Uwaga! Rozdział zawiera scenę próby zabójstwa (dość okrutnej próby zabójstwa)
Starałam się zrozumieć, o co chodzi w całej sprawie, jednak żaden pomysł nie przychodził mi do głowy. Każdemu z nas nasunął się pomysł, iż to właśnie Sean stoi za tymi wysyłkami kart, a tymczasem sam Ashton odrzucił tę myśl, nie mówiąc niczego na głos. Zastanawiałam się, dlaczego zdaniem Irwina starszy Fletcher nie miał z tym nic wspólnego.
- Moja droga, byłbym wdzięczny, gdybyś teraz grzecznie powędrowała do czarnego sportowego Audi, znajdującego się tuż za nami - powiedział Sean i odsunął broń od mojej głowy na kilka centymetrów.
Powolnym krokiem ruszyłam do samochodu, ale zatrzymałam się i odwróciłam, kiedy Ashton zaprotestował.
- Nie pozwolę ci jej zabrać - warknął Irwin, a jego dłonie zacisnęły się w pięści.
Zapadła cisza. Obserwowałam reakcję Seana, ale on pozostał niewzruszony. Bunt blondyna nie zrobił na nim wielkiego wrażenia. Wydawał się taki spokojny i opanowany, aż próbowałam zgadywać, czy w jego żyłach gotuje się krew i jest to zwykły pokaz, a może faktycznie postawa Ashtona nie była dla niego czymś wyjątkowym.
Mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, a później uniósł głowę i zmierzył wzrokiem swojego starego znajomego. Dłoń oplótł na moim nadgarstku powstrzymując mnie przed pójściem do auta, albo ucieczką.
- Sądzę, że będziesz zbyt zajęty, aby głosić jakikolwiek sprzeciw.
- Zajęty? - spytałam - Czym?
Wtem zza rogu wyłonił się młody chłopak. Szedł w naszym kierunku, słuchając muzyki na słuchawkach i patrząc w telefon. Wyglądał na siedemnaście lat. Sean wyprostował rękę, a broń ustawił w stronę młodzieńca. Zanim zdążyłam powstrzymać go i opuścić pistolet, było po wszystkim. Bez wahania oddał strzał. Wrzasnęłam widząc, jak nastolatek upada na ziemię. Zwyczajny i niewinny chłopak znalazł się w złym miejscu, o złym czasie.. zupełnie, jak ja kiedyś.
- Ratowaniem lub chowaniem tego dzieciaka.
Sean uśmiechnął się triumfalnie. Ashton stał w bezruchu walcząc ze sobą. Chciał mi pomóc, ale jednocześnie wiedział, jakie mogą być skutki, jeżeli nie pobiegnie do tego nastolatka. Żadne z nas nie widziało, w jaką część ciała trafił pocisk. Mógł umrzeć, a wtedy nie wybaczyłabym sobie czy Ashtonowi tego, że nie spróbowaliśmy mu pomóc. Skinęłam więc, czekając aż blondyn ruszy chłopakowi na ratunek. Wtedy pobiegł do niego, a ja zaś posłusznie wsiadłam do samochodu Seana, odjeżdżając w jego towarzystwie.
Zabrał mnie do dzielnicy na obrzeżach Sydney. Stare kamienice przypominały o epoce średniowiecza. Właściwie, były to ruiny, zamieszkiwane przez bezdomnych lub gangi. Budynki nie różniły się od siebie znacząco. Na każdym murze widniały jedynie inne rodzaje malowideł, które stworzyli mieszkańcy miejscowości. Nie widziałam zbyt wielu osób na ulicach, kiedy przejeżdżaliśmy między osiedlami. Tylko kilku mężczyzn stało przy sklepach bądź wejściach do kamienic. Domyślałam się, że za plecami skrywali różnego rodzaju narzędzia tortur. Taka ponura dzielnica na pewno nie należała do bezpiecznych.
Skręciliśmy w małą uliczkę, a później zatrzymaliśmy się na tyłach dwóch budynków stojących naprzeciwko siebie. Po prawej stronie spostrzegłam schody pożarowe i przez moment myślałam, czy nie powinnam pokusić się o ucieczkę, ale pewność i opanowanie Seana budziła we mnie pewien niepokój. Wydawało mi się, że miał coś w zanadrzu, a ten "As" był na tyle silny, że nie śmiałabym próbować z nim walczyć.
- Tu nasza podróż się kończy - oznajmił - Wysiądź, proszę.
Robiłam, co kazał, chociaż zawsze prosił, dzięki czemu nie przypominał brutalnego mordercy, którym tak naprawdę był. Podawał mi dłoń, prowadził za rękę do różnych miejsc, nie ograniczał mi ruchu. Sprawiał wrażenie dobrze wychowanego i kulturalnego, co mijało się z jego profesją. Tworzył zupełnie inny obraz siebie, różniący się znacznie od rzeczywistego.
Zaprowadził mnie do jednego z budynków, po czym pokierował mnie do piwnicy. Słyszałam w oddali muzykę klasyczną. Chociaż lubiłam piątą symfonię Beethovena, tym razem budziła we mnie przerażenie.
Weszłam do pomieszczenia. Po lewej stronie mieścił się stolik oraz dwa krzesła naprzeciwko siebie. W prawej części pokoju stała trumna. Czarna, lśniąca, wyłożona białym materiałem wewnątrz. Obok niej stał Jack. Zrozumiałam wtedy, że to właśnie o Seanie mówił, nazywając go szefem. Pracował dla niego przez cały czas. Nie podejrzewałam niczego, jak zwykle.
Bałam się zajrzeć do trumny, bo spodziewałam się w niej Logana. Sean czuł się urażony, zdradzony i zapewne cierpiał z powodu śmierci swego brata, więc zamierzał mnie torturować. Przeżyłam silny szok, kiedy ujrzałam kogoś innego. Kogoś, kogo w życiu nie spodziewałabym się zobaczyć akurat w tej chwili.
- Drogi Boże... - szepnęłam, a moje serce zakołatało na widok Cassie. Brunetka leżała z zamkniętymi oczami w środku trumny, a na jej twarzy malowało się przerażenie. Jej ubrania były pobrudzone i podarte. Na kolanach zauważyłam liczne siniaki, co mnie zmartwiło. Co Fletcher z nią robił?
- Usiądź - Sean powiedział chłodno, po czym sam zasiadł po przeciwnej stronie.
- Czy.. czy ona.. - jąkałam się, nie umiejąc zadać tego strasznego pytania. Na szczęście Sean wiedział, co mam na myśli. Od razu zaprzeczył. Przez krótki moment sądziłam, że jest martwa, ale zerkając na unoszącą się klatkę piersiową dziewczyny, uwierzyłam w słowa mężczyzny. Odetchnęłam. Wciąż żyła i była bezpieczna, jak na razie.
- Aktualnie śpi - odparł - Za dokładnie minutę i dwadzieścia dwie sekundy obudzi się, a wtedy rozpoczniemy grę.
- Jaką grę? - spytałam, otwierając szeroko oczy.
Sean splótł dłonie, a następnie położył je na blat stołu. Pochylił się lekko, aby nasze spojrzenia się spotkały. Posłał mi ciepły uśmiech, ale domyślałam się, że nie kryje się za tym nic dobrego.
- Cassie zostanie zamknięta w tej trumnie - rozpoczął tłumaczenie zasad - Będziesz odpowiadała szczerze i szybko na moje pytania, a twoja przyjaciółce nic się nie stanie. Jeżeli skłamiesz, albo zamilkniesz, doprowadzisz do jej śmierci. - mówił z perfidnym uśmiechem wymalowanym na ustach - Im dłużej nam to zajmie, tym mniej powietrza zostanie dla Cassidy McGie.
- Myślałam, że twój brat był popieprzonym psychopatą, ale on widocznie tylko dziedziczył chorobę po tobie - warknęłam wstając z miejsca. Patrzyłam na Seana, posyłając mu wrogie spojrzenie. W moim ciele wrzało. On był kompletnie szalony.
- Siadaj - powiedział delikatnie, szczycąc mnie swym obojętnym spojrzeniem, ale ani drgnęłam.
- Natychmiast ją wypuść, ty popaprańcu.
Przez kilka sekund walczyliśmy ze sobą wzrokiem. Ciemność, jaką zauważyłam w jego oczach, była niczym otchłań - głęboka i pusta. Zachowywał się, jakby nie miał uczuć, albo ich nie używał. Nie wierzyłam, że człowiek jest w stanie zablokować je dopóki nie spotkałam Ashtona, ale nawet on nie odsunął ich całkowicie. Seanowi najwyraźniej udało się wyłączyć emocje, bo w ogóle ich nie okazywał.
- Jack.. - mruknął, dając swojemu wspólnikowi wyraźny rozkaz.
Nagle usłyszałam cichy jęk. Później Cassie wypuściła powietrze z ust, a następnie wrzasnęła, bo Jack szybko zamknął trumnę zostawiając ją w środku. Już chciałam ruszyć z pomocą mojej przyjaciółce, gdy znienacka Sean wyjął broń i przystawił ją do kawałka drewna. W dalszym ciągu uśmiechał się szczeniacko. Wzrokiem wskazał na krzesło, prosząc mnie kolejny raz o spokój. Usiadłam poddając się. Potraktowałam jego bezsłowne ostrzeżenie, jako jedyną możliwość odzyskania brunetki.
- Skąd będziesz wiedział, że oszukuję? - spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Mam wrodzony talent do wykrywania kłamstw - odpowiedział, rozsiadając się wygodnie na krześle.
Jego postawa irytowała mnie od początku, po sam koniec. Sean umiał zniszczyć swojego przeciwnika. Uśmiechem i spokojem zabijał mnie psychicznie. Czułam swoją własną słabość, zdenerwowanie i strach.
Sean rozpoczął swoją chorą grę. Z jego ust padło pierwsze pytanie, którego mogłam się spodziewać.
- Naprawdę chciałbym wiedzieć, z jakiego powodu Cień zabił mojego brata...
- Nie zabił - odparłam pewnie, aby Sean nie miał żadnych wątpliwości, że pokusiłam się o kłamstwo.
Uniósł brwi, a potem pokręcił głową.
- A więc kto, według ciebie, zabił Logana?
- Nie mam pojęcia, może popełnił samobójstwo? - odpowiedziałam pytaniem.
Cassie uderzała płaskimi dłońmi o płytę drewna. Wizja umierającej dziewczyny w trumnie nie opuszczała mnie na krok. W mojej głowie huczało. Za wszelką cenę musiałam uwolnić swoją przyjaciółkę, nie było innej możliwości.
- Bzdura - prychnął Sean.
- Caitlin? Caitlin, czy to ty? - usłyszałam Cassie - Cait, pomocy!
- Cassie, posłuchaj...
- Skup się - przerwał mi Fletcher, patrząc wrogo - Ashton miał motyw. Wsadził mojego brata do więzienia, żeby samemu ujść z życiem.
- Ashton nie wsadził Logana do więzienia! - oburzyłam się - On do niego strzelił!
Sean nachylił się nad stolikiem, a potem zmarszczył brwi.
- O czym ty mówisz, dziewczynko?
- Fletcher próbował go zabić tak samo, jak mnie - odparłam.
- Dlaczego mój brat chciałby zabić ciebie, a także Ashtona, hm? - dopytywał Sean, a jego opanowanie powodowało u mnie dreszcze.
- Caitlin! - wrzeszczała Cassie uderzając o trumnę nogami oraz rękoma - Caitlin, nie wytrzymuję!
- Bo zabił jego ojca! - wydarłam się - Zamordował ojca Ashtona Irwina! - wyznałam Seanowi - Kiedy znajdował się na jego imprezie, Logan pojechał do willi i zabił go, bo Ashton powiedział, że więcej nie dostarczy morfiny. Jego ojciec ratował mnie po wypadku, więc mogłam doprowadzić Ashtona do rozwiązania. Gdy Logan mnie porwał, wyznał wszystko i postanowił mnie zabić, a potem Ashtona, aby miasto należało do niego. - wyśpiewałam całą historię, jak sobie życzył starszy Fletcher - Wypuść ją, błagam - poprosiłam, a łzy płynęły po moich policzkach.
- Jesteś świetna w wymyślaniu bredni - stwierdził - Czego nie robi się z miłości...
- Jakiej miłości, co ty pieprzysz! - krzyknęłam, po czym uderzyłam pięściami w stół - Odpowiedziałam na twoje pytania, więc wypuść Cassie, ona za chwilę się udusi!
- A więc starasz się wmówić mi, że nie kochasz Irwina? - spytał, krzyżując ręce.
- Jack... - szepnęłam odwracając się do mojego byłego chłopaka - Proszę cię, zrób coś...
Peters jednak spuścił wzrok i udał, że niczego nie słyszał, jakbym zmieniła się w wiatr, który od czasu do czasu powiewał wydając lekkie świsty. Zostałam na polu walki sama i nie miałam pojęcia, jak mogłabym przekonać Seana, aby mi uwierzył. Uważał swojego brata za świętoszka i zacięcie wierzył w jego dobroć. W dodatku zmienił główny temat gry - tym razem wtrącał się w sprawy moje oraz Ashtona.
- Nie kocham Ashtona - odpowiedziałam, nie kontrolując słów wylatujących z moich ust. Zależało mi tylko na uratowaniu Cassie.
- Wypuszczę, kiedy przestaniesz kłamać! - Sean również powstał i nareszcie wściekł się, a ja mogłam zobaczyć, w jakim stopniu panuje nad swoimi emocjami. - Connor powstrzymałby Logana przed taką głupotą!
Nie słyszałam już krzyków Cassie, ani jej uderzeń o ściany trumny. Przeczuwałam najgorsze. Popadałam w panikę i puszczałam całą parę z ust. Nie obchodziły mnie tego konsekwencje.
- Nie mógł, bo jego też zabił! - również wstałam i zmierzyłam się z Seanem twarzą w twarz - Dźgnął go nożem na moich i Caluma oczach - powiedziałam z większym spokojem, opadając z sił.
- Co ty pieprzysz?!
Jack w końcu postanowił wtrącić się w naszą dyskusję.
- Szefie, wysta...
Sean skierował broń w stronę chłopaka, aby później strzelić prosto w jego nogę. Otworzyłam usta obserwując, jak starszy Fletcher bez żadnego oporu postrzela swojego partnera. Ten zaś padł na ziemię. Zacisnął dłoń na krwawiącej łydce, zaklinając głośno. Oddychał szybko, wpatrując się w ranę. Zaczął histeryzować, kiedy spostrzegł, że nie jest ona taka mała, jak mogło mu się wydawać.
Nie potrafiłam znaleźć określenia na Seana. Był nieprzewidywalny i niepoczytalny. Nie wiedziałam, co może wydarzyć się za pięć czy dziesięć minut. Przypominał Ashtona w furii, ale w porównaniu do Fletchera, ruchy Irwina zawsze mogliśmy poznać. Poza tym, ja miałam zdolność do zapanowania nad nimi.
- Współpracowali... - mruknął Sean, starając się poskładać w całość historię, którą mu przedstawiłam.
- Ty współpracujesz z Jackiem, a jednak zarobił kulkę właśnie od ciebie! - broniłam swoich faktów - Jesteście tacy sami - prychnęłam - Ty i Logan, nie różnicie się, w ogóle.
Sean, jakby wpadł w trans, nie odpowiedział na mój zarzut. Gapił się w stół, dalej analizując opowieść. Wykorzystałam sytuację i rzuciłam się do biegu, aby jak najszybciej znaleźć się przy trumnie. Otworzyłam wielką skrzynię, a brunetka automatycznie podniosła się do pozycji siedzącej wypuszczając powietrze z ust. Jej policzki były zaczerwienione, a ciało rozgrzane. Objęłam przyjaciółkę, płacząc głośno. Nigdy przedtem nie cieszyłam się tak z faktu, że żyje.
- Wstrzymywałam powietrze, jak uczyli na obozie - wyszeptała, a ja zaśmiałam się szlochając.
Pomogłam brunetce opuścić trumnę. Roztrzęsiona wpadła prosto w moje ramiona. Zacisnęłam palce na jej dziurawej koszulce i trzymałam przy sobie, niczym najcenniejszą rzecz, której nie zamierzałam nigdy w życiu oddać. Odsunęłyśmy się od mężczyzn, przechodząc w kąt. Sean wciąż stał tyłem do nas, pochylony nad stolikiem. Opierał się dłońmi o blat, cicho wzdychając co jakiś czas.
- Dźgnął go nożem... - powtórzył zdanie wypowiedziane przeze mnie chwilę wcześniej.
Odwrócił się. Przypominał zdezorientowane dziecko, które próbuje przyjąć prawdę, ale nie jest w stanie. Obraz lojalnego Logana w oczach Seana znikł, a pojawił się morderca, którego nie zatrzymało nic, ani nikt.
Sean podszedł do nas pewnym krokiem, a następnie złapał mnie za ramię. Szarpnął mną, jak zabawką i wyprowadził z pokoju. Zaprowadził mnie do samochodu, którym wcześniej jechaliśmy. Zamknął mnie w aucie i odszedł, ale wrócił po kilku minutach w towarzystwie Cassie. W milczeniu zajął miejsce za kierownicą. Dociskając pedał gazu, wyjechał na ulicę. Ponownie ruszyliśmy w podróż.
Nie spodziewałam się, że Sean odwiezie nas do Hurstville. Miałam bardzo ponure myśli. Sądziłam, że starszy Fletcher jest wściekły za moje wyznania i zamierza nas ukarać w odpowiedni według niego sposób. Tymczasem on wypuścił nas na wolność. Chodziło mu jedynie o zdobycie informacji i poznanie zabójcy jego brata. Od samego początku nie chciał mnie skrzywdzić.
Sean próbował działać na własną rękę. Nie śmiałam wyjść z propozycją połączenia naszych sił, bo to byłoby co najmniej samobójstwem dla naszej grupy. Ten człowiek należał do innego świata. Pochłonęła go ciemność, przez którą nikt nie umiałby mu zaufać. Sean siedział w tej brudnej robocie najdłużej, więc jego triki albo sztuczki mogłyby zostać na nas użyte. Groziło nam niebezpieczeństwo z jego strony, na które nie zamierzałam się targnąć.
Z bólem serca podziękowałam mu za odwiezienie mnie i Cassie, chociaż w mojej głowie widniała scena wykonywania na tym facecie tortur. Czym prędzej wyciągnęłam przyjaciółkę z samochodu. Położyłam jej rękę na swoich barkach i powoli oddalałyśmy się od auta Fletchera, aby jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznej odległości.
- Oboje wiemy, że na jedno pytanie nie odpowiedziałaś szczerze, droga Caitlin.
Sean zatrzymał mnie swoimi słowami. Odwróciłam się.
- Dobra strona, którą widzisz w Ashtonie może teraz jasno świeci... ale zgaśnie, kiedy cię zabraknie - powiedział - Jesteś jego słabością; uczucia, które do ciebie żywi zabiją go od środka.
Ostatni raz wymieniliśmy spojrzenia. Później Fletcher wsiadł do wozu i odjechał.
- Pieprz się, wariacie - wymamrotałam pod nosem - Pieprz się.
Sean mógł mówić, co tylko chciał. Znał Ashtona i spędzał z nim większą ilość swojego czasu, ale nie zauważył jednej ważnej różnicy pomiędzy nim, a swoim uczniem. Ashton nie poddał się ciemności, a walczył z nią. To właśnie wola walki ratowała go przed kompletnym straceniem, dzięki czemu mogłam śmiało twierdzić, że przekonania Fletchera były błędne. Irwin potrzebował znaleźć drogę ucieczki, aby wrócić do normalnego życia. Obrałam za zadanie pomóc mu w odzyskaniu szczęścia i wolności, bo na nowo uwierzyłam, że to jest celem, do którego zaparcie dąży pomimo wszelkich błędów i potyczek.
_______________________________________
!CIEŃ ZOSTAŁ WYDANY JAKO KSIĄŻKA!
Już teraz możecie zakupić "Cienia" w formie e-booka na stronie KSIĘGARNI PEARLIC oraz zamówić "Cienia" w formie papierowej w przedsprzedaży TUTAJ. (na razie niedostępne z powodu błędu, jednak w weekend powinno wszystko wrócić!) Aby zdobyć resztę informacji polub fanpage (KLIKNIJ TUTAJ) gdzie będą również konkursy, w których do wygrania będzie książka! Pozdrawiam, dziękuję i ślę mnóstwo uścisków!