Wraz z dwoma chłopakami szłam aleją parku. Ich kroki były duże i szybkie przez co musiałam ich doganiać. Zadawałam liczne pytania na które nie odpowiadali. Po prostu podążali w ciszy czasem tylko wymieniając się spojrzeniami co zaczynało mnie irytować. Na nic nie dostawałam odpowiedzi, nawet gdy spytałam o godzinę. Kazali mi jedynie iść z nimi, a później nie słyszałam głosu żadnego z moich wybawców, bo tak chyba mogłam ich nazywać. Jednego spotkałam w restauracji, a drugi zaś napadł mnie kilka dni temu. Obaj wstawili się za mną i uratowali mnie za co jestem im wdzięczna, aczkolwiek nie zyskali mojego zaufania. Brunet był wyraźnie wściekły, szedł dość agresywnie, spoglądając na mnie z pogardą. Wydawało mi się, że przeszkadzała mu moja osoba. Blondyn zaś rozglądał się co chwilę, czy aby nikt nas nie śledzi. Kroczył aleją zgarbiony, chowając głowę w górnej części swojego płaszcza. Wyglądał jakby było mu zimno, a dzisiejszego dnia pogoda nie była najgorsza. Było dość ciepło, tylko od czasu do czasu moje włosy rozwiewał wiatr, ale nie można było narzekać na temperaturę.
Zatrzymałam się, a gdy obaj chłopcy przestali słyszeć tupot moich szpilek również przystanęli odwracając się. Skrzyżowałam ręce na piersi i zmarszczyłam brwi czekając na ich reakcje.
- Z tego co wiem, nie powiedziałem, że robimy sobie przerwę - warknął brunet kładąc dłonie na biodrach - Więc co ty tak właściwie odpierdalasz?
- Albo mi wyjaśnicie gdzie idziemy, albo nigdzie się nie ruszę - zarządziłam wciąż stojąc nieruchomo.
Oni zaś znowu spojrzeli się na siebie porozumiewawczo. Obaj wzruszyli ramionami, a następnie ruszyli w moim kierunku. Zaczęłam cofać się do tyłu coraz szybciej, jednak oni nie zwalniali kroku. Blondyn złapał w dłonie moje nadgarstki i przyciągnął do siebie. Próbowałam się szarpać. Brunet natomiast bez żadnego problemu położył ręce na mojej talii po czym podniósł mnie i przerzucił przez ramię. Wtedy jego kolega puścił moje dłonie, które opadły na plecy niosącego mnie chłopaka. Rozpoczęliśmy ponownie swoją wędrówkę. Od razu zrezygnowałam z krzyków i pisków, kiedy zobaczyłam, że blondyn idzie tuż za nami i jest gotowy do zatkania moich ust.
Weszliśmy na parking. Zostałam zaprowadzona do stojącego na samym końcu czarnego range rover'a i dopiero tam stanęłam o własnych nogach na ziemi. Brunet otworzył przede mną drzwi, a następnie nakazał mi wsiąść do samochodu. Nie opierałam się, bo wiedziałam, że po alkoholu, w szpilkach i przy dwóch wyższych i bardziej umięśnionych ode mnie facetach nie mam zwyczajnie szans. Zajęłam miejsce na tylnym siedzeniu, a chłopak zamknął drzwi. Razem z kolegą usiedli z przodu, brunet za kierownicą, blondyn obok. Odpalił silnik, po czym bez zbędnego czekania wyjechał z piskiem opon na jezdnię.
Nasza podróż przebiegała w ciszy. Byłam na prawdę rozdrażniona tą całą sytuacją, a ich małomówność w ogóle mi nie pomagała. Starałam się liczyć znaki, bloki, drzewa, ale wciąż czułam dyskomfort. Oglądałam auto, które było całkiem czyste, jakby nowe, bez żadnej skazy. To było dziwne.
- Możecie chociaż włączyć to pieprzone radio? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby patrząc w dół. Moje pięści były zaciśnięte, a na rękach widziałam puls swoich żył.
Mój telefon był włączony, a mimo to nie dostałam żadnej wiadomości od Dan'a czy Cassie lub żadnej nie zauważyłam. Mój wzrok nie należał w tej chwili do najdokładniejszych, a do tego szumiało mi w głowie. Najbardziej zadziwiającą w tej chwili rzeczą było to, że osoba, która obserwuje mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę również nie dała o sobie znać. Czyżby Ashton o mnie zapomniał? A może się ode mnie odczepił raz na zawsze?
Brunet włączył radio ustawiając pierwszą, lepszą stację. Z głośników samochodu poleciała najnowsza piosenka Eminem'a i Rihanny - The Monster. W mojej głowie zaczął lecieć tekst tego utworu. Blondyn siedzący z przodu, którego moi napastnicy nazwali 'Hemmings' siedział znudzony wgapiając się w okno. Chwilę mu się przyglądałam. Jego włosy były schowane pod kapturem, który przed chwilą na siebie założył. Kilka kosmyków wystawało spod cienkiego materiału opadając na jego czoło. Oczy chłopaka powolnie się zamykały, a za chwilę otwierały patrząc za szybę. Ta podróż wyraźnie go męczyła.
- Oh, Eminem, lubię go - rzuciłam od tak, aby zacząć z nimi rozmowę na byle jaki temat - Podobno wychodzi jego nowa płyta, słyszeliście? Ostatnio słuchałam Berzerk, fajny kawałek, w sumie Survival też świetny, zaimponował mi ten koleś i w ogóle... - kontynuowałam, kiedy się nakręciłam. Blondyn podniósł głowę i odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie z uniesionymi brwiami, po czym zwrócił się do swojego kolegi o podobnym wyrazie twarzy. - Uważam, że jego utwory z Rihanną są bardzo trafione i... - chciałam już dokończyć, kiedy brunet kierujący samochodem odchrząknął.
- Nie chcę ci przerywać tej twojej inteligentnej wypowiedzi, ale mam jedno, małe pytanie - wtrącił chłopak spoglądając na mnie przez przednie lusterko. Skinęłam głową, czekając, aż w końcu usłyszę trochę więcej jego głosu, aby móc go w jakikolwiek sposób zapamiętać - Kilkanaście minut temu prawie cię zabili, jedziesz z dwoma nieznajomymi nie wiedząc dokąd i zamiast tutaj histeryzować chcesz z nami pogadać o jakimś zasranym raperze, który wydaje jakiś zasrany album, który gówno nas obchodzi. Co jest z tobą nie tak? - spytał odwracając się do mnie, kiedy stanęliśmy na światłach. Jego brązowe jak czekolada oczy patrzyły prosto na mnie. Przełknęłam głośno ślinę i spuściłam wzrok, gdy jego spojrzenie zaczęło mnie przerażać. Było pełne gniewu, niezrozumienia, a ja znowu poczułam się niepewnie. Zielone światło pojawiło się, na lampie, a chłopak powrócił do kierowania pojazdem. Zamilkłam spoglądając na blondyna, którego najwyraźniej zainteresowałam tematem Eminema, bo wciąż nie odrywał ode mnie zdziwionego wzroku. Ja natomiast zacisnęłam usta i nie odzywałam się już do końca drogi. Wolałam już nic nie mówić niż miałabym dostać kolejną nie miłą odpowiedź.
Samochód zatrzymał się pod moim blokiem. Hood, bo tak został nazwany kierowca wysiadł z auta i pokierował się do wejścia budynku, a po chwili zniknął za drzwiami. Czekałam w milczeniu na kolejny krok. Chłopak po chwili wyszedł i pomachał do blondyna. Ten zaś wysiadł z pojazdu, a następnie otworzył tylne drzwi i pomógł mi wysiąść poprzez podanie mi ręki. Rzuciłam ciche 'dzięki' w jego kierunku i nie czekając poszłam w stronę bloku. Przytrzymując się poręczy weszłam po schodach na pierwsze piętro, a kiedy ujrzałam otwarte drzwi moje serce zaczęło bić szybciej. Brunet stał obok nich opierając się o ścianę i patrząc na mnie z obojętnością.
- Czy...t..ty...właśnie... - wyjąkałam, a on skinął jedynie głową.
- Otwieram twoje mieszkanie? Tak, właśnie to zrobiłem, więc może wejdziesz? - zapytał, jakby zapraszał mnie do mojego własnego domu. Spojrzałam na niego pełna strachu po czym ruszyłam do mieszkania i przekroczyłam jego próg. Postawiłam torebkę na komodzie i podeszłam do przodu oglądając wnętrze. Wszystko było w porządku, tak jak przed wyjściem. Rozejrzałam się w salonie oraz w kuchni, a następnie korytarzem podążyłam do łazienki oraz sypialni sprawdzając czy nikogo tam nie ma. Wolałam być pewna, że w moim mieszkaniu nie ma żadnych niespodziewanych gości. Gdy przeszłam do pokoju zobaczyłam list leżący na moim łóżku. Podniosłam go i wzięłam do ręki, jednak nie otworzyłam. Powędrowałam do drzwi wejściowych gdzie stali jeszcze chłopcy. Podeszłam do nich i stanęłam na przeciwko z miną pełną powagi.
- Dobra, który to Ashton - warknęłam.
Obaj spojrzeli na mnie jak na wariatkę, po czym zaczęli się śmiać. Westchnęłam głęboko i pokręciłam przecząco głową. Żaden z nich to nie Ashton, on by się tak nie zachował, a przynajmniej tak mi się wydawało. Wróciłam do domu zamykając drzwi za dwójką chłopaków, którzy po moim pytaniu pokierowali się do wyjścia z budynku kiwając jedynie głową na pożegnanie. Usiadłam w salonie na kanapie i otworzyłam list, który po moim powrocie do domu leżał na łóżku. Zaczęłam czytać.
' Droga Caitlin, niestety na kilka dni muszę cię opuścić. Moje sprawy trochę się skomplikowały, a ja muszę postawić wszystko ponownie na nogi. Wybacz moją kilkudniową nieobecność w twoim życiu, ale nie martw się, nie potrwa to długo. Nie chcę, żebyś się beze mnie nudziła. Wiem, że często myślisz o tym, aby mnie usłyszeć, więc jakbym mógł sprawić ci taką męczarnie? Nadal mam cię na oku, dzisiaj sprawy wymknęły się trochę spod kontroli, ale na szczęście moi i już także twoi przyjaciele jakoś z tego wybrnęli. Mam ogromną nadzieję, że to się nie powtórzy. Śpij dobrze Caitlin i wytrzeźwiej. Oh i pamiętaj! Staraj się za bardzo za mną nie tęsknić. - Ash x '
Westchnęłam głęboko, a potem zgniotłam w ręku kawałek papieru. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie teraz Ashton postanawia zrobić sobie wolne, kiedy potrzebuję od niego wyjaśnień. Zostawia mnie samą z problemami, które mam głównie przez niego. Wściekłość zaczęła rozpływać się po moim ciele. Co jeśli ktoś dzisiaj włamie się do mojego domu? Albo mnie zabije? Co jeśli oprawcy wrócą? Mam zostać bez pomocy? Świetnie, po prostu świetnie. Wybrał najbardziej odpowiedni moment.
W geście rozgniewania sięgnęłam po poduszkę i z całej siły rzuciłam nią w ścianę. Schowałam twarz w dłoniach opierając łokcie na kolanach. Przejechałam palcami po włosach odgarniając je do tyłu. Jeden z kosmyków zahaczył o wisiorek, który dostałam od mojego prześladowcy. Wzięłam w dłoń literę 'C' wiszącą na łańcuszki i dokładnie ją obejrzałam. Co ona w ogóle oznacza? Dlaczego chłopak, który ją zobaczył tak bardzo się wściekł? Czemu mnie puścił, gdy się przyjrzał biżuterii?
Wiem jedno... dzięki temu łańcuszkowi jestem bezpieczna, a przynajmniej na pewien okres czasu.
~*~
Obudziłam się, gdy zauważyłam dziwne cienie przelatujące przed moimi zamkniętymi, ale oświetlonymi przez słońce oczami. Moje powieki uniosły się, a przede mną stała Cassie z poważną miną, właściwie wyglądała, jakby oblała egzamin do którego się przyłożyła. Może faktycznie tak było?
Przetarłam rękoma oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Ziewnęłam zasłaniając dłonią usta, a następnie przeciągnęłam się. Spojrzałam na Cassie pytająco, a ta zaczęła się wydzierać. To był zdecydowanie zły pomysł, aby dać jej klucz do mojego mieszkania. Położyłam dłonie na uszach zakrywając je, żeby chociaż trochę zmniejszyć głośność. Nie podziałało. W mojej głowie szumiało, a krzyki Cass wcale mi nie pomagały, jednak zasłużyłam sobie. Dopiero teraz zauważyłam dwadzieścia nieodebranych połączeń od niej i Dan'a. Mogłam chociaż dać im znać, że wszystko w porządku i jestem w domu.
- Okej przepraszam - przerwałam brunetce, która jeszcze przed chwilą prowadziła monolog - Wiem, zachowałam się nieodpowiedzialnie, wybacz Cass - dokończyłam patrząc na nią ze smutkiem w oczach, aby chociaż trochę mi odpuściła. Dziewczyna westchnęła, po czym usiadła obok i mnie przytuliła. Ścisnęłam dłońmi jej koszulę wtulając się bardziej. Nie chciałam informować przyjaciółki o tym co tak na prawdę przydarzyło się wczoraj, bo wiem, że skończyłoby się to na policji, a miałam już dość problemów. Wolałam zająć się tym sama i nikogo nie niepokoić.
- Kawa? - szepnęła Cassie do mojego ucha, a ja zachichotałam. Zawsze proponowała kawę, kiedy miałyśmy problemy, lub działo się coś złego. Od razu się zgodziłam, ale wiedziałam, że będę musiała zachować tajemniczość w niektórych sprawach.
W ciągu pół godziny byłyśmy już w pobliskiej kawiarni. Mimo, że była ona 15 minut od mojego budynku minęło trochę czasu zanim zdążyłam doprowadzić się do stanu 'wyjściowego'. Zajęłyśmy miejsca przy oknie i czekałyśmy na zamówienie. W tym czasie Cassie opowiadała o chłopaku poznanym wczoraj w klubie. Opisywała go dokładnie, z najmniejszymi szczegółami co mnie zadziwiało. Nie wiedziałam jakim cudem zapamiętała tak wiele będąc pod wpływem alkoholu, ale widocznie Cassie umie zaskakiwać. Wpatrywałam się w dziewczynę czasem kiwając głową, aby stwarzać pozory słuchania jej historii. Tak na prawdę większość moich myśli zajmował Ashton, jego 'przyjaciele' i wczorajsza noc o której nie miałam z kim porozmawiać. Musiałam więc dyskutować sama ze sobą. Wciąż zadawałam sobie te same pytania. Czemu wyszłam z tego cało, czemu Ashton nagle zrywa ze mną kontakt, czemu jego przyjaciele mnie chronią i czemu tamten chłopak dał mi spokój. Nie wiedziałam gdzie znajdę odpowiedzi i czy w ogóle kiedyś je znajdę. Przygnębiało mnie to.
Kiedy kelner przyniósł nasze zamówienie zaczęłam rozglądać się po sali. Przeglądałam wzrokiem obrazy wiszące na ścianach, mężczyzn obsługujących dziś kasy, ludzi popijających swoje zamówione napoje oraz kolorystykę wnętrza. Zawsze miło spędzałam czas w Starbucksie. Moja głowa odwróciła się w stronę okna, a uszy wciąż rejestrowały irytujące gadanie Cassie. Wciąż jeden i ten sam temat, którego miałam dosyć. Ciężko było z nią porozmawiać, kiedy dzień wcześniej czy nawet dwa poznała nowego chłopaka, którym się zauroczyła. Choćbym zmieniła temat, ona i tak wróciłaby do Josha, czy Gosh'a, czy w ogóle Kevina. Jego imię nie miało dla mnie znaczenia. Cassie nigdy nie doznała 'prawdziwych problemów'. Jej największym był złamany paznokieć, czy spalony włos. Mimo wszystko bardzo ją kochałam i nie chciałam jej urazić, dlatego wysłuchiwałam wszystkiego co miała mi do powiedzenia.
Za oknem nie było niczego rzucającego się w oczy. Przejeżdżający samochód, staruszka idąca z psem, mężczyzna siedzący na ławce popalając marlboro... nuda. Moje oczy przesuwały się od prawej do lewej strony błagalnie poszukując punktu zaczepienia. Zatrzymały się, kiedy zarejestrowały osobę, którą zdążyłam już wcześniej poznać.
- No i ogólnie wzięłam od niego numer, żeby... - Cassie zatrzymała swój słowotok, gdy zobaczyła, że wstaję z miejsca - Caitlin co Ty wyprawiasz? - zapytała zdezorientowana, kiedy nałożyłam na siebie płaszcz.
- Zaczekaj, zaraz wrócę - odparłam po czym wybiegłam z kawiarni. Pośpiesznie przeszłam na drugą stronę ulicy kierując się w ślepy zaułek, gdzie widziałam chłopaka, który uratował mnie wczoraj. Kiedy przeszłam za budynek, tak, że nikt nie mógł nas zobaczyć zauważyłam bruneta siedzącego na schodach od drzwi ewakuacyjnych opuszczonego biura. Patrzył się w ścianę podrzucając w ręku telefon, jakby moja obecność była mu kompletnie obojętna.
- Śledzisz mnie? - zapytałam bezradnie, a on milczał - Ashton Cię przysłał - stwierdziłam, a on podniósł wzrok obdarzając mnie w końcu spojrzeniem - Gdzie on jest?
- Nie wiem. - burknął pod nosem, powracając do zabawy komórką.
- Jak Ci na imię? - zapytałam.
- Calum - odpowiedział.
- Więc Calum, jesteś jego kumplem i nie wiesz?
- Kumple nie zawsze mówią sobie wszystko.
- Przed kim Ashton mnie chroni i dlaczego? - rzuciłam kolejne pytanie, a chłopak zaśmiał się.
- Na prawdę jesteś taką blondynką i nadal nie łączysz faktów?
Zamilkłam, aby chwilę przeanalizować to co właśnie powiedział brunet. Fakty? Jakie niby mam łączyć fakty? To Ashton zaczął do mnie wydzwaniać, to przez niego mam teraz same problemy, przecież nigdy wcześniej go nie znałam! Skąd mam wiedzieć czego on ode mnie chce? Czego chcą ludzie, którzy napadli na mnie w klubie?
Zacisnęłam pięści biorąc wdech i zatrzymując powietrze w płucach, a następnie powolnie je wypuszczając i rozluźniając dłonie. Uderzyłam nimi o spodnie wydając dźwięk klaśnięcia, a na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Zwróciłam uwagę chłopaka, który automatycznie odwrócił się w moim kierunku i zaczął się przyglądać mojemu zachowaniu.
- Wiesz co, Calum... - zaczęłam - Przekaż Ashton'owi, że większego dupka i tchórza niż on świat chyba nie widział - warknęłam, a czekoladowe oczy chłopaka rozszerzyły się - Nie chcę mieć z nim nic wspólnego i jeśli znowu się do mnie odezwie, albo wpakuje mnie w kłopoty, przysięgam, że pójdę na policję. Mam nadzieję, że się zrozumieliśmy.
Po skończeniu rozmowy z Calum'em obróciłam się na pięcie i wyszłam z zaułka. Starałam się opanować emocje, aby Cassie nie zauważyła mojego zdenerwowania. Policzyłam w myślach do dziesięciu i ruszyłam w kierunku kawiarni przechodząc przez ulicę. Będąc po środku ulicy odwróciłam głowę, gdy nagle usłyszałam mocny odgłos silnika samochodu. Moje oczy ujrzały pędzące, ciemne auto.
- Mój Boże - wyszeptałam, kiedy dzieliło mnie tylko kilka metrów od zderzenia.
W ciągu kilku sekund moje życie przebiegło mi przed oczami. Jedyne o co mogłam prosić, to o mało bolesną śmierć...
__________________________________________________
Ostatnio moje opowiadanie zagościło w kilku katalogach (dziękuję administratorom za dodanie!!) Bannery katalogów możecie zobaczyć po lewo. Na stronie Katalog - Opowiadań (KLIK) na górze jest zakładka 'Czytelnicy Polecają' I tu moja prośba/ogłoszenie. Jeśli podoba wam się fanfiction pod tytułem Cień, zajrzyjcie do tej zakładki i wyślijcie e-mail z formularzem zamieszczonym na tej oto stronie. Będzie to mini rekomendacja dzięki której w grudniu pojawię się w notce z polecającymi blogami. Będzie to dla mnie przyjemność i wyróżnienie.
Musicie podać adres bloga, kategorię (moja kategoria to fan fiction) i czterozdaniowe uzasadnienie, dlaczego polecacie właśnie Cienia. To wszystko wysyłacie na maila > glenna@vp.pl
Oczywiście nie musicie tego robić, to tylko od was zależy, do niczego nie zmuszam :) Aczkolwiek będzie mi na prawdę miło.