali - Dlaczego nagle chcesz się spotkać, huh?
Spotkała się z jego głośnym aroganckim śmiechem.
- Podobno zgubiłaś pewne dokumenty Ashtona… - nawiązał do kilku kartek, których zniknięcie niedawno zauważyła.
- Sam je ukradłeś! – warknęła, odwracając się plecami do Irwina, żeby przypadkiem nie usłyszał, o czym rozmawiają.
Ale on przyglądał się jej cały czas z zaciekawieniem, zastanawiając się, dlaczego Fletcher zdecydował się spotkać z nią, a nie z nim. Zdawało się być to całkiem podejrzane.
- Ponieważ wiedziałem, że coś w nich pominęłaś. Coś, co zapewne zmieni Twoje poglądy wobec Irwina i zrozumiesz, czemu nie chcemy go na wolności – oświadczył, po czym szybko dodał, powstrzymując ją przed rozłączeniem się – A, jeszcze jedno… przekaż Mali, że nieposłuszeństwo podlega karze...
Nagle świst przerwał ich konwersację. Okno balkonowe roztrzaskało się na kawałki pod wplywem przelatującej kuli. Addelaine i Ashton impulsywnie upadli na podłogę, zasłaniając swoje głowy dłońmi. Dekoracje na meblach zatrzęsły się, a niektóre nawet spadły na ziemię. Pisk Addelaine rozniósł się po budynku.
Chwilę później nastąpiła głucha cisza. Brunetka uniosła powoli głowę sprawdzając, czy jej klient nadal jest tuż obok. Irwin również zaczął się podnosić z podłogi. Od razu spojrzał w okno, po czym podbiegł do niego rozglądając się i szukając napastnika. Patrzył na każdy widoczny dach budynku, a także w otwarte okna, jednak nikogo nie spostrzegł.
Jego obserwację przerwało wołanie Addelaine i krzyki Mali. Gdy się odwrócił, zobaczył leżącą na ziemi dziewczynę i płynącą krew spod jej ciała. Zaklął głośno i szybko podszedł do leżącej ciemnowłosej. Rozerwał kawałek swojej koszulki i przycisnął materiał do ranionego ramienia siostry Caluma, uciskając.
Addelaine już miała sięgać po komórkę, kiedy telefon Mali zawibrował, a na wyświetlaczu pojawił się SMS. Levinson odczytała go.
„Mówiła, że czerwony to jej ulubiony kolor.
Za dwie godziny dostaniesz adres.”



2 komentarze:

  1. Japierdole kocham to

    OdpowiedzUsuń
  2. aaa kurwa, ale jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon
Fantazja
zxvzxvz