muzyka: klik
Podkuliłam nogi i siedziałam na łóżku, gapiąc się na ścianę. Dochodziła czwarta nad ranem. Myślałam nad tym, co wydarzyło się wczorajszej nocy. To właśnie ona dała mi do myślenia i dzięki niej w nocy nie zmrużyłam oka.
Cicho przemknęłam przez salon, udając się prosto do małego pokoju, w którym miałam spędzić noc. Zamknęłam drzwi, o które później się oparłam i uspokajałam pracę serca. Ashton nie zauważył, kiedy wróciłam do domu. Ukrył się w kuchni, robiąc sobie herbaty. On również starał się zachować spokój, nie wywoływać kolejnej awantury tego wieczoru. Nie próbował więcej do mnie dotrzeć. Wydawało mi się, że nasze ostatnie starcie mu wystarczyło. Po części bolało mnie, że pewnie zastanawiał się nad zostawieniem tego wszystkiego, całej naszej relacji w takim bałaganie, jakim była, ale z drugiej strony.. nie mogłam mieć do niego pretensji, skoro powiedziałam to, co powiedziałam.
Po godzinie siedzenia na podłodze blisko drzwi, usłyszałam jego głos. Sądziłam, że już dawno poszedł spać, ale on krzątał się po salonie. Gdy uchyliłam drzwi, zobaczyłam go. Stał przy lustrze wiszącym nad niewielką komodą, o którą się oparł. Zgarbiony, patrzył z koncentracją w swoje odbicie. Zmarszczki na jego czole stały się bardziej wyraziste, po uniesieniu brwi. Oddychał powoli, ale ciężko. W dłoni ściskał komórkę, przyłożył ją do ucha. Z trudem przełykał ślinę, słuchając dźwięku nawiązywanego połączenia. Zniecierpliwiony, stukał palcami o blat, tworząc swego rodzaju melodię. Czekał i czekał, aż usłyszy głos odbiorcy, ale w końcu włączyła się poczta głosowa, a wiadomość, którą nagrał na skrzynkę wzbudziła we mnie zainteresowanie.
- Hej, Cal.. to ja.. właściwie, wiesz, że to ja, masz mój numer. Znasz go na pamięć, tak, jak ja twój. Nie wiem, ile jeszcze razy mam cię przepraszać, ale będę to robił dopóki nie odbierzesz i nie porozmawiasz ze mną. Calum, jesteśmy przyjaciółmi. Wiem ile dla mnie poświęciłeś i doceniam wszystko. To, co wtedy powiedziałem, było pod wpływem chwili i szczerzę żałuję. Przykro mi Calum, cholernie mi przykro. Wiedziałem, że Luke mnie nie powstrzyma, bo będzie z tym sam. Musisz zrozumieć, że musiałem to zrobić dla waszego dobra. Ja... Eh.. - westchnął, nie mogąc znaleźć reszty słów, aby opisać przyjacielowi, jak źle się czuł. Przysłuchiwałam się monologowi, mając usta szeroko otwarte. Pomyliłam się. Byłam pewna, że Ashton poinformował przyjaciół o swoim planie, a tymczasem zaangażował we wszystko tylko Luke'a. Ashton Irwin odsunął się od swoich przyjaciół. Popełnił ogromny błąd, zachował się podle. Okazał Michaelowi i Calumowi brak zaufania! Ludziom, którzy skoczyliby za niego w ogień. Niesamowite, do czego ten człowiek mógł się jeszcze posunąć, jeżeli potrafił zranić tak bliskie mu osoby...
Rozłączył się i położył telefon na blacie, gwałtownie uderzając nim o mebel. Zacisnął wargi, a żadne przekleństwo nie padło z jego ust. Spojrzał w górę, jakby prosił Boga o pomoc. Ręce trzymał w kieszeniach. Dopiero po kilku minutach dostrzegłam, jak jego ciało zaczyna drżeć. Przeszedł pod drzwi, gdzie stało drewniane krzesło, a potem zajął na nim miejsce. Zapytał szeptem, co takiego narobił, a to pytanie zabrzmiało tak, jakby zrozumiał, że właśnie aktem swej głupoty zniszczył świetną przyjaźń. Sprawiał wrażenie załamanego. Każdy jego pomysł uchodził z dymem, a życie szło na równi z porażką. Nie czułam żalu, czy wyrzutów sumienia. Ashton mierzył się z konsekwencjami swoich czynów, na co zdecydowanie zasłużył. Może i myśląc w ten sposób, wychodziłam na kogoś złego, jednak byłam zraniona. Chciałam, żeby Irwin doświadczył chociaż pięćdziesiąt procent bólu, który towarzyszył mi przez sześć miesięcy. I stało się. Ashton cierpiał, a mi dane zostało obserwować jego utrapienie, dzięki czemu mogłam na nowo zacząć go poznawać. Testowałam, a także badałam każdy ruch i zachowanie, żeby wiedzieć ile naprawdę się zmieniło. Nie spostrzegł oka wystającego zza drzwi, więc kontynuowałam oglądanie blondyna, aby móc później wysnuć wnioski.
Rano nie poruszałam tematu jego wieczornego telefonu do Caluma. Nie zdradziłam, że słyszałam czy też widziałam Ashtona proszącego o wybaczenie. Nie wspominałam, że spostrzegłam złość w jego wzroku wbitym w ścianę; nie śniło mi się napomknąć, iż stłumiłam pisk, kiedy rzucił komórką na ziemię. Piłam herbatę, pocieszając się za to faktem, że nie byłam jedyną oszukaną przez Ashtona. Calum nie pomiatał mną, a próbował poinformować mnie o wszystkich kłamstwach. Mówił wiele przykrych rzeczy pod wpływem emocji. Ale dawał mi wskazówki, ja po prostu ich nie odczytałam. W myślach policzkowałam samą siebie za to, że niczego się nie domyśliłam. Nie sądziłam, że to może być powodem nieobecności Caluma. Ba, nie przejęłam się jego brakiem. Wydawało mi się, że to coś naturalnego. Calum zrobił sobie przerwę i za niedługo znów się zjawi, żeby móc mnie gnębić. On tymczasem odizolował się, bo dostał pięścią w twarz od osoby, na której mu zależało. Doskonale rozumiałam jego ból i nie potrafiłam znaleźć argumentu, który pozwoliłby mi myśleć, że Ashton postąpił słusznie.
Zanim doszło do mojej porannej konfrontacji z Irwinem, wyszłam z pokoju, w którym kłębił się chłód. Przeszłam do kuchni, gdzie zabrałam się za robienie herbaty. Włączyłam gaz, a czajnik ustawiłam na kuchence. W trakcie gotowania się wody, zajrzałam do salonu w celu sprawdzenia, czy Ashton jest w domku. Spał na kanapie. Leżał prosto, z rękoma założonymi za głowę. Na jego głowie panował nieład. Bandana leżała na stoliku. Wyglądał tak niewinnie, nawet z tymi tatuażami, które miały budzić większy respekt. Wcześniej nie dane mi było obejrzeć ich powoli i z bliska. Mogłam błądzić wzrokiem po jego dłoniach oraz klatce piersiowej czytając lub starając się odczytać przesłania rysunków, a także tekstów.
Zastanawiałam się w jakim tempie Ashton robił swoje tatuaże. Czy zachowywał odstępy czasowe? Może od razu pozwolił sobie wydziarać kilka motywów? Każdy zdawał się być wyjątkowym, mieć swoją opowieść. Chciałam wiedzieć, jakie miały one znaczenia. Pozwoliłoby mi to na odszyfrowanie Ashtona, chociaż w małym stopniu, ponieważ aktualnie miałam wielki mętlik w głowie, dotyczący jego osoby, prawdziwego jego.
Pragnienie zaśnięcia w tych ramionach; muśnięcie policzka blondyna, albo zwykłego dotknięcia jego ręki zżerało mnie od środka. Tak bardzo mi go brakowało. Tęskniłam za nim i nie potrafiłam tego ukryć. O niczym innym nie marzyłam, jak o byciu z nim, pomimo wszelkich kłótni i złości. Wydobywał ze mnie wszystkie uczucia i emocje - pozytywne oraz negatywne. To przy nim moje serce biło jak szalone, to jego uśmiech chciałam widzieć codziennie, to z nim chciałam być. Nie umiałam się od niego odciąć, zaprzeczyć tym uczuciom, którymi go darzyłam. Pomysł poddania się i uniesienia białej flagi pojawił się w moich myślach, ale za bardzo się bałam. A nie bałam się tego, że ponownie spróbujemy. Bałam się, że Ashton znowu mnie zrani.
Nie powstrzymałam się przed dotknięciem opuszkami palców jego rany. Delikatnie przesunęłam dłonią po ręce blondyna, jednak mój wzrok utkwił na tekście, który zauważyłam na umięśnionym ramieniu.
- Uczucia sprawiają, że jesteśmy ludźmi... - przeczytałam szepcząc.
Wytatuował moje słowa.
Na widok tego zdania kąciki moich ust uniosły się ku górze. Gapiłam się na tekst, nie hamując swojego szczęścia, bo Ashton i tak nie mógł go zauważyć. Zbrakło mi pomysłu stanowiącego odpowiedź na pytanie, dlaczego akurat te wyrazy znajdowały się na jego ramieniu. Byłam zdania, iż tatuaż jest czymś symbolicznym, pełnym wartości. To, co widnieje na twojej skórze bywa w pewnym sensie uosobieniem ciebie, jest kartką wyrwaną z pamiętnika, którą postanawiasz upublicznić. Tatuaż jest fragmentem naszej definicji. A więc, co stanowi ta część? Czyżby moje słowa w jakimś stopniu zmieniły Ashtona? Zmienił swoje podejście?
Pokręciłam głową, karcąc się w myślach za błędne myślenie, bo przez chwilę zdawało mi się wierzyć, że Ashton stał się innym człowiekiem. Dotarło do niego, że uczucia są odłamem człowieczeństwa, niezbędnym do życia, funkcjonowania, bycia sobą. Przyznał się do swych błędów szczerze i zdecydował się wszystko naprawić.
Ale wciąż sądziłam, że to jedno wielkie złudzenie, gdyż nikt nie potrafi zmienić się z dnia na dzień, a już na pewno nie ktoś taki jak Ashton. Potrząsłam głową i wybiłam sobie z niej stwierdzenia mające na celu przedstawienie Irwina w pozytywnym świetle. Ono nie istniało. Takiego Ashtona nie było, a ja musiałam przestać się łudzić do cholery.
Już miałam odejść, kiedy nagle jego dłoń oplotła mój nadgarstek. Spojrzałam w stronę chłopaka kompletnie zaskoczona, bo byłam pewna, iż śpi. Ten zaś intensywnie patrzył na mnie, a potem przyłożył palec do ust prosząc, abym milczała. Swoje spojrzenie przeniósł na okno przysłonięte roletą. Na cienkim materiale zdołałam zobaczyć poruszający się cień, jakby ktoś przechadzał się wokół domku. Serce nieomal mi stanęło, gdy usłyszałam łamiącą się gałąź, na którą osoba na zewnątrz nadepnęła. Wróciłam wzrokiem do Ashtona, który widząc moje przerażenie, rozluźnił swój uścisk, a następnie przeniósł się do pozycji siedzącej, tym samym zmniejszając dystans między nami. Swoją dłoń przeniósł na moje plecy. To wspaniałe, jak jednym małym dotykiem potrafił nade mną zapanować, uspokoić i zwolnić pracę mojego serca, aby biło w normalnym rytmie, jakby nic strasznego się nie działo. Ba, jakbym była bezpieczna.
Zza poduszki wyjął broń, a wtedy moje oczy rozszerzyły się do wielkości monety. Wiedziałam, że oznacza to nieproszonych gości, a za tym szło rozpętanie się wojny. Zostaliśmy we dwójkę, a poza domem mogła być niezliczona ilość ludzi Logana, bo to jego podejrzewałam o niezapowiedzianą wizytę.
Nagle drzwi otwarły się, a Michael uśmiechnięty od ucha do ucha wpadł do domku, witając nas grzecznie. Zmierzyłam go wzrokiem, prawie usiłując go zabić. Wystraszyłam się, a w mojej głowie już widziałam swój koniec. Logan zabrałby mnie do jakiegoś pokoju tortur i mścił się, a potem zamordowałby i zakopał w miejscu, które zapewne nie byłoby nawet oznaczone na mapie. Poczułam jednak ulgę, kiedy moje oczy ujrzały średniego wzrostu chłopaka z postawionymi prawie że na baczność kosmykami pofarbowanych na fiolet włosów. Złość odeszła, a zastąpił ją spokój.
Ashton wskazał dłonią na kanapę, prosząc, aby Michael się rozgościł. Chłopak zdjął kurtkę, a później usiadł, spoglądając to na mnie, to na Ashtona. Zmrużył oczy, wydając dziwne dźwięki, które prawdopodobnie oznaczać miały zastanowienie. W końcu wyszczerzył się ponownie, klasnął w dłonie ochoczo i zabrał głos, na co wraz z Irwinem czekaliśmy od jego wejścia, bo zachowywał się conajmniej dziwnie.
- Dzięki Bogu nie pozabijaliście się przez te dziesięć godzin – powiedział na wdechu, po czym wypuścił powietrze z płuc i złapał się za pierś – Dzięki Bogu – powtórzył.
- Taa.. – przytaknął Ashton bez cienia entuzjazmu.
- Och, no wiesz.. – wtrąciłam – Było naprawdę ciężko, bo przecież Ashton jest świetny w zabijaniu, prawda?
Odwróciłam swoją twarz w kierunku mojego kilkunastogodzinnego towarzysza, uśmiechając się sztucznie i czekając na jego reakcję. Zauważyłam, jak usta blondyna zaciskają się, formując cienką linię, a on sam wstrzymuje oddech i próbuje liczyć do dziesięciu, zanim zabierze głos. Zanim powie coś, czego mógłby pożałować.
- Może porozmawiamy innym razem na ten temat, co?
Starał się uciąć konwersację. Problem tkwił w tym, że byłam nieugięta.
- W odkładaniu pewnych spraw na później też jesteś całkiem niezły, przyznaję – odparłam.
Michael spuścił głowę, chowając twarz dłoniach. Westchnął. Jego humor diametralnie zmienił się od tego, który mu towarzyszył tuż po wejściu do chatki.
- Jak miło widzieć was w swych codziennych nastrojach… - burknął.
Blondyn zacisnął pięści i spiorunował mnie wzrokiem. Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się niewinnie. Czekałam tylko, aż dojdę do momentu kulminacyjnego, w którym Ashton nie będzie w stanie się pohamować.
Ale on mnie zignorował i zwrócił się do Michaela.
- Jakieś wiadomości? – spytał łagodnym tonem.
Clifford pokręcił głową, a wtedy Ashton zaklął pod nosem.
- Luke dostał kartę – rzucił ciemnowłosy, a nasze spojrzenia jednocześnie skierowane zostały prosto na niego – Króla.
Plecami uderzyłam o oparcie, lustrując wzrokiem chłopaków. Ashton usiadł. Strzelał kostkami w dłoniach, a robił to tylko wtedy, gdy dopadało go zdenerwowanie. Nie miał pojęcia o co chodzi w tej grze, ja tym bardziej.
Zmarszczył czoło, gapiąc się w jeden punkt. Stolik. To nie miało wielkiego znaczenia, bo najzwyczajniej w świecie się zamyślił. Ale znaczenie miało właśnie to, co Ashton zatrzymywał w swojej głowie. Kombinował, tworzył, zgadywał, układał, kreował, dumał i wyobrażał. Doszukiwał się rozwiązania, bo chciał je znać zanim byłoby za późno.
Zabrałam głos przerywając budzącą grozę ciszę.
- Znalazł ją? Przysłali ją pocztą?
- Ktoś ją podrzucił, kiedy był na wyścigu.
- Cassie została uprowadzona, a jemu w głowie wyścigi?! – wrzasnęłam oburzona.
- Spotkał się tam z informatorem, który ma nam pomóc w odnalezieniu jej - wyjaśnił Ashton.
- Och.. – wyciszyłam się.
- Ale czemu król… - szepnął Ashton, a później powiedział głośniej – W grę wchodzi cała talia?
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, zadając wciąż te same pytania. Ktoś wplątał nas wszystkich do gry, która nie miała końca. Aczkolwiek, jakie znaczenia miał koniec, jeżeli brakowało nam wiadomości na temat początku? Żadne z nas nie miało kluczowej informacji, która pozwoliłaby nam na rozpoczęcie śledztwa, rozpracowanie tego wariata. Mogliśmy sądzić, że jest to Logan, jednak co jeśli był to ktoś zupełnie inny? Zataczaliśmy kółko, wciąż i wciąż. Wreszcie zdecydowaliśmy się poddać i skupić na bieżących sprawach.
Michael zabrał mnie do domu. Napięta atmosfera w samochodzie dawała się we znaki, ale mimo niej staraliśmy się rozmawiać i dojść do ładu, zwłaszcza teraz, gdy wiedziałam, że Clifford nie miał nic wspólnego z oszustwem Ashtona. Nie mogłam go winić za kłamstwa, których się nie dopuścił. Czułam się lepiej z wiedzą, iż nie brał w tym udziału. Ufałam mu najbardziej ze wszystkich przyjaciół Ashtona.
Michael wyłączył silnik, a potem wyjął kluczyki ze stacyjki. Oboje wysiedliśmy z wozu. Dwa auta dalej stał mój wóz, który wczoraj został skradziony przez Clifforda.
- Jak widzisz, samochodu nie naruszyłem – zaśmiał się, po czym oddał mi kluczyki – Twoja znajoma jest również bezpieczna.
Podziękowałam i wysiadłam z wozu.
- Dziękuję.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebowała, zgłaszaj się. - powiedział - Wieczorem wpadnę z wizytą.
- Niech zgadnę, pomysł Ashtona.
- Pomysł Ashtona.
Wywróciłam oczami.
- Jak już każdy z nas zdążył zauważyć - zaczęłam - Nie każdy jego pomysł jest dobry - stwierdziłam, a później zadałam pytanie, które od dawna mnie nurtowało - Czemu go słuchasz?
- Jego pomysły są do bani - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. Chłopak odwrócił się do mnie. Spojrzał w moje oczy, po czym ciepłym głosem powiedział:
- Ale jest w nich coś, co jest bardzo dobre.
- Co takiego? - zapytałam.
- Intencje - odparł cicho.
- Myślisz, że one wystarczają?
- Myślę, że są w stanie usprawiedliwić jego czyny i pozwolić na danie kolejnej szansy, zwłaszcza, jeśli się stara - wyjaśnił - Ashton jest wobec siebie bardzo samokrytyczny, Caitlin.
Nie mogłam się nie zgodzić. Ashton rzadko mówił o sobie określając się pozytywnie. Długo wierzył, że jest potworem i zasługuje na takie życie, które musi prowadzić.
Wysiadłam z auta, żegnając Michaela szczerym uśmiechem. Zadziwiał mnie fakt, jak wiele różni tych czterech chłopaków. Ich charaktery są wyraźne, zupełnie inne i łatwe do rozszyfrowania. Nie dostrzegłam dużej ilości podobieństw, więc byłam jeszcze bardziej zaskoczona, że potrafią się ze sobą porozumieć bez tych samych zainteresowań lub sposobu zachowania.
Od razu powędrowałam do swojego auta, nie myśląc o wejściu do domu. Za godzinę miałam obowiązek zjawić się w pracy, więc zrezygnowałam ze śniadania czy relaksacyjnej kąpieli.
Odblokowałam zabezpieczenia samochodu, a wtedy nastąpiło coś czego zupełnie się nie spodziewałam. Głośny huk postawił na nogi każdego mieszkańca. Dopiero po upadku na asfalt uświadomiłam sobie, co właśnie się wydarzyło. Auto skoczyło do góry, a później stanęło w płomieniach. Podmuch wybuchu popchnął mnie ku ziemi. Upadłam, uderzając głową o chodnik. Odczułam ból w okolicy prawej skroni, a gdy dotknęłam dłonią skóry, na moich palcach zobaczyłam krew. Usłyszałam pisk opon. Michael gwałtownie zahamował, a następnie wyskoczył ze swojego wozu niczym poparzony. Rzucił się do biegu i w przeciągu kilku sekund znalazł się koło mnie. Z szeroko otwartymi oczyma oglądał płonący samochód tak samo jak ja. Nie mogłam uwierzyć w to, jak wielką szczęściarą musiałam być. Gdybym tylko znalazła się wewnątrz, byłoby po mnie. Najwyraźniej uciekłam przed przeznaczeniem.
- Pytałeś czy czegoś potrzebuję… - mruknęłam, patrząc z przerażeniem na Michaela, o takim samym wyrazie twarzy, co moja – Potrzebuję nowego samochodu.
______
Mam nadzieję, że nadal tu jesteście! :)
Jeżeli klikacie w reklamy: BARDZO DZIĘKUJĘ!!
Jeżeli nie... dziękuję, że wchodzicie i czytacie. :)
Dziękuję również za komentarze. :)
Love you.
już płaczę ok
OdpowiedzUsuńAwh kocham cie
OdpowiedzUsuńcudo cudo cudo cudo
OdpowiedzUsuńaww święte słowa Michaela
Wow nw co powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się doczekać finału pułapki
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział
OdpowiedzUsuńjezu jaki wspaniały rozdział, whoa Caitlin naprawdę miała duże szczęście jeju nie mogę się doczekać następnego rozdziału c: ilysm xx
OdpowiedzUsuńRozdział jest jak zwykle mistrzowski.
OdpowiedzUsuńNa początku sądziłam, że może wreszcie coś z Cait i Ashtonem, ale przecież nie dasz nam tego na czym nam najbardziej zależy, prawda?
Tęsknię za Calumem, mógłby wrócić i razem z Caitlin najeżdżać na Asha? Proszę!
Dobrze, że Cait dowiedziała się o swoim błędzie i nie jest zła na Clifforda, bo bardzo lubię ich razem, zdają się być naprawdę dobrymi przyjaciółmi :)
Ale zakończenie jak zwykle rozwaliło wszystko, no po prosto WOW. Tego się nie spodziewałam. Nasz prześladowca przeszedł do poważniejszych metod, teraz to będzie, jejku :o
Nie mogę się doczekań następnego! :)
PS Mam nadzieję, że znajdą Cassie martwą, nie lubię jej xD
To takie genialneee *0* kocham to *0* moje ulubione ff ever ^^
OdpowiedzUsuńAnd we're going in circles again and again kochammmm ❤ I jestem ciekawa co z Cal'em 😢
OdpowiedzUsuńcaitlin ty żartownisiu xd
OdpowiedzUsuńWow o.o raczej warto było czekać xx
OdpowiedzUsuńJedno wielkie WOW!!! *0* Fantastyczny! Początek rozdziału spokojny.....a na końcu było tak wybuchowo. Ten wątek z kartami jest świetny.....ciekawe o co dokładnie chodzi.... i wkońcu ktoś wspomniał Caluma :') <3 wyczuwam come back! Dużo weny Peps!!! @SweetyNiallGirl
OdpowiedzUsuńJshwishsoansoqbsiwhiqhqiqhquhwgwge
OdpowiedzUsuńJesteś cudna :* już chcę next!
OdpowiedzUsuńBoze niech ona mu juz wybaczy :'(
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny jak zawsze <3333
Super <3
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńCait wybacz Ash'owi
Wzruszający rozdział, czytałam ze ściśniętym gardłem. Może to też po części przez muzykę, zrobiła swoje.
OdpowiedzUsuńTelefon Ashtona do Caluma całkowicie mnie zniszczył, nie spodziewałabym się takiej skruchy. Mam nadzieję, że w końcu porozmawiają.
Ash wytatuował sobie na ciele słowa wypowiedziane Caitlin. Skąd, to nic nie znaczy... Kibicuję im jak szlag, ale nie planuję robić sobie wielkich nadziei, przecież wszyscy i tak mogą zginąć.
Co jest z tymi kartami? Dlaczego Hemmo dostał króla? Może każdy ma jakąś rolę w tym wszystkim? Potrzebuję odpowiedzi, zdecydowanie.
Piękne bum na końcu. Było blisko. Za blisko.
omfg kocham cię
OdpowiedzUsuńPo prostu świetny, z resztą jak wszystkie poprzednie. Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńAna :)
Jesus ona prawie umarła i nagle potrzebuje samochodu 😂 Oj Caitlin
OdpowiedzUsuń... Czekam na następny. Kocham Cię
Brak mi słów. Nie wiem co napisać.... Napiszę tak: rozdział po prostu genialny. Czekam z niecierpliwością na następny. ❤
OdpowiedzUsuńNajlepsze jest ostatnie zdanie :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze ;)
Czekam na dalszą fabułę.
Pozdrawiam <3
Aaaaaa....!!!!
OdpowiedzUsuńAkcja się rozwija :3
Bskmdjsksjxnjdndjd kocham! O fuck! Najlepszy! Potrzebuje wiecej rozdzialow pułapki aby dalej zyc fnxjndzixbd
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
OdpowiedzUsuńKońcówka i to co powidziała Caitlin mnie rozwaliło :)
Do następnego x
Ja rozumiem że ja skrzywdził, ALE JAK MOŻNA NIE WYBACZYĆ KIEDY ON JEST TAKI SMUTNY?? ��
OdpowiedzUsuńjejku, Ash jest idealny, niech ona już mu wybaczy proszę :( :( :( :(
OdpowiedzUsuńwoowowowowoowowowowow !
OdpowiedzUsuńŚwietne *-* jestes genialna. Potrafisz utrzymac czytelnika w napieciu i poruszyc wyobraznie. Naprawde, mega rozdzial :)))
OdpowiedzUsuńŚwietny! Super! Fantastyczny!
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Pozdrawiam *:
www.odszukacprzeznaczenie.blog.pl
Okey.... chciałam napisać coś mądrego i fajnego aleee..... rozdział był tak cudowny, że zabrakło mi słów :D
OdpowiedzUsuńgenialny hcsd jak zawsze zresztą fgyhedjs <3
OdpowiedzUsuń@hipstaxx_
Cudowny jak zwykle xx
OdpowiedzUsuńOch Boże. To jeden z najlepszych rozdziałów. Głównie czytam na wattpadzie. Więc ciesze się że Cień jest też na wattpadzie. Gratuluje talentu. Mam nadzieje że niedługo kolejny. Oby pojechali do Ashtona i on będzie zły i wgl. Nie moge doczekać się kolejnego.
OdpowiedzUsuńPepe
OdpowiedzUsuńKocham cię
Ojej <3 oni kiedyś będą razem? Czy będziesz nas tak trzymać do końca ff? <3 powinnaś pisać prawdziwe książki bo jestes najlepsza w pisaniu ff <3 ;) dzięki że piszesz :*****
OdpowiedzUsuńTEN BLOG JEST WPROST GENIALNY !!! <3
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa kiedy oni się w końcu pogodzą c;
zapraszam do mnie http://my-crazy-in-love.blogspot.com/
❤️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńDopiero teraz trafiłam na Twojego bloga i jest świetny!
OdpowiedzUsuńMasz niesamowity talent! :)
Czekam na kolejny rozdział i zapraszam
http://pomimowszystkokocham.blogspot.com/
omg końcówka wygrała !!! genialne i nareszcie Michael yasssss ☺
OdpowiedzUsuńczekam na next :)
ILY <3
@todoingthemost z tt :*
Jesteś wspaniała xx dziękuje ze piszesz cos tak wspaniałego 💕
OdpowiedzUsuńDobra jestem zła! Odwaliłam przed chwilą taki komentarz i mi usunęło! :(((((( W każdym razie świetny jak zawsze ;)))
OdpowiedzUsuńKocham cię Pepe i życzę weny <3
Koncowka totalna miazga :o haha ostatnie zdanie Cait do Mitchela o nie haha
OdpowiedzUsuńCait przebacz w końcu Ashtonowi :'''(
OdpowiedzUsuńKocham! Cait wybacz mu! Plis
OdpowiedzUsuńhahha nie mogę!
OdpowiedzUsuńja rozumiem że to napięcie w opowiadaniach jest niezbędne ale tak bardzo szkoda mi ashtona i chcę żeby oni się pogodzili
Rozdział naprawdę wybuchowy :D.
OdpowiedzUsuńŚwietny ten tatuaż Ashton'a. On naprawdę kocha Cait <3. Słodko.
Ten opis uczuć... wyborny <3.
Pozdrawiam.
~J.
Ten tatuaż... taki awww
OdpowiedzUsuńLuke dostał Króla, Caitlin dostała Jokera, nie mogę się doczekać, aż napiszesz dalej co kto dostał.
Przede wszystkim, co się dzieje z Cassie?!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. :)
Jejku, jak słodko...<3 Mam nadzieję, że w końcu się ułoży między nimi. Zastanawiam się o co biega z tymi kartami...Świetny blog, a opowiadanie nieziemskie! Najlepsze! Genialnie piszesz :*
OdpowiedzUsuńKurde a już myślałam, że z Calumem będzie gadać xd Rozdział jak zawsze cudowny ;**
OdpowiedzUsuńwaiting for Cashton lovd you ❤❤
OdpowiedzUsuńJq czekam na wielki powrot caluma :(
OdpowiedzUsuńNajlepsza Caitlin na końcu ❤
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rodział, który mam nadzieję, że szybciej się pojawi :-)
kumacie co by się stało gdyby Mich w aucie i on nagle ka boom o.o wowwww... chce next!!!!
OdpowiedzUsuńO fak :o Loganowi nie udało się zabić Caitlin. Więc będzie próbował kolejny raz
OdpowiedzUsuń"uczucia sprawiają że jesteśmy ludźmi.." chce taki tatuaż jhuygtfrtfgyhu
OdpowiedzUsuńWoooooooooooooooooooooooooowowowowowowoowowowowowowoowowowoowowoowowowowowoow, zajebiste... OMFG umierammmm
OdpowiedzUsuńRozdział super, a potem to booooom booom....
Pragnę nexta, jak Caitlin Ash'a ^^
Ashton aka ideał ok
OdpowiedzUsuńniech Calum pogodzi sie ze wszystkimi, błagaaam
OdpowiedzUsuńNowy rozdział prosze teraz i prosze jeszcze o cashtlin moments :) xd ilysm xx
OdpowiedzUsuńCalum... ;(( a rozdzial genialnyyy! ♥ do następnego!
OdpowiedzUsuńxx.
Czekam z niecierpliwością na następny? To opowopowiadanie jest najlepsze...
OdpowiedzUsuńJest coś takiego w twoim pisaniu czego dokładnie nie rozumiem, ale czytając twoje opowiadania nie wiem kiedy zaczynam a kiedy kończe roździał. Wciąga mnie to aż do takiego stopnia, że nie pamiętam już szczegułów własnego życia tylko tego stworzonego przez cb!! ♥
OdpowiedzUsuńWspa-nia-łeeee!!!!!
OdpowiedzUsuńJa pierdziele !!!! Nie no super!!!! Matko niech Caitlin choć troszkę Ashtonowi wybaczy !!!!! <333
OdpowiedzUsuńCo jest z Calumem jejku :(
OdpowiedzUsuńNajpierw as, teraz król. Spokojnie Logan, masz jeszcze całą talię, nie krępuj się.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego przebiegu zdarzeń. Jak można celowo doprowadzić do wybuchu autka? To musi być jakiś chory człowiek.
Kolumn wracaj do nas, nie bądź jak Zayn xd
Weny życzę i do następnego ;)
Boże boskie, cudowne, rewelacyjne. ♥♥♥ A końcówka mnie rozwaliła, najlepsza. ♥♥♥
OdpowiedzUsuńświetny blog! <3
OdpowiedzUsuńhttp://art-of-killing.blogspot.com/ zapraszam na moje nowe ff z Justinem Bieberem:)
;-; masakra, czekam na nastepny, te karty mnie strasznie intryguja, wgl cala ta sprawa i Ashton ... jeju:(<3
OdpowiedzUsuńo luju :o
OdpowiedzUsuńomg było za słodko przez cały rozdział jhahah i nagle bang bang suki
OdpowiedzUsuńpotrafisz dobic czlowieka!
czekam na nastepny, ily♥
Czekam na kolejny <3333 Świetnie piszesz, życzę weny :)
OdpowiedzUsuńO fuck i ta koncowka a wgl o co chodzi z tym ze Ash dzwonil do Cala ?? Bo nir pamirtam poklucili sie ?
OdpowiedzUsuńperfektyjny! tylko szkoda, ze taki krotki.
OdpowiedzUsuńTa Caitlin to taka histeryczka i idiotka że czasem aż oczy bolą jak sie czyta
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny?? ��
OdpowiedzUsuńDodaj szybko kolejny proszę,bo chcę wiedzieć jak zareaguje Ashton.Ten rozdział to miazga.Genialny i jeszcze ren telefon Asha do Caluma po prostu genialne.Mam nadzieję,że Hood mu wybaczy albo nie,ale niech wróci.haha Tylko tyle chcę.😊 bo ja kocham Caluma bo on tu jest taki sassy a sassy Calum jest najlepszy.Uwielbiam twoje opowiadanie i jest ono genialne.Naprawdę.Teraz będę sobie umierać czekając na następny.Jestem @vampsmylives_ na tt i @ohmysimspon na wattpadzie xx
OdpowiedzUsuńKocham to! A te bum cudowny!
OdpowiedzUsuńBejheydjdn aaa dziękuję za wszytsko xx w końcu nadrabiłam rozdziały i jesteś boska wiesz ? Uwielbiam i dziękuję x
OdpowiedzUsuńKiedy następny??
OdpowiedzUsuń<3 Mam nadzieję, że następny będzie szybko, bo nie wytrzymam xd
OdpowiedzUsuńprzeczytałam cień i pułapke przez całe święta, nie spałam w nocy, bo czytałam a teraz ledwo żyje i patrze na oczy z niewyspania, pochłonęło mnie to tak że nie byłam w stanie przestać czytać, jedynie w kościele będąc na mszy nie czytałam :p pierwszy raz czytam fanfik, a było ich dośc sporo, który tak mną wstrząsnął, nie pozostaje nic innego jak gratulować Ci takiego talentu! jestem pod ogromnym wrażeniem, nie wiem jak doczekam się nastepnego, ciągle żyje tym wszystkim, z początku chęć przeczytania 2 części była mała, przez to w jaki sposób zakończyła się pierwsza częśc, ale nie moglam odpućić, życie Caitlin było zbyt ciekawe i zbyt dużo się wydarzyło żeby odpuścić, czułam się jak jedna z bohaterek tego opowiadania, dalej do mnie nie dociera że zwykla fikcyjna opowieśc tak mną wstrząsnęła, po śmierci Ashtona potrafilam dobre 20 minut ryczeć, bo sposób w jaki ja opisałaś był jhgbhjniuyhgbhn, nie do opisania....ale dość dobrego :) z jednej strony się cieszę bo przeczytałam wszystko, a rozdziały jeszcze będą, a z drugiej jestem już na bieżąco i z chęcią przeczytałabym już nastpęny rozdział bo nie moge sie doczekać, nie jestem cierpliwa, ale dla takiego opowiadania warto czekać :)
OdpowiedzUsuńCzytałam rozdział ze łzami w oczach . Jesteś poprostu genialna <3 Kocham Cie Pepe . Czekam na kolejny rodział . Mam nadzieje ze Ash i Cait sie pogodza i Cal wróci :) <3 Jeszcze raz świetny rozdział <33
OdpowiedzUsuń