muzyka <klik>
Facet sięgał już po broń, gdy nagle do akcji wtrąciła się Theresa.
- Policja, nie ruszajcie się! - wrzasnęła, wyjmując odznakę.
- Cholera, nie.. - mruknęłam, jednak nic jej nie powstrzymywało.
- Macie prawo milczenia, mierzenie do funkcjonariuszki jest karalne!
- zagroziła.
Mężczyźni stojący na podeście roześmiali się, widząc jak niska
blondynka próbuje powstrzymać ich przed przestępstwem. Nie miałyśmy szans, to
było oczywiste. Domyślałam się, co mogą o nas sądzić. Wariatki, próbują jeszcze
walczyć. Ale niestety, nie mogłyśmy uciekać, ani stawić czoła napakowanym
mężczyznom.
Gość, z którym zamieniłyśmy parę słów, zrobił krok do przodu, a my
automatycznie odskoczyłyśmy w tył. Faceci ryknęli śmiechem, którego nam
brakowało. Cała drżałam. Ściskałam dłoń Theresy, nie odsuwając się od niej
nawet na milimetr. Ledwo udawało mi się przełknąć ślinę, a co dopiero wykonać
przemyślany ruch. Oni zaś czerpali radość, widząc przerażenie w naszych oczach.
Role się jednak odwróciły, kiedy wszyscy zarejestrowaliśmy ryk
silnika. Kierowca ciemnego motoru wjechał nim na parking z dużą prędkością, nie
hamując na zakręcie. Podjechał pod wejście do baru, po czym skręcił kierownicą,
a piasek uniósł się w powietrze, lecąc w kierunku mężczyzn. Chłopak podniósł
szybę kasku, zakrywającą jego oczy. Kilka blond kosmyków wpadało na błękitne
oczy Luke'a, ograniczając jego widoczność. Kiwnął głową w kierunku wyjazdu,
gdzie zobaczyłam stojącego przy naszym samochodzie Michaela. Później ponaglił
mnie spojrzeniem, ale nie patrzył w stronę zaparkowanego auta. Wskazywał na
las.
- Do lasu - zarządziłam - Szybko!
Theresa niczym w transie słuchała moich poleceń. Wbiegła w gąszcz
krzaków i kierowała się przed siebie, biegnąc ile sił miała w nogach. Ja
podążałam tuż za nią, myślami będąc z Lukiem. Goście mieli broń, ale nie
wątpiłam, że blondyn nie pokusił się o swoją. Mimo wszystko ich było trzech, a
on jeden. Słysząc strzały, w mojej głowie pojawił się obraz padającego na
ziemię blondyna z powodu kulki w klatce piersiowe. Modliłam się, aby moje myśli
nie tworzyły żadnej przepowiedni. Michael wyjeżdżał samochodem, nie byłby w
stanie mu pomóc.
W przeciągu kilku minut znalazłyśmy na końcu lasu. Uklękłam
starając się złapać oddech. Nie sądziłam, że Theresa jest na tyle wysportowana,
że będę musiała za nią biec, w dodatku będąc nieźle w tyle. Zmęczyłam się,
bardzo. Na szczęście ucieczkę miałyśmy już za sobą, zostało nam czekanie na
pomoc.
Michael wjechał na drogę chwilę po naszym przybyciu. Wysiadł z
auta, po czym podszedł do mnie sprawdzając, czy nic mi nie jest. Burknęłam pod
nosem, że czuję się dobrze, a on odpuścił, bo i tak nie wydobyłby ze mnie
żadnych informacji.
- Zabiorę ją do domu - oświadczył - Ty musisz zaczekać.
- Na co? - spytałam.
- Domyśl się - warknął. Odwrócił się do Theresy, po czym wyciągnąwszy
do dziewczyny rękę, ścisnął jej dłoń i zabrał do środka auta.
Zostałam sama, ale nie na długi czas, gdyż chwilę później
przyjechał nikt inny, jak Ashton Irwin. Zahamował gwałtownie, zatrzymując się
tuż obok mnie. Jego wzrok mówił wyraźnie, jak bardzo wściekły był na mnie i po
części na siebie, bo pozwolił, aby do takiej sytuacji doszło. Wysiadł,
trzaskając drzwiami i podszedł do mnie. Zacisnął dłonie na moich ramionach i
szarpnął mną, jakby chciał, żeby moje trzeźwe myślenie wróciło.
- Od dawna miewasz takie idiotyczne pomysły?
Spytał, a ja czułam pieczenie w okolicach uścisku. Wiedziałam, że
za niedługo w tych miejscach zauważę siniaki.
- Odkąd widzę duchy – fuknęłam.
Wyrwałam się blondynowi i zrobiłam trzy kroki w tył, żeby dystans
między nami dodał mi komfortu, a także pewności siebie. Ostatnimi czasy, moje
kłótnie z Ashtonem bywały dość intensywne, bo odczuwałam swego rodzaju
przewagę, głównie z powodu odległości. Gdy stał blisko, ulegałam mu, jednak
kiedy był daleko.. nie mógł nade mną zapanować.
- Nie jestem duchem.
- Szkoda – rzuciłam, uśmiechając się sztucznie.
Słowa, które wypowiadałam raniły również mnie. Mimo że miałam
świadomość, iż uczucie do Ashtona nie wygaśnie nawet, kiedy go przy mnie nie
będzie przez kolejne pół roku, potrzebowałam dać mu w kość i nauczyć go, że nie
wszystkich może oszukiwać tylko dlatego, bo wydaje mu się to korzystne.
Ashton wywrócił teatralnie oczami, zbliżając się do mnie.
- Wsiadaj do auta - rozkazał, a ja zaśmiałam się głośno.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić.
Oczy Ashtona pociemniały, dając mi do zrozumienia, że jego
cierpliwość powoli wygasa i za kilka minut może być gorąco.
- Caitlin – wysyczał przez zaciśnięte zęby – Do. Auta.
Zignorowałam jego wzrastającą złość i brnęłam w dyskusję.
- Miałeś się nie wychylać – wygarnęłam.
- Gdyby Luke i Michael tam nie wpadli, leżałabyś na ziemi z kulami
w piersi! Postradałaś zmysły do cholery?! Nie widziałaś zagrożenia?! –
wrzeszczał, a ja zamilkłam – Wsiadaj do auta, natychmiast.
- Palant – burknęłam, po czym wyminęłam z gracją chłopaka i
skierowałam się do samochodu.
- Kretynka – mruknął pod nosem, ale udało mi się to usłyszeć.
- Co powiedziałeś?! Masz jeszcze czelność… - odwróciłam się.
Głośny strzał i syknięcie Ashtona wstrzymało mój monolog.
Krzyknęłam, kiedy zobaczyłam jak chłopak łapie się za brzuch i zwija z bólu.
Otworzyłam usta z wrażenia, a moje serce zabiło sto razy szybciej. Ashton
dostał kulkę. Krew pojawiła się na jego dłoniach. Podbiegłam do blondyna, który
prawie padł na ziemię. Objęłam go ramieniem, wołając jego imię kilka razy.
Jęczał i klął pod nosem, łapczywie łapiąc oddech. Głową skinął w stronę
samochodu, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie, słysząc dochodzące z lasu
okrzyki facetów. Otworzyłam drzwi od strony pasażera, a potem posadziłam
Ashtona.
- Zwariowałaś? – wykrztusił.
- Nie możesz prowadzić ranny, poproszę kluczyki.
- Czy ty w ogóle wiesz, jak jeździ się szybko?
- Nie było cię sześć miesięcy Ashton, nie uczyłam się tylko życia
bez ciebie - warknęłam, wyrywając klucze z jego dłoni. Zamknęłam drzwi nie
słuchając jego sprzeciwów i ostrzeżeń na temat zniszczenia auta. Zajęłam
miejsce od strony kierowcy, po czym odpaliłam silnik. Widząc jak mężczyźni
wybiegają z lasu, uderzyłam w pedał gazu, przyciskając go do podłogi. Silnik
zawarczał, a ja ledwo zapanowałam nad wozem, który ruszył niczym rakieta.
Strzelano do nas, ale żaden pocisk nie trafił w samochód. Wyjechałam na drogę
bez zwalniania na zakręcie. Zwiększyłam prędkość do stu osiemdziesięciu
kilometrów na godzinę. Nie towarzyszyła mi żadna adrenalina, nie odczuwałam
również przyjemności z tak szybkiej jazdy. Starałam się widzieć wszystko
dookoła, ale obrazy tylko przelatywały przez moje oczy, nie rejestrując żadnych
ruchów. Myślałam wtedy, aby nikogo przypadkowo nie potrącić. Nie wybaczyłabym
sobie, gdybym zabiła człowieka bądź wyrządziła mu krzywdę. Ludzkie czy nawet
zwierzęce cierpienie łamie moje serce na milion kawałków. Nie potrafiłabym z
tym żyć.
- W którą stronę na autostradę? - spytałam, kiedy zbliżaliśmy się
do skrzyżowania pozbawionego znaków drogowych.
- Nie jedziemy na żadną autostradę.
- Żartujesz sobie? Musisz jechać do szpitala! - krzyknęłam - Kula
może być głęboko i..
- Nie trafili – urwał.
- Ale krew….
- Pocisk mnie drasnął, nic więcej - powiedział - Jedź w lewo.
- Dokąd ta droga prowadzi?
- Zobaczysz, po prostu jedź.
~*~
Podążaliśmy ledwo widoczną, o małej szerokości ścieżką wydeptaną
przez przechodniów. Ashton ściskał moje ramię nie pozwalając mi się oddalić
nawet na centymetr. Traktował mnie jak psa, którego udało mu się uwiązać na
smyczy. Prowadził mnie w głąb nieznajomego mi lasu, chociaż nie byłam pewna czy
nigdy nie znajdowałam się w tym miejscu. Miałam ograniczoną widoczność przez
panującą ciemność, a poza tym każdy las wyglądał tak samo. Nie zamierzałam się
zagłębiać w szczegóły.
Po pół godzinnej podróży nareszcie dotarliśmy do wyznaczonego
celu. Na obrzeżach lasu mieściła się niewielka chatka do której szedł Ashton.
Blondyn puścił moją rękę dopiero, kiedy znaleźliśmy się pod drzwiami
wejściowymi. O mały włos, a upadłabym prosto na ziemię, gdy tak obojętnie mną
szarpnął. Potarłam dłonią ramię, na którym odznaczyło się miejsce uścisku.
Skóra poczerwieniała i piekła, ale to nie stanowiło głównego problemu, który
zaistniał między nami.
- Mocno krwawisz... – zauważyłam, patrząc na poplamioną czerwonym
kolorem koszulkę Ashtona. Mówiłam cicho, ale wiedziałam, że on mnie usłyszał. Zwyczajnie
wolał mnie zignorować i wygłosić swój monolog o tym, jak ogromny popełniłam
błąd… znowu.
- To, co zrobiłaś było po prostu głupie… Naraziłaś życie
policjantki, jak byś się tłumaczyła, gdyby zginęła?!
Nie trzeba było widzieć zdenerwowania Ashtona. Unosił głos, który
brzmiał na załamany, a to wystarczyło, aby wysnuć wnioski. Zazwyczaj spokojny
albo rozbawiony zmienił się w wściekłego człowieka, tak naprawdę nie wiadomo z
jakiego powodu, bo przecież nikt go nie prosił o ratowanie nas z opresji. Sam
się zaoferował.
Weszliśmy do środka. Domek był naprawdę mały. Został podzielony na
dwa pokoje. Większe pomieszczenie robiło za salon, gdzie znajdował się kominek,
mały telewizor, stolik i trzy krzesła. Sterta papierów walała się po meblach,
jakby z trudem przychodziło mu porządkowanie. Kilka długopisów leżało na
podłodze. Broń również znajdowała się na widoku, tuż przy wazonie na kwiatki,
który stał pusty. Mniejszy pokój został okrzyknięty sypialnią. Mieściło się tam
dwuosobowe drewniane łóżko i kilka szaf. Wszystko łącznie z podłogą zostało
utrzymane w odcieniach brązu. Wyjątku nawet nie stanowiły ściany, które Irwin
ozdobił plakatami, co w ogóle nie łączyło się z klimatem całej chatki.
Ashton powędrował do łazienki. Zdjął swoją kurtkę, a następnie
koszulkę. Jego brzuch był we krwi. Rana ciągnęła się od paska bokserek, do
żeber. Chłopak wyjął z szafki białą kosmetyczkę, a z niej zaś wodę utlenioną i
watę. Przelał niedużą zawartość buteleczki na płatek po czym przyłożył go do
skóry. Nie mógł znieść okropnego pieczenia, jakie sam sobie zafundował po
zetknięciu rany z wodą. Syczał i zaklinał pod nosem, ale nie przestawał.
Weszłam do łazienki, gdzie blondyn próbował się opatrzeć. Patrzyłam
jak niezdarnie to robi, nie prosząc o pomoc. Tak ciężko mu przychodziło
skorzystać ze wsparcia. Nasze relacje nie należały do najlepszych, ale w tym
wypadku nie odmówiłabym mu, chociaż prawdopodobnie powinnam.
- Daj mi to - zarządziłam, zabierając od niego butelkę, oraz wacik
- Oprzyj się o szafę - nakazałam, a chłopak wykonał polecenie - I pomyśl o
czymś przyjemnym.
Delikatnie przecierałam świeżą ranę, czyszcząc skórę Ashtona z
krwi. Nacięcie nie było głębokie, nie potrzebował pomocy specjalisty. Ale mimo
tego, szrama nie wyglądała pięknie.
Irwin przypatrywał mi się, obserwując dokładnie każdy mój ruch,
jakby odbywał kurs pierwszej pomocy na którym jest pilnym uczniem.
- Chciałbym wiedzieć, co strzeliło ci do gło…
- Czy możesz się w końcu zamknąć i przestać drążyć temat? –
wrzasnęłam, a chłopak momentalnie zamilkł.
Na jego ciele pojawiały się dreszcze, kiedy opuszkami palców
sunęłam po zranionej skórze. Nie mogłam oprzeć się pokusie popatrzenia na jego
umięśniony tors. Chciałam go dotknąć. Nie tak, jak to robi lekarz, kiedy jego
pacjent jest ranny. Niestety, inny sposób nie był możliwy. Chociaż pragnienie
stawało się większe, niczym u narkomana będącego na głodzie, zaciskałam zęby i
trzymałam ręce przy sobie.
Zerknęłam na blondyna, a później wróciłam wzrokiem do szramy, bo
nie potrafiłam patrzeć dłużej w jego oczy. Drżącymi dłońmi rozerwałam paczuszkę
z gazą. Założyłam szybko opatrunek w celu zwiększenia między nami dystansu, a
gdy to zrobiłam, wyprostowałam się i poinformowałam, że wszystko gotowe.
- Caitlin - mruknął Ashton, łapiąc mnie lekko za nadgarstek.
Odwróciłam się i czekałam na dalsze słowa. - Dziękuję.
Skinęłam głową, nie szczycąc Ashtona spojrzeniem. Wyrwałam swoją
rękę i ulotniłam się z łazienki, przechodząc do salonu. Czułam, że
przekroczyłam limit spędzanego wspólnie czasu. Usiadłam przy kominku. Łzy
napływały do moich oczu, więc odwróciłam się, żeby Ashton nie był w stanie
zauważyć mojego smutku, któremu towarzyszył ból. Bo przebywanie w jego
towarzystwie sprawiało ból, a także potęgowało pozytywne uczucie, które do
niego żywiłam. Ciężko jest zapanować nad kilkoma rzeczami na raz, wydawało mi
się, że to dla mnie za dużo.
Ale Ashton mnie nie opuścił, a poszedł za mną.
- Will mnie okłamał – zaśmiałam się żałośnie – Tak naprawdę ma na
imię Jack..
Irwin przytaknął. Na jego twarzy nie gościło zaskoczenie.
Zachowywał się tak, jakby wiedział od początku o wszystkich oszustwach.
- Nie możesz ufać każdej napotkanej osobie...
- Mówisz również o sobie – ucięłam.
- Ja, to co inn...
Wzięłam głęboki wdech, kiedy wstawałam, aby po raz kolejny zmierzyć
się ze swoją słabością i siłą. Obdarowałam Ashtona pełnym chłodu spojrzeniem,
po czym przemówiłam.
- Nie, Ashton – kręciłam głową ze sztucznym uśmiechem, a potem
wzruszyłam ramionami - Jesteś taki sam, jak Will. Taki sam, jak Logan, Connor,
George czy reszta. Kłamiecie dla własnych korzyści, nie licząc się z tym co
myślą inni.
- Chciałem cię chronić…
Machnęłam ręką, próbując powstrzymać chłopaka przed tłumaczeniami,
których miałam dość. Czułam jak oblewa mnie niebezpieczny gorąc, bo
wchodziliśmy na temat, którego unikałam. Nie byłam gotowa, żeby znowu walczyć,
trzymać słowa za zębami, zablokować uczucia i utrzymać swoje nerwy.
- Tak, wiem, będąc moim cieniem, już to słyszałam – burknęłam poirytowana,
a ton mojego głosu wskazywał, że idziemy w złym kierunku i za moment stanie się
coś, co próbowałam przez dłuższy czas zatrzymać w sobie.
Mój wybuch.
- Caitlin, rozumiem, że jesteś..
- NIE! – krzyknęłam - Nic nie rozumiesz, Ashton! Przez sześć miesięcy
nie myślałam o nikim innym, tylko o tobie! Nie wspominałam niczego innego jak
tych dwóch strzałów! Nie ubierałam się w żadną inną bluzę jak twoją. Nie mogłam
powstrzymać łez, gdy czytałam nagłówki gazet, które pisały o tobie w kółko i w
kółko. Nie mogłam żyć bez ciebie, bo wspomnienia mnie zabijały! Cmentarz był
moim drugim domem! Wraz z twoją śmiercią, umarła część mnie! Część, którą
obudziłeś, pokazałeś, czy może wykreowałeś! Dziewczyna, która stała się silna,
znowu była słaba, krucha jak kawałek ciastka. Trzymały mnie przy tobie uczucia,
których nie potrafiłam się pozbyć. A kiedy już postanowiłam, że chce zacząć żyć
ty zjawiasz się i myślisz, że o wszystkim tak po prostu zapomnę, ale tego nie
da się zapomnieć!
I stało się. Nareszcie wyrzuciłam z siebie cały swój gniew, żal,
gorycz, smutek i rozczarowanie. Wylałam swoją nienawiść i nagle poczułam
lekkość, jakby kamień spadający z serca. Obawiałam się tej chwili. Strach, że
powiem za dużo kłębił się w moim ciele, ale powiedziałam wystarczająco. Dosyć
dąsów, ironii, bezczelności, a także sarkazmów. Po obrzuceniu go błotem
przyszedł czas na finał. Każdy człowiek ma granice, a ja wylądowałam poza
swoją. Skończyłam w ten, a nie inny sposób. Cała negatywna energia wypłynęła ze
mnie w przeciągu jednej minuty.
Nastała kilkusekundowa cisza, a wtedy słychać było tylko mój
ciężki i szybki oddech. Jedna łza spłynęła po moim policzku, ale starłam ją
materiałem bluzy. Gapiliśmy się na siebie, jednak żadne z nas się nie odzywało.
Ashton zdawał się być zakłopotany. Szukał wyjaśnienia, zbierał swoje myśli.
- Nie oczekuję od ciebie zapomnienia, chcę żebyś zrozumiała
dlaczego to zrobiłem.
Mówił cicho, spokojnie, ale nawet jego opanowanie nie ukoiło
mojego bólu i złości.
- Uważasz, że to takie proste?! Ufałam ci! Obdarzyłam cię
zaufaniem! A zaufanie to nie pieprzona kartka papieru, którą możesz skleić, gdy
ją porwiesz. – moje ręce bezwładnie opadły, a na twarzy pojawiła się frustracja
- Nawet jeżeli to zrobisz, nadal będą ślady zadarcia. Nie naprawisz jej w stu
procentach. Tak samo działa zaufanie.
- W porządku! – krzyknął – Zachowałem się jak kretyn! Kompletny
dureń i tchórz! Najmocniej cię przepraszam, Caitlin Teasel. To chciałaś
usłyszeć? – zapytał z pretensją w głosie. Skrzyżował ręce na wysokości klatki
piersiowej i czekał na moją odpowiedź. Wywróciłam oczami, widząc jak dziecinnie
zachowuje się Ashton. Zawiodłam się, bo sądziłam, że trafię do niego, ale jak
zwykle – narobiłam sobie nadziei.
- Nie – odparłam – Chciałam, żeby ci było przykro, żebyś zrozumiał
mój ból, ale najwyraźniej jesteś zbyt zaślepiony, żeby zobaczyć czyjeś
cierpienie poza swoim własnym…
Ruszyłam w stronę wyjścia. Zniknęłam za drzwiami, zostając na
zewnątrz domku, bez kurtki. Oparłam się o ścianę i rozpłakałam. Zakryłam twarz
dłońmi, tłumiąc swój szloch. Usłyszałam głośny huk, dochodzący z pomieszczenia,
w którym został Ashton. Moje serce krwawiło. Zawsze kończyliśmy w ten sam
sposób. Traciłam siły. Meble upadały, szkło się tłukło. Krzyki obijały się o
ściany. Nie mogłam dłużej, nie potrafiłam. To mnie przerastało, wszystko co
robił było ponad mnie. Chciałam od tego uciec, od bólu. Ruszyłam do przodu. Nie
chciałam słyszeć uderzeń, ciężkich westchnięć.
Przystanęłam na środku pustkowia, między drzewami, a wiatr muskał
moje nagie ramiona. Stękałam, zęby mi drżały, ale nie śmiałam zwrócić się w
kierunku domku. Tu było mi dobrze. Cicho. Spokojnie. Wciąż płakałam, bo
przypominałam sobie wszystkie moje kłótnie z Ashtonem. Te większe i te
mniejsze. Chciałam znaleźć jakieś rozwiązanie, ale brakowało mi wskazówek.
Przyjemny prąd przeszył moje ciało, gdy Ashton dotknął mojej
dłoni. Czułam jego obecność, ciężar ciała tuż za moim. Jego klatka piersiowa
unosiła się i opadała bardzo powoli wraz z głębokimi wdechami. Palcami
delikatnie dotykał mojej skóry, jak gdyby miał się sparzyć. Odwróciłam się, a
wtedy zobaczyłam skruchę wymalowaną na jego twarzy. Pot spływał z jego czoła, a
włosy kręciły się, jak nigdy dotąd. Zabrał swoją dłoń, jakby wystraszył się, że
tym gestem mnie uraził. Patrzył na mnie niepewnie, ze smutkiem. Zacisnął dłoń w
pięść. Usta uformowały się w cienką linię. Ciężko było mu cokolwiek powiedzieć,
ale w końcu zdecydował się przemówić.
- Przepraszam – wydusił z siebie – Spieprzyłem…
Kiedy nie odpowiadałam, a mój wzrok wbity był w trawnik, Ashton
chwycił dłońmi moją twarz i przysunął ją do swojej, złączając nasze czoła.
- Proszę, Caitlin – wyszeptał – Powiedz cokolwiek, odezwij się do
mnie.
Kolejne łzy zebrały się w moich oczach. Złapałam jego dłonie i
zdjęłam z moich policzków. Popatrzyłam w jasno brązowe tęczówki pełne żalu, ale
nawet one nie sprawiały, że zapominałam o wszystkich przykrościach.
- Dlaczego.. – wyszlochałam – Dlaczego mi to zrobiłeś? Dlaczego
robisz to nadal? – zadawałam pytania, a w moim głosie Ashton mógł usłyszeć rozżalenie
– Dlaczego, kiedy próbuję ułożyć życie od nowa ty wracasz i burzysz każdy mur,
jaki stawiam? – i stwierdziłam po chwili z wyrzutem - Jesteś jak jakieś
cholerne tornado, od którego nie mogę uciec.
- Możesz – Ashton ścisnął moją dłoń, a później przycisnął ją do
swoich ust – Ale po prostu nie chcesz.
Ashton wsunął dłoń pod mój t-shirt, delikatnie chwytając wisiorek.
Wysunął go spod bluzki. Trzymał literkę „C” w swoich rękach.
- Nosisz go, a to coś znaczy – stwierdził, uśmiechając się słabo –
Nie chcesz mnie wyrzucić ze swojego życia.
Ścisnęłam materiał jego koszulki, po czym przyciągnęłam, puściłam
i płaską dłonią uderzyłam w jego klatkę piersiową. Oparłam głowę na jego barku.
Rozpłakałam się.
- Skoro nie chcę, czemu nie mogę zapomnieć? – spytałam – Czemu,
gdy na ciebie patrzę, widzę tylko obraz grobu na którym spędziłam większość dni
w ciągu ostatnich miesięcy?
- Rozumiem, że się boisz zacząć od początku, ale…
- Nie – powiedziałam pewnie, puszczając dłoń blondyna – Nie boję
się zacząć od początku – uśmiechnęłam się krzywo – Boję się rozczarowania po
raz kolejny z tego samego powodu.
Zrobiłam trzy kroki w tył. Lewą dłonią zakryłam swoje usta,
natomiast prawą wysunęłam do przodu, aby powstrzymać Ashtona przed podejściem.
Pokręciłam przecząco głową.
- Nie zranię cię znowu..
- Bo nie dam ci szansy na zranienie.
Odwróciłam się na pięcie, kierując w stronę domu, kiedy Ashton
złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Nasze spojrzenia znowu się
spotkały, ale tym razem widziałam w jego oczach coś innego, znajomego. Ciepło,
człowieczeństwo, pewność siebie. Widziałam Ashtona. Prawdziwego Ashtona.
- Dobrze wiesz, że nie zrezygnuję z ciebie – mruknął, spoglądając
w dół, jak splatał nasze palce. Położył moją dłoń na swojej piersi, a ja mogłam
czuć, jak szybko bije jego serce. Patrzyłam przez łzy na jego palce
przejeżdżające po mojej skórze. Towarzyszyło mi rozdarcie; wyniszczające od
środka uczucie, nie dające mi spokoju w żadnym wypadku. Nie umiałam podjąć
decyzji; ani zabrać odpowiedniego stanowiska.
- Wydaje mi się, że nie masz innego wyboru… - szepnęłam, ocierając
łzy.
Ashton zabrał swoją dłoń.
- W porządku – mruknął – Zrobię to.
- Co takiego?
- Usunę się.
Spojrzałam w górę, a wtedy zobaczyłam łzy w oczach Ashtona.
Zaciskał mocno szczękę, abym nie mogła zauważyć, jak jego usta drżą, ale nie
udało mu się tego ukryć. Patrzył przed siebie, nie spoglądał na mnie.
- Tylko powiedz, że mnie nienawidzisz. Powiedz, że nie chcesz mnie
znać. Powiedz, że mam odejść – wymieniał – Powiedz.
Już otworzyłam usta, aby cokolwiek z siebie wydusić. Odebrało mi
mowę. Nie potrafiłam się przełamać lub skłamać, bo jedynie mogłam kłamać jak z
nut. Wmawiać mu, że go nie cierpię, a naprawdę myśleć o tym, jak bardzo pragnę
tkwić w jego ramionach. Problem polegał na tym, że z pewnych rzeczy musieliśmy
rezygnować dla dobra przyszłości. Niestety czasem należy się poświęcić.
- Jestem zmęczona… - szepnęłam.
- Jasne… - westchnął – Przygotuję łóżko…
Śledziłam wzrokiem, jak Ashton powoli znikał w oddali. Miałam
wrażenie, że moja głowa za moment eksploduje, bo nie może wytrzymać natłoku
emocji. Moje serce zaczynało dusić się w ciele i chciało wyskoczyć z piersi. W
mojej głowie huczało, nie potrafiłam tego wytrzymać. Wplotłam palce we włosy,
ale dotyk wcale nie tamował bólu. Padłam na kolana, głośno szlochając.
Następne zmaganie za nami. Nie umiemy dojść do ładu, żyjemy w
chaosie i nic nie jest w stanie tego zmienić prócz nas, a my? Staramy się, ale
wydaje mi się, że starania to za mało, aby zwalczyć demony żyjące obok nas.
Aczkolwiek próby nie są porażkami, a drogą do zwycięstwa, a właśnie zwycięstwa wyczekuję.
______________________________________________________________________
Kuuuuurde, duże informacje nadchodzą! Czekajcie do lipca! Wielka sprawa się szykuje, spełniamy nasze wspólne marzenie! Domyślacie się o co chodzi? :>
Nie było mnie tu dawno, bo dużo dzieje się w moim życiu. Mam mały misz masz i wow, jestem wszystkim podekscytowana! Mam nadzieję, że Wy też będziecie dzielić ze mną tą ekscytacje już za kilka miesięcy!
Zapraszam Was do lajkowania tego fanpejdża > WATTPAD POLSKA <
Ta strona pomoże Wam w reklamach Waszych fanficów, a także odszukania newsów i wiadomości ze świata Wattpada. Polecajcie znajomym. :)
O jeeejuś jak słodko <3 / @irwxv
OdpowiedzUsuńO mój Boże, czyżbyś miała zamiar wydać książkę? :o
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to jhbhabdjnkndjbf *.*
nasza caitlinka pewnie i tak wybaczy ashtonowi i dup wielka miłość ja wam to mówię
OdpowiedzUsuńAshton fjshudigmcdioufhvrtmdifhlvmhg
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że Luke'owi nic się nie stało
♥
Jeeeej *.*
OdpowiedzUsuńCudowny *o*
OdpowiedzUsuńI kiedy się w końcu pocałują?! xD
Ja po prostu... Zostawcie mnie samą...
OdpowiedzUsuńjezuu ryczę tyle emocji taki piękny rozdział dziękuję pepe <333333
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział ❤ Nie mogę doczekać się kolejnego... Weny weny weny! :)
OdpowiedzUsuń<3333
OdpowiedzUsuńW końcu jest!!! Myślałam, że już nie wytrzymam do następnego. Dziękuje, że jesteś. Rozdział cudowny, miałam łzy w oczach. Oni muszą się pogodzić, po prostu muszą. Inaczej być nie może... Również mam nadzieję, że Luke jest cały. Czekam na next'a. <333
OdpowiedzUsuńOh nie, nie wierzę, Ashton, mój kochany Ashton prawie się popłakał. I ten fragment, gdy widziałą prawdziwego Ashtona! I oczywiście "Chciałem cię chronić będąc twoim cieniem" <3
OdpowiedzUsuńArcydzieło, jesteś najlepsza pepe!
:'(( KOCHAM!!!! I płacze! :'(( =*
OdpowiedzUsuń♡♥♡
PEPE omg ♥ dostałam zawału ale i tak cię kocham, nie mogę doczekać się lipca ♥
OdpowiedzUsuńPopłakałam sie :'( <3 tak bardzo to kocham!!! <3
OdpowiedzUsuńBoże, czy chodzi o książkę? Wydajesz książkę?
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny jak zawsze, Ashton się popłakał, boże.
Rozdział jest po prostu świetny. Naprawdę nie mogę znaleźć słów, żeby go opisać. Moim zdaniem jest on jednym z najlepszych. Płakałam razem z Caitlin. Ja wiem, że ona nie odpuści sobie Ashtona, nie jest w stanie tego zrobić. Ona go kocha, tylko po prostu nie chce dopuścić do siebie tej myśli. Tak z innej beczki to jestem pewna, że chodzi tutaj o książkę. Jeju, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Jak już pojawi się w sprzedaży, od razu ją kupię. Mam jeszcze nadzieję, że to wszystko nie skończy się na Pułapce i powstanie 3 część, na co bardzo liczę. Cholernie przywiązałam się do tego fanfiction i czułabym pustkę, gdyby go zabrakło. Wracając do rozdziału to trzymam kciuki, żeby wszystko pomiędzy Cashtlin się wreszcie ułoży, chociaż sądzę, że nie stanie się to tak szybko. Martwię się o Caluma. Gdzie on się podziewa? Mam nadzieję, że pojawi się w najbliższym rozdziale, bo naprawdę mi go brakuje. Na koniec to oczywiście życzę weny i z niecierpliwością czekam na książkę! :) x /@nahvine
OdpowiedzUsuńIECSICSKSCSIZVEKDJSGSK BOŻE BOSKI. BRAK MI SŁÓW. PEPE JESTEŚ GENIALNA. I LOVE YOU !!!!!💗💗💗
OdpowiedzUsuńJakie to słodkie. Bronią się przed uczuciami, ale to na nic. Bo i tak sądzę, że mimo wzlotów i upadków będą razem <33
OdpowiedzUsuńWow ^^
OdpowiedzUsuńPłakałam :'(
Czekam na tą super niespodziankę z niecierpliwością ;)
Pozdrawiam <3
Już myślałam że się pocałują i trochę pogodza a zamiast tego Cait chce go usunąć :'(
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!!!! To co sie między nimi dzieje jest epicko opisane <3 kocham ciebie i cienia
OdpowiedzUsuńI czekam na cienia w wersji papierowej!!! <3
Trzymam kciuki i życzę weny :*
theeternalkids.blogspot com
Dobra. Ja w dalszym ciągu licze na całuski ^^ A jak Ashton oberwał to się bałam że jakaś drama będzie! Co dalej, co dalejj???
OdpowiedzUsuńPiekny rozdział :*
Kicham cię pepe
Awwwww. Cholera xD. Nie wiem jak mam to skomentować, bo mi słów brakuje. No wiesz...ja czekam na te wiadomości XDDDD
OdpowiedzUsuńOd połowy rozdziału się rozryczalam i nadal płacze
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia jak to skomentować omgf idealny nvkjdsbcxzclajfbc
OdpowiedzUsuń@hipstaxx_
Smutny rozdział... Wciąż się boję, że Caitlin w końcu skłamie i naprawdę powie Ashtonowi, że go nienawidzi. Piosenka tak idealnie pasuje do tych scen.
OdpowiedzUsuńDo lipca jeszcze tyle czasu. Nie mogę się doczekać tej niespodzianki i oby to naprawdę było to, o czym myślę:)
Tak bardzo nie mogę się doczekać momentu, gdy w końcu się pogodzą i wszystko będzie dobrze
OdpowiedzUsuńKocham to ff! mogłabym je czytać cały czas!!!!! ♥ Rozdział jak zwykle świetny! Czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńAww płacze. Rozdział boskim, czekam na następny :-)
OdpowiedzUsuńBoże, płacze piękny rozdział
OdpowiedzUsuńOpłacało się czekać tak długo na taki genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wreszcie Caitlin powiedziała Ashtonowi jak się czuje.
Mma nadzieję, że za niedługo pogodzą sie i będzie jak na ich sytuacje dobrze.
Jak go postrzelili to przez chwilę się bałam, że chciałaś go znów "zabić", tylko tym razem na serio. xD
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam. :*
Ps. Nie mogę się doczekać lipca, chyba wiem co się święci. ;D
Mam wielką nadzieje ze chodzi o to o czym myślę 😊 GENIALNY ROZDZIAŁ!! ŻYCZĘ WENY! 😘
OdpowiedzUsuń@gabrysia2699
O kurwa.... :'( <3
OdpowiedzUsuńPopłakałam się! Rozdział jest GENIALNY! Myślałam, że on teraz umrze :o Niech szybko się pogodzą!!! <3 <3
OdpowiedzUsuńO.o
OdpowiedzUsuńzwariowałam! kurde to nie miało się tak skończyć
Tak się cieszę że dodałaś rozdział
Ash, nie znikaj.
OdpowiedzUsuńCaitlin, nie mów tego.
Proszę...
Ym. A co z Cassie?
~J.
super. <3
OdpowiedzUsuńBoże.... Cudowne, fantastyczne, wspaniałe. ! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńO BOŻE ASHTON JEST IDEALNY! :*
OdpowiedzUsuńWiesz dlaczego Cień jest tak dobrym opowiadaniem? Bo trafiasz prosto w nasze serce emocjami głównych bohaterów. Mimo że to fikcja, tylko książka (bo tak mogę to nazwać) to uczucia opisywane w treści tak mocno na nas wpływają. I nie musi to być za każdym razem gest fizyczny, czyli np pocałunek, ale słowa. Tymi słowami dziś do mnie trafiłaś i dziękuję ci za to.
OdpowiedzUsuńTo niesamowite! Przeżywasz coś to tak naprawdę nie ma miejsca i jest tylko wytworem wyobraźni.
Trzymam kciuki za książkę xx
zgon! tak bardzo cie uwielbiam! rozdział niesamowity, jak każdy z resztą ale ten.. na prawdę wielki szacunek, jesteś świetna w tym co robisz, z każdym rozdziałem co raz bardziej zaskakujesz, masz niezwykły talent słońce, kocham ♥
OdpowiedzUsuń@LovatiSoNNy
O jejuś jsjsjsjs.Ok więc to było takie emocjonalne!
OdpowiedzUsuńKocham ten rozdział,z resztą jak każdy ale możemy to pominąć 😂
Czekam na nn i zapraszam do mnie
/@awwhmrbieber
cudo!!!!
OdpowiedzUsuńco ty z nami robisz Pepe...
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńJak najszybciej dodaj kolejną część :)
zapraszam do mnie http://she-is-innocent.blogspot.com/
Genialny, cudowny, rewelacyjny i jak to tam jeszcze można określić ten rozdział... Po prostu wow.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta ;**
Ashton ❤❤❤❤❤ omg oni i tak będą razem 💜❤💚💙💛
OdpowiedzUsuńAshton ❤❤❤❤❤ omg oni i tak będą razem 💜❤💚💙💛
OdpowiedzUsuńSuper kocham ❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńrozdział rewelacyjny <3 chce i nie chce by odszedł... coś czuje,że coś wydarzy się w tej chatce xd u know what i mean
OdpowiedzUsuńNiech ona mu wybaczy. Nie lubię kiedy się kłócą :C
OdpowiedzUsuńO Matko.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam CAŁOŚĆ w dwa dni. Olałam naukę na sprawdzian z francuskiego i kartkówke z matematyki, wiem, że efekty nie będą zadowalające, ale z drugiej strony- nie żałuję ani chwili spędzonej na czytaniu tego cudeńka.
Piszesz naprawdę świetnie, akcja wciąż zaskakuje, a bohaterowie.. och, chcę mieć takiego Ashtona, okay?
Rozdział świetny, chyba jeden z najlepszych. Czekam aż się pogodzą i z jednej strony chcę, by stało się to jak najprędzej, a z drugiej- myślę, że w międzyczasie byłabyś w stanie dodać jeszcze więcej akcji i cichutko proszę aby nie było tak łatwo.
~Eleni
No nie pocałowali się, nie pocałowali... No dzięki! Co z tego, że była idealna okazja do pocałunku, nie.. po co się całować? Po co!
OdpowiedzUsuńgenialny ☺ Ash ♥ i na szczęście wszyscy żywi haha :)
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
ILY ♥
a no i coś mi się wydaje że jak lipiec to może jakiś meet up ? idk
Sorka peps, że dopiero teraz komentuję (ja nigdy nie komentuję za co ogromnie przepraszam!) ale postanowiłam wyrazić moje zdanie.
OdpowiedzUsuńKocham cię i kocham to niezdecydowanie Cait. No bo co kurwa? Gdyby Teasel była pewna wszystkiego, to opowiadanie skończyłoby się po.. 20 rozdziałach? Za tak mamy bonusowe naście nie?
Komentuję z dwóch powodów.
Kocham to ff i zauważyłam, że coraz mniej masz tych komentarzy, noo.. Dlaczego ludzie odjebali taki numer to nie wiem, ale postaram się komentować to zawsze będzie o jeden więcej, juhu!
A no i znalazłam trzeci powód!
Coś myślę, że wiem co się święci i nie chce mi się czekać do lipca. Pierdolca szybciej dostanę i skoczę z klifu, niż bym się doczekała lata, ugh..
Kocham cię i nienawidzę (za moje łzy) jednocześnie. Jesteś wspaniała i tego nie kwestionuj, bye.
@irwinxgun x
Głupia Cait, jak zwykle robi problemy z niczego :p
OdpowiedzUsuńMiłość to miłość i tyle ;)
Nie! To już koniec rozdzialu? To było takie boskie! Szybko next! :*
OdpowiedzUsuńboże, popłakałam się ;'( dlaczego ty mi to robisz?!
OdpowiedzUsuńAshton jak zrezygnuje, to cię znajde :"D
czekam jak na szpilkach więc proooooosze szybko next ♥
Awwwwwwh ❤❤❤
OdpowiedzUsuńProooszę, dodaj szybciej następny bo tak bardzochce wiedzieć co ddalej :( ❤
Awww...piękne...aww...super....awww....boskie....po prostu AWWW....
OdpowiedzUsuńMega <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM <3 *.* ♡
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, czekam z niecierpliwoscią na następny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!!! Nie mogę doczekać się następnego ^^
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to mozliwe, ale trafilam na twojego bloga dopiero wczoraj. Cala noc czytalam rozdzialy, tak mnie to wciagnelo. Mozesz byc dumna, bo momentami i plakalam, i smialam sie. Wyobrazalam sobie kazda scene. Masz mega talent!!! A myslalam, ze nie lubie czytac xd zmienilam zdanie po tym, jak natrafilam na tego bloga ;D
OdpowiedzUsuńCiekawi Cię jak rozwinie się znajomość wchodzącego w dorosłość nastolatka z małą, dziewięcioletnią dziewczynką, która w dodatku jest chora i całe dnie spędza w szpitalu? Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Obietnicę (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Jest to kontynuacja pierwszej części, którą znajdziesz na tym samym blogu. Mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie Ci do gustu i zostawisz po sobie jakiś ślad. Nie jest to typowe fanfiction, gdzie dwójka ludzi zakochuje się w sobie. Tutaj leją się łzy, których nikt się nie wstydzi.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam,
dajmond
Bardzo fajny blog. Jesteśmy zafascynowani:) Życzymy powodzenia i dalszych sukcesów w prowadzeniu bloga!
OdpowiedzUsuńSuper tekst!
OdpowiedzUsuń